Portal Fronda.pl: Papież Franciszek stanął po stronie nauczycieli, którzy wymierzają uczniom kary za złe zachowanie w szkole. Zdaniem Ojca Świętego, sprzeciw rodziców jest w takich wypadkach niepedagogiczny. Czy chciał przez to ograniczyć kompetencje wychowawcze rodziców?

Ks. Tomasz Kancelarczyk: Bardzo często rodzice negują poczynania nauczycieli wobec swoich dzieci i często są to interwencje bezzasadne. Ja nie jestem zwolennikiem tego, żeby nauczyciele mieli niekontrolowaną władzę nad uczniami, ale wychodzę z założenia, że szkoła ma nie tylko uczyć, ale też wychowywać. A skoro tak, nauczyciel ma prawo wymagać od ucznia posłuszeństwa. Myślę, że o to też chodziło Ojcu Świętemu. Dlatego bardzo ważne jest, aby rodzice współpracowali ze szkołą. Niestety, rzadko tak bywa, bo rodzice albo nie interesują się swoimi dziećmi, nie stawiają im wymagań, albo kierują się własnymi wygórowanymi ambicjami. Nauczyciela stawia się w roli jakiegoś odtwarzacza. Nie jest potrzebny człowiek, tylko maszyna, która ma przekazać informacje. A tu jest potrzebny właśnie człowiek, w procesie przekazywania wiedzy bardzo liczy się relacja. Nie staję w obronie nauczycieli jako katecheta-nauczyciel, jestem daleki od tego, żeby nauczyciele zastępowali rodziców, ale uważam, że powinno być większe zrozumienie dla tego procesu przekazywania wiedzy ze strony rodziców. Z moich doświadczeń wynika, że tam, gdzie jest współpraca rodziców z nauczycielami, tam widać, że chodzi o dobro ucznia.

Mimo tego, szkoła staje się coraz bardziej ideologiczna – nauczyciele zmuszani są, by realizować programy, które przeczą wartościom, jakie rodzice chcieliby przekazywać swoim dzieciom. Sprzeciw rodziców w takich okolicznościach jest chyba uzasadniony?

Rodzice powinni wiedzieć, jaki poziom nauczania zapewnia szkoła, ale też, jaki zapewnia poziom wychowywania. Na to rodzice powinni mieć jak najbardziej wpływ, żeby takie a nie inne treści były przekazywane im dzieciom. Tym bardziej, że tendencji psucia moralnego będzie coraz więcej. Żeby to nie było tylko takie oddawanie dziecka do szkoły. Dlatego bardzo dobrze, że są szkoły katolickie, które mają jasno postawione warunki dotyczące nie tylko wymagań edukacyjnych, ale mają też określony profil moralny. Dociera do mnie mnóstwo pozytywnych głosów odnośnie szkół katolickich. Rodzice wręcz biją się o nie, bo zależy im nie tylko na poziomie nauczania, ale także na tym, żeby dziecko było dobrze wychowywane. Niestety, muszę to znów z przykrością podkreślić, że większość rodziców na to nie zważa, ale oddaje dziecko do szkoły jak do jakiegoś chowu, a kiedy coś złego się stanie, to mają pretensje do wszystkich wokół. Na samym początku trzeba sobie postawić pytanie: komu powierzyłem opiekę nad swoim dzieckiem?

Częścią wychowania w szkole są też kary. Jakie powinny one być, aby miały wymiar pedagogiczny?

Od uczniów należy wymagać, dlatego mówienie o bezstresowym wychowaniu w domu czy w szkole, jest moim zdaniem nieporozumieniem. Dzisiaj to gimnazjaliści trzymają całą szkołę w ryzach i wielu nauczycieli nie ma sposobu, jak sobie z tym poradzić. Argumenty, które by przemówiły do młodego człowieka, muszą być dość mocne. Kara musi być rodzajem wywarcia jakiejś presji na ucznia, nie na zasadzie powiedzenia tylko: „tak nie należy robić”. Kary oczywiście nie mogą być przesadzone. Na pewno nie do przyjęcia są kary cielesne, tu nie ma o czym dyskutować. Nie mogą być też jakimś piętnowaniem ucznia. Jeżeli uczeń dostaje złą ocenę, to jest to kara. Karą jest spotkanie z dyrektorem, wezwanie rodziców do szkoły. Nie mam doświadczenia rodzica, ale ma doświadczenie wielu rodziców i wiem, że tam, gdzie dzieciom stawia się wymagania, jest to dla nich dobre. Bo kiedy dzieci chroni się przed tym, co trudne, nie wyznacza się im obowiązków, kiedy liczy się tylko wiedza a nie wychowanie, dzieci wyrastają na ludzi nieporadnych.

Rozmawiała Emilia Drożdż