Ksiądz Lemański mówi w wywiadzie dla dodatku do "Gazety Wyborczej":  - Moim celem nie jest doprowadzenie do zdyskredytowania czy dymisji abp. Hosera. Konflikt między nami trwa już cztery lata. Zanim o sytuacji dowiedziała się opinia publiczna, przeszedłem wszystkie możliwe etapy: rozmawiałem z moim arcybiskupem, pisałem do niego listy, szukałem mediatorów wśród innych biskupów, pisałem do nuncjusza apostolskiego, żeby mi podpowiedział, jak się zachować w tej sprawie. To nie jest tak, że wczoraj zostałem dotknięty przez abp. Hosera i dzisiaj piszę do papieża Franciszka.

I dalej: "Ja nie szukam konfliktu. Mówię, że zostałem skrzywdzony, nie zamierzam dalej dać się krzywdzić, choć jestem w stanie przebaczyć. Jednak nie na zasadzie takiej, że nic się nie stało. Nie tyle chodzi o mnie, ile o to, że ja mojemu biskupowi powierzałem krzywdę innych ludzi i ponieważ tej krzywdy nie naprawiono, ja tego odpuścić nie mogę. Mogę darować swoje krzywdy, ale cudzych nie mam prawa. Ta krzywda woła o pomstę do nieba i trzeba ją zamknąć".

Ksiądz Wojciech ewidentnie daje do zrozumienia, że nie będzie słuchać swojego Biskupa i będzie dążył do publicznego zgorszenia wiernych kościoła katolickiego. Więc spodziewajmy się wkrótce poważniejszych kar dla księdza Lemańskiego, kar jakie mu się należą za to, że prowadzi za pomocą mediów antykatolickich swoją chorą i urojoną wojnę.

Sebastian Moryń/Wysokie Obcasy