O polityce, sądach, rywalizacji z Donaldem Tuskiem, "łamaniu Konstytucji", Lechu Wałęsie, młodości, nartach, żonie, a nawet... tanich winach mówił prezydent Andrzej Duda w przedświątecznym wywiadzie dla "Super Expressu".

Prezydent był pytany m.in. o ewentualny powrót byłego premiera, Donalda Tuska do polskiej polityki. Czy cieszyłby się na rywalizację z takim przeciwnikiem w wyborach prezydenckich?

"Donald Tusk cieszyłby mnie jako ktoś z długą historią polityczną. Można będzie zestawić jego słowa z tym co miał okazję zrobić, a raczej nie zrobić. Jego siłą byłoby jednak doświadczenie"- stwierdził Duda. Głowa państwa odniosła się również do tego, co często zarzuca mu opozycja i jej sympatycy. Czy rzeczywiście łamie konstytucję? Prezydent ocenił, że na ten temat "najgłośniej krzyczą ci, którzy mają najwięcej na sumieniu". 

"Prosiłem o konkretne zarzuty i wciąż ich nie usłyszałem. Tymczasem dopóki ostatnia nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym nie wejdzie w życie, to sędziowie przesunięci na emeryturę zajmowali gabinety łamiąc prawo. Ponadto I Prezes SN, Rzecznik Praw Obywatelskich i posłowie opozycji mogli zaskarżyć przepisy każdej z ustaw do Trybunału Konstytucyjnego, a nigdy tego nie zrobili"- zauważył Andrzej Duda. Dziennikarz zwrócił uwagę, że Trybunał Konstytucyjny w obecnym kształcie nie jest uznawany przez opozycję. 

"Nie uznają rzeczywistości. To, że dzielą Trybunały na swoje i nieswoje to brak odpowiedzialności"- odpowiedział prezydent. Jak zapewnił, w kwestii Sądu Najwyższego przyjmuje werdykt TSUE, ponieważ "Polska nie ma już gdzie się od niego odwołać", a za odrzucenie tego wyroku nasz kraj mógłby ponieść konsekwencje na poziomie UE. Duda zastrzegł jednocześnie, że nie znaczy to, że zgadza się z tym werdyktem. 

"Odesłanie sędziów na emeryturę było jak najbardziej uzasadnione. Tak samo jak wprowadzenie Izby Dyscyplinarnej, która na szczęście zostaje. Proszę też pamiętać to, że stawałem w obronie części sędziów SN"- podkreśliła głowa państwa. Andrzej Duda wskazał, że dzięki zawetowaniu przez niego ustawy z lipca 2017 r., nie usunięto wszystkich sędziów Sądu Najwyższego. Prezydent podkreślił, że Prokurator Generalny nie powinien decydować o składzie SN, ale występować przed tą instytucją jako strona. 

"Nie zmienia to jednak mojej opinii, że reforma była potrzebna. I cieszę się, że atmosfera w SN się zmienia. Są nowi sędziowie i mam nadzieję, że ludzie zaczną uważać, że wraca w Polsce sprawiedliwość. Wyrażam jednak głębokie ubolewanie, że w związku z orzeczeniem TSUE wracają do SN sędziowie splamieni w czasach komunistycznych"- stwierdził. Pytany o to, czy ponownie zaprosiłby byłego prezydenta Lecha Wałęsę na pokład samolotu, Duda odpowiedział, że słowa i czyny Wałęsy każdy może ocenić sam.

"Może po prostu jesteśmy ulepieni z innej gliny? Uważam, że skoro znał prezydenta George’a Busha i zwrócił się do Kancelarii Prezydenta o pomoc, to ta pomoc mu się należała. Wcześniej pomogliśmy prezydentowi Kwaśniewskiemu w podróży na pogrzeb Szimona Peresa w Jerozolimie. To było na miejscu"-powiedział prezydent. Przy tej okazji wyznał, że cztery razy głosował na Lecha Wałęsę w wyborach prezydenckich: w roku 1990 i 1995, w obu turach. 

"Choć mając dzisiejszą wiedzę nie wiem, czy by mi ręka nie drgnęła"- przyznał. W wywiadzie nie zabrakło również odważnych wyznań na temat prywatnego życia. Najdziwniejszymi świętami Bożego Narodzenia były dla prezydenta te w 1981 r. 

"Rodzice po ponad 10 latach oczekiwania dostali większe mieszkanie. Głęboki kryzys, bez mebli, prawie siedzieliśmy na podłodze, prowizorka. Do tego stan wojenny, transportery na ulicach, tankietki, nietypowa wigilia. Występowanie o zgodę na wyjazd do rodziny do innego województwa i brak zgody na wyjazd"- wspominał Andrzej Duda. Pytany o młodość i o to, czy przechodził wówczas okres buntu, prezydent stwierdził, że "raczej nie". Dopytywany o to, czy będąc młodym człowiekiem, pił tanie wina, odparł, że robił "to, co większość". 

" Później pierwsze mieszkanie z żoną mieliśmy jednak na Podgórzu i pod nami była spółdzielnia produkująca tanie wina. Pod kamienica siedziało wielu mężczyzn, którzy je spożywali. Najbardziej lubili „As pik”, „Byczą krew” i „Czar teściowej”- wspominał polityk. Duda przyznał, że żona nie była jego pierwszą dziewczyną, ale za to jest jego największą miłością. 

"Miłości i dziewczyn miałem kilka, choć z żoną poznaliśmy się jeszcze w czasach liceum. Na imprezie. Ostatnie dni maja 1990 roku(...)  Wtedy, kiedy odprowadziłem ją z tej imprezy. Nie było wielkiej śmiałości w tym związku, było stopniowe poznawanie się, wyjścia do kina. W listopadzie byliśmy już razem"- wspominał prezydent. Rozmówca "Super Expressu" wyznał również, że wszystkie pretensje i problemy starają się z żoną od razu wyjaśniać, oboje nie chowają urazy, starają się zapominać o pretensjach i nie uznają tzw. "cichych dni". 

yenn/SE.pl, Fronda.pl