Fronda.pl: Jak Pan ocenia szansę na odnalezienie małej Magdy?

 

Jestem przekonany że sprawa zostanie wyjaśniona. Ale czy Magda się odnajdzie? Tego nie wiem, mam po prostu taką ludzką nadzieję.  

 

 

Co mogło motywować porywacza?
 

Ustalenie motywu działania sprawcy jest elementem procesu wykrywczego. Oczywiście należy zakładać różne motywy i tworzyć wersje kryminalistyczne tego przestępstwa, które potocznie określane są jako hipotezy. Wersje procesowe, które są sprawdzane w postępowaniu przygotowawczym, a nie jako oficjalne. Wersje operacyjne, których jest kilka, choćby wersje przebiegu tego zdarzenia. Natomiast kolejne wersje są ukierunkowane na osobę sprawcy i tu najważniejszy determinant to motyw.
 

 

W wywiadach dla stacji telewizyjnych odrzucał Pan wersję porwania dla okupu. Dlaczego?
 

Nie chciałbym, aby moje wypowiedzi były odbierane jako nauczanie „ex cathedra”. Moja ocena jest po prostu oparta na podstawie wieloletniego doświadczenia zawodowego i wiedzy teoretycznej. Rasowi porywacze zawsze w odpowiedni sposób komunikują się z bliskmi ofiary, a żadne nagłośnienie sprawy ich nie interesuje. Nigdy nie pozwoliliby rodzinie na takie zachowanie! Podkreślam: mają przygotowany kanał komunikacyjny i natychmiast go uruchamiają.
 

 

Często pojawia się wersja, według której, dziecko zostało porwane dla niemieckiej rodziny...
 

Dariusz Loranty
Uprowadzenie na zlecenie bezdzietnej rodziny jest możliwe teoretycznie, ale ten sposób porwania nastręcza dodatkowe problemy ze sprawcą. Kod genetyczny dziecka jest znany i gdziekolwiek w Europie pojawi się informacja, można sprawdzić w rodzinie „podejrzane” dziecko. Proszę mi wierzyć, policje innych państw już o dawna mają informacje i mam nadzieję, że współpracują ze sobą. Czy nie łatwiej kupić dziecko, zapłacić i mieć świadomość, że prawdopodobieństwo szukania przez biologiczną matkę jest mało prawdopodobne? Zresztą są tanie i bezpieczne metody spowodowania, aby nie szukała, gdy poczuje się matką.

 

Co Pan ma na myśli?
 

Można znaleźć odpowiedni kwit na taką matkę, aby ją skompromitować. Wówczas nie odważy się na poszukiwanie swojego dziecka. Nie chodzi tylko o zapłacenie jej, co również ją obciąża. 
 

 

A jak jest z tymi zakupami za Odrą?
 

Rzeczywiście istnieje niepokojąca tendencja. Niemcy kupują nasze dzieci. Przyczyny to – przepraszam za określenie - „dobry materiał genetyczny”, łatwość i niska cena. Nie chcę wypowiadać się w tej kwestii, bo okazałoby się, że jestem jakimś zacietrzewionym radykałem. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że oprócz wyżej wymienionych przyczyn, jest jeszcze jedna, być może najważniejsza: po prostu upadek rodziny. A winnymi tego są - pożal się Boże – „elity”.
 

 

Słyszałem, że najczęściej porywane są dziewczynki. Dlaczego?
 

Zjawisko porwań dla okupu dzieci małych jest naprawdę niezwykle rzadkie. Może nowa rodzina myśli sobie, że jeśli będzie to polskie dziecko, to nie odda tak szybko do umieralni i nie zafunduje natychmiastowej hibernacji? Chyba jesteśmy ostatnią wyspą, nie jesteśmy jeszcze całkowicie zdemoralizowani pod tym względem. Stąd bierze się takie myślenie, że córka będzie opiekować się starymi rodzicami, bo przecież w Polsce taki zwyczaj nadal się utrzymuje i jest niemal zakodowany. Trudno powiedzieć, to tylko moje luźne dywagacje. Trzeba jednak pamiętać, że my również „palikotyzujemy” się w zastraszającym tempie (śmiech).
 

 

Jak Pan ocenia działania podjęte przez Krzysztofa Rutkowskiego? Czy to tylko reklamowanie swoich usług?
 

Krzysztof Rutkowski
Mógłbym wystawić zarówno dobre, jak i złe oceny jego pracy, ale chyba i tak uważa mnie za wroga... Do jego zalet zaliczyłbym emocjonalnie pozytywny wpływ na rodzinę pokrzywdzonych. Daje im to, czego nie daje im policja. Wady wolałbym przemilczeć. Co do reklamy, wydaje się, że lubi i umie ją robić. To jest jego sposób oddziaływania na potencjalnych klientów i nie widzę w tym niczego zdrożnego. 

 

Wspomniał Pan o pozytywnym wpływie na rodzinę… Przy innych porwaniach nie rzucano podejrzeń na rodziców, a w tym przypadku mnożą się plotki o „intrydze matki i ojca”. Jakie są tego przyczyny?
 

Zawsze należy zweryfikować najbliższą rodzinę. To normalne i stanowi standard postępowania. W tym przypadku proces wykrywczy ma miejsce na wizji, niemal wszyscy zainteresowani w nim uczestniczą. Również Pan i ja. Moje spojrzenie na zachowanie rodzinny i zeznania nie może być upubliczniane,  ponieważ czytelnicy mogą je utożsamić ze stanowiskiem policji. Zauważyłem to w komentarzach pod wywiadami ze mną dla innych portali. Chciałbym jednak podkreślić, że policja na pewno bada wszystkie możliwe hipotezy i weryfikuje je. Mam silne przekonanie, że również komentarze na forach zawierają wiele wskazówek i skłaniają do wzięcia pod uwagę poszczególnych wersji.
 

 

W programie „Pytanie na śniadanie” na TVP2 powiedział Pan, że są spore szanse na odnalezienie dziecka. Skąd ten optymizm? 
 

Byłem gliną, dalej nim się czuję i dlatego wierzę w polską policję. Mam na myśli normalną policję, a nie żadne „cebosie” (chodzi o Centralne Biuro Śledcze – przyp. red.)… Tyle, że ja mogę być nieobiektywny i "skażony" tą pracą. Tym niemniej w przypadkach, które miałem okazję poznać, zawsze w końcu coś ustalono. Stąd mój optymizm.
 

 

Rozmawiał Aleksander Majewski