1. Nasilają ataki niemieckich polityków zarówno tych zajmujących unijne stanowiska jak w parlamencie krajowym na Polskę i zmiany jakie wprowadza rząd premier Beaty Szydło.

Najbardziej drastycznych określeń wobec naszego kraju (o zamachu stanu) użyli do tej pory przewodniczący PE Martin Schulz i unijny komisarz ds. gospodarki cyfrowej Guenther Oettinger.

Wprawdzie po spotkaniu w Brukseli z premier Beatą Szydło, Schulz złagodził stanowisko i stwierdził, że potrzebne jest więcej rozmów pomiędzy przedstawicielami polskiego rządu i unijnych instytucji ale przed dwoma dniami w wywiadzie dla niemieckiej gazety, znowu stwierdził, „że w Polsce mamy demokrację w stylu Putina”.

Do niemieckich polityków zajmujących wysokie stanowiska unijne, dołączają także ci z Berlina, szef klubu CDU/CSU w niemieckim parlamencie Volker Kauder opowiedział się „za sankcjami dla Polski jeżeli kraj jeżeli kraj ten będzie w dalszym ciągu lekceważył, normy państwa prawa”.

2. To doprawdy zadziwiające, że po tym co się w ostatnich latach dzieje złego w UE głównie za sprawą Niemiec, to właśnie przedstawiciele tego kraju mają czelność coraz częściej pouczać innych.

Przez ostatnie parę lat pouczali i ciągle pouczają Greków, Hiszpanów, Portugalczyków, Irlandczyków, a nawet Włochów i Francuzów w związku z kryzysem w strefie euro, ba to przecież za ich sprawą zostały wymienieni premierzy Grecji i Włoch mimo tego, że reprezentowali koalicje większościowe.

Ostentacyjnie wręcz łamią europejską solidarność energetyczną najpierw poprzez forsowanie Nord Streamu 1, a teraz Nord Streamu 2, mimo tego, że realizacja tej drugiej inwestycji stawia w trudnej sytuacji w zasadzie wszystkie państwa Europy Środkowo-Wschodniej należące do UE i stowarzyszoną z Unią Ukrainę.

W sprawie Nord Stream 2 kluczą twierdząc, że inwestycja jest realizowana przez prywatne firmy rosyjskie i niemieckie ale przecież prawie natychmiast po jej ogłoszeniu wsparł ją w Moskwie wicekanclerz rządu Sigmar Gabriel.

3. Jednak największe „zasługi” w spotęgowaniu problemów UE, ma sama kanclerz Angela Merkel, która latem poprzedniego roku stwierdziła, że jej kraj przyjmie każdego imigranta który przybędzie do Europy.

Kiedy jednak fala imigrantów zaczęła narastać i Niemcy przestali sobie dawać radę ich napływem, na posiedzeniu Rady przeforsowali wręcz „siłowo” tzw. kontyngenty uchodźców, mimo sprzeciwu kilku krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Słowacja, Czechy, Węgry).

Dodatkowo zaatakowani zostali przez Niemców wszyscy ci przywódcy europejscy, którzy już wtedy latem zaczęli mówić o konieczności ochrony zewnętrznych granic UE i konieczności odsyłania do macierzystych krajów wszystkich tych imigrantów, którzy azylu w UE nie dostaną.

Głównym atakowanym przywódcą był latem Wiktor Orban nazywany nawet przez Niemców faszystą ale już na jesieni jego postulaty ochrony zewnętrznych unijnych granic i odsyłania tych którzy nie uzyskają azylu zostały przyjęte przez Radę Europejską.

To niemieckie zaproszenie imigrantów powoduje coraz częściej zawieszanie funkcjonowania strefy z Schengen, poszczególne kraje wprowadzają kontrole graniczne (ostatnio Dania na granicy Z Niemcami, Szwecja na granicy z Danią) ale Angela Merkel wcale nie czuje się odpowiedzialna za to co się dzieje w Europie w związku z masową imigracją.

4. W tej sytuacji po spowodowaniu takie zamętu w UE i to zarówno w sprawach imigracji, jak i funkcjonowania strefy euro czy też solidarności energetycznej, Niemcy zamiast siedzieć cicho, pouczają wszystkich a teraz wybrali sobie do pouczania Polskę.

Wprawdzie główne inspiracje do tego pouczania płyną niestety z Polski od obecnej opozycji ale mimo wszystko politycy niemieccy powinni bardziej ważyć słowa wypowiadając się w polskich sprawach, a tak naprawdę skorzystać z okazji i po prostu siedzieć cicho.

Zbigniew Kuźmiuk