Popyt na mieszkania spadł gwałtownie w momencie wybuchu epidemii koronawirusa, jak piszą w poniedziałkowej analizie eksperci HRE. Spadek ten był wyraźny w marcu i kwietniu. Przy czym zaznaczają, że na obecnym etapie nie należy się spodziewać gwałtownej obniżki cen mieszkań.

Jak możemy przeczytać na portalu forsal.pl:

- Eksperci zauważają, że przez pierwsze dwa miesiące roku, czyli jeszcze przez epidemią, mieliśmy do czynienia w dużym popytem na nieruchomości i wyraźnym wzrostem cen. Piszą, że w pierwszym kwartale w sześciu największych miastach klienci kupili 18,9 tysięcy mieszkań, co było "najwyższym wynikiem w historii".

I dalej:

- Według analityków, powód jest prosty: Polacy dokonują obecnie dużych transferów swoich oszczędności: np. rezygnują z coraz gorzej oprocentowanych lokat, inwestują w złoto i nieruchomości. O ile jednak - jak zauważają - na rynku złota mamy do czynienia z dużą zmiennością cen, to ceny nieruchomości są bardziej stabilne. Wskazują też, że choć sytuacja na rynku najmu nie jest już tak dobra jak rok temu, to nie mamy do czynienia z gwałtownym załamaniem.

Na temat działań rządu wspierających Polaków podczas wychodzenia z kryzysu po epidemii koronawirusa czytamy:

- Elementem wspomagającym rynek najmu ma też być rządowy program dopłat do czynszów dla osób z problemami finansowymi. Do wzięcia ma być do 1,5 tys. zł miesięcznie przez pół roku. Dofinansowanie ma być kierowane nie tylko do najemców całych mieszkań, ale też do najemców pokoi. W efekcie - jak zauważają analitycy HRE - jest to program wspierający zarówno najemców, jak i właścicieli.

I dalej:

- W perspektywie roku eksperci HRE prognozują dalszą stabilizację cen na rynku nieruchomości z możliwością niewielkich odchyleń. "Wykluczamy przy tym możliwość większej niż kilkuprocentowa korekty cen i to nawet jeśli kryzys weźmie górę, wzrośnie bezrobocie, płace Polaków przestaną rosnąć, a banki nie tylko nie poluzują kryteriów udzielania kredytów mieszkaniowych, ale jeszcze mocniej zakręcą kurki z pieniędzmi. Powód jest prosty - przed epidemią nasz rynek nie rósł zbyt mocno (np. na tle innych krajów Europy), a jego fundamenty były racjonalnie oparte o rosnącą zamożność społeczeństwa przy niewielkiej skali spekulacji".

 

mp/pap/forsal.pl