Zdaniem prof. Piotra Jaroszyńskiego źródła wojującego feminizmu znajdują się, o dziwo, w dziełach klasyków marskizmu, nawet u Marksa i Engelsa. „Bo tak naprawdę w feminizmie niechodzi o równouprawnienie (sufrażystki) ani o walkę z dyskryminacją, ale o rozbicie rodziny” – napisał uczony i dodał, że „rozbić rodzinę, to oderwać kobietę od męża, od ogniska domowego i od własnych dzieci. Bez kobiety nie ma rodziny”.

Zdaniem prof. Piotra Jaroszyńskiego komuniści doskonale wiedzieli, że odłączenie kobiety od życia rodzinnego będzie kresem samej rodziny. A komunizm mógł zaistnieć dopiero wówczas, gdy rodzina zniknie jako zjawisko cywilizacyjne.

„Kobieta jest wciąż jeszcze niewolnicą domową, mimo wszystkie wyzwalające ją ustawy, przytłacza ją, dusi, ogłupia, poniża drobne gospodarstwo domowe (…). Prawdziwe wyzwolenie kobiety, prawdziwy komunizm, rozpocznie się dopiero wtedy, gdzie i kiedy rozpocznie się walka masowa (…) przeciw temu drobnemu gospodarstwu domowemu, a raczej jego masowa przebudowa w wielkie gospodarstwo socjalistyczne” – mówił sam Lenin.

Tę retorykę przejęli dziś także genderyści. Zdaniem profesora nie odwołują się explicite do komunizmu, bo dobrze wiedzą, że ten jest jeszcze zbyt skompromitowany. Jednak mogą pracować nad drogą do niego, a więc nad niszczeniem rodziny. Dziś wywabia się kobietę z domu proponując jej np. rolę buisness woman.

Przeciw rodzinie działają też niektóre nauki humanistyczne, zwłaszcza socjologia i psychologia. Dziś można już wmówić dziewczynce, że tak naprawdę jest chłopcem. I ta w końcu w to uwierzy, zażąda zmiany płci biologicznej. Z czasem płciowość w całym społeczeństwie ulegnie zaburzeniu. „A w tedy żegnaj, normalna rodzino, i to w wymiarze kolejnych pokoleń, których już nie będzie” – napisał prof. Piotr Jaroszyński na łamach „Naszego Dziennika”.

Pac/niezlomni.com