Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Ambasadorem USA w Polsce będzie Georgette Mosbacher, która słowami, że polskie ,,prawo o Holokauście rozpętało antysemickie nastroje'' pokazała swój kunszt dyplomatyczny, zanim jeszcze nawiedziła Polskę. Czy szykuje nam się druga ambasador o subtelności i przekonaniach pani Anny Azari?

Leszek Żebrowski, historyk, ekonomista, publicysta: Osoba, która jest, czy ma być ambasadorem, nie ma prawa wtrącać się w wewnętrzne sprawy kraju, w którym urzęduje. To, co powiedziała p. Mosbacher, przypomina lata I RP, gdy niejaki Repnin decydował o naszym losie.

Od poruszania (publicznego) spraw innego kraju jest głowa państwa, minister spraw zagranicznych, ale nie podrzędny urzędnik! Suwerenny kraj nie może pozwolić na tolerowanie takich zachowań, inaczej pozwala się ośmieszać. Reakcji z naszej strony w wymiarze praktycznym nie było, a przecież jest taka formuła: persona non grata. Na takie zachowanie może sobie pozwolić kraj silny i suwerenny, co jest okazaniem pewnej pobłażliwości, albo kraj zależny, który sam sobie nakłada kaganiec. Jesteśmy niestety w tej drugiej sytuacji...

Szef MSZ J. Czaputowicz tłumaczył w RMF, że wobec naszej ustawy o IPN i ściganiu kłamliwej narracji ,,…jest ciągle pewna nieufność, zaniepokojenie tą sytuacją (…) W stosunkach z USA i Izraelem jest to problem'' i stwierdza za J. Gowinem ,,…że należy pewną decyzję podjąć'', czyli - zmienić tę ustawę. Czy to próba ,,wstawania z kolan'' aby… paść na twarz?

Wszystko na to wskazuje, że decyzje w tej sprawie już dawno zapadły i będą spełnione oczekiwania Izraela. Rząd ma tylko jeden kłopot - jak to przedstawić i uzasadnić społeczeństwu. Ustępstwa pod takim naciskiem spotęgują w kraju obawy, że jesteśmy coraz mniej u siebie i nic - bez zgody sił zewnętrznych - zrobić nie możemy.

Na razie władza ma praktycznie rozwiązane ręce - protesty, bardzo mizerne, mają miejsce w internecie. W parlamencie prawie cała opozycja jest zachwycona, że zagranica "przykłada" rządowi. Tak pojmują swój interes: im gorzej, tym lepiej. Polacy mają niewielki wpływ na to wszystko, co się wokół nich dzieje. Pozostaje kartka wyborcza, ale to działa z opóźnieniem.

Jak ocenia Pan 15 pytań referendalnych prezydenta Andrzeja Dudy?

Cały pomysł z referendum jest bez sensu. Powinna się odbywać publiczna dyskusja na ten temat i przygotowanie społeczeństwa na zmiany, które muszą nastąpić. W sytuacji, gdy nie ma szans na formalną zmianę konstytucji (opozycja powie "nie, bo nie" z wiadomych względów), należy się skupić na uświadamianiu wyborców, o co chodzi, jakie są oczekiwania i możliwości.

Pytania muszą być jednoznaczne, proste, krótkie. O co w tym wszystkim chodzi?

Musimy określić, czy chcemy nowej konstytucji, czy wystarczy poprawiać obecnego "potworka Kwaśniewskiego". Pytania nie mogą być szczegółowe, dotyczyć spraw socjalnych, bieżącej polityki. Czy jesteśmy w jakiejś strukturze międzynarodowej, to nie dotyczy konstytucji, bo sytuacja może się zmienić, nawet z dnia na dzień. I co wtedy?

Fundamentalna sprawa to określenie ustroju państwa. Obecny jest niewydolny, wyborcy nie rozumieją, o co spiera się rząd z prezydentem, prezydent z ministrem, sejm i senat z rządem itp. Kompetencje i ich rozdział muszą być jednoznaczne. A tak nie jest.

Szczególnie ciekawe w tym zestawie jest pytanie prezydenta o zgodę lub jej brak na ,,zapisanie w konstytucji gwarancji suwerenności Polski w UE i zasady wyższości Konstytucji nad prawem międzynarodowym i europejskim''. To dość dziwna teza, bo nie jest chyba możliwe być realnie suwerennym krajem i należeć do Unii Europejskiej?   

Tego rodzaju suwerenność nie będzie wynikać z samej konstytucji. Niezależnie od tego, co napiszemy, urzędnicy unijni albo to wymuszą, albo to ominą, albo załatwią "swoje" sprawy w jeszcze inny sposób. Państwo suwerenne, to państwo silne, silnymi rządami stojące. Władza krajowa musi mieć kręgosłup, dobrze dobranych i pewnych sojuszników zewnętrznych, wolę polityczną popartą sytuacją wewnętrzną. Jeśli będzie umiejętnie stawiać opór eurokratom, czyli de facto uzurpatorom z wypaczoną mentalnością, to nas obroni. Na razie tego nie ma. Opozycja odgrywa rolę silnej, jawnej agentury, która niczego się nie boi, bo osiem lat, gdy rządzili, jest w propagandzie pokazywane jako zło, ale nic z tego nie wynika. Żaden minister, tym bardziej premier nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności, choćby konstytucyjnej. Jak nie teraz, to kiedy? Jak nie ta władza, to kto?

Dziękuję za rozmowę