Policja kojarzy im się z władzą, a ta obecna jest ucieleśnieniem ich najgorszych koszmarów, choć ogólnie sprzeciwiają się każdej władzy, dlatego podłożyli ładunki pod radiowozy. Anarchiści nie kryli się z tym, że próba zamachu miała motyw polityczny. Trzej mężczyźni dokładnie to powiedzieli podczas przesłuchań. 

Zamachowcy należeli do środowiska skrajnych anarchistów, a mieszkali w jednym z warszawskich squatów. Najmłodszy z nich miał 17 lat, najstarszy- 35. Na wniosek prokuratora okręgowego, sąd aresztował ich na okres 3 miesięcy.

Portal Niezalezna.pl ustalił, że część z trójki zatrzymanych anarchistów miała powiązania z niemieckimi bojówkarzami, którzy wywołali zadymę na Marszu Niepodległości w 2011. Lewacy pobili młodego mężczyznę, napadli na grupę rekonstrukcyjną oraz poturbowali dziennikarza Gazety Polskiej. Wśród zatrzymanych są osoby, które prawie 5 lat temu sprowadziły do Polski zadymiarzy z Niemiec, a następnie ich ukrywały. Po wydarzeniach podczas Marszu Niepodległości zatrzymano ok. 100 młodych Niemców, zaś osoby, które ich sprowadziły, znalazły się w kręgu zainteresowania polskich służb.

Oprócz Marszu Niepodległości, na którym od tamtej pory lewactwo nie zostawia suchej nitki, do głowy przychodzi jeszcze coś innego- skandaliczne wydarzenia wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu. "Młodzi, wykształceni i z wielkich ośrodków" pluli na wszystkie świętości. Największa manifestacja, zwołana przez Dominika Tarasa, odbyła się z 8 na 9 maja 2010, ale nieustannie dochodziło do przepychanek, a modlący się ludzie byli notorycznie zaczepiani czy popychani przez grupki lewackich nihilistów. W starszych ludzi rzucano niedopałkami od papierosów, oddawano mocz na znicze, wokół krzyża grano w ciuciubabkę. Na manifestacji zorganizowanej przez Tarasa krzyżowano pluszowego misia, zbudowano krzyż z puszek po piwie Lech (nazwa, niestety, również nieprzypadkowa), krzyczano "Chcemy Barabasza!", a z okna wychylał się mężczyzna przebrany za papieża i pozdrawiał tłum. Trudno, by wydarzenia, jakie tam się rozegrały, były inspirowane przez Polaków. W tłumie "zwolenników przeniesienia krzyża" można było dostrzec wystrojoną "bananową" "ajfonową" młodzież, ale i ludzi niemal żywcem wyjętych ze squatów. Manifestacja "własnych poglądów" przerodziła się w szyderczy rechot i profanację wszystkich świętości. Szydzono ze śmierci 96 osób, a także z Jezusa i wiary. Sam Taras powiedział 9 sierpnia: "Cyrk się udał!"

Anarchizm i nihilizm to stan umysłu. Może "choroba wieku dziecięcego". Odrzucenie wszelkich wartości miesza ludziom w głowach, a przy okazji niszczy państwo. Nie można na to pozwolić.

jmj