Jak wskazuje ONZ, linie lotnicze w tym roku wyemitują do atmosfery prawie miliard ton dwutlenku węgla, przez co lotnictwo w ciągu najbliższych trzech dekad może zastąpić energetykę na niechlubnym pierwszym miejscu w kwestii emisji CO2. 

Jak się okazuje, konsumenci coraz częściej... wstydzą się korzystać z tej drogi transportu. Szwedzi ukuli nawet termin „flygskam”, oznaczający wstyd przed lataniem. Jak się okazuje, jego użycie skutecznie odwodzi turystów od weekendowych wypadów samolotem – SAS podał, że jego ruch spadł o 2 proc. w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy. Spada też odsetek pasażerów korzystających z lotów krajowych. Postawa określona w Szwecji jako "flygskam" staje się coraz bardziej rozpowszechniona również we Francji, tyle że pod hashtagiem #avihonte- znaczenie jest jednak to samo.

Kiedy lotnictwo traci, zyskuje kolej. Tak jak np. w Austrii, gdzie państwowa linia kolejowa zamówiła 13 nowych pociagów sypialnych. Z kolei Niemcy chcą obniżyć podatki za przejazdy pociągami o prawie dwie trzecie, zwiększając za to opłaty za loty. 

Jak wskazują zwolennicy "flygskam" czy "avihonte", każdy lot generuje tony dwutlenku węgla. Pierwszych samolotów z silnikami hybrydowymi czy elektrycznymi doczekamy się najwcześniej w roku 2030. 

tag/Forsal.pl, Fronda.pl