Czterech Polaków zostało zatrzymanych podczas zamieszek w Hamburgu - wynika z informacji Polskiego Radia. Potwierdził to rzecznik prasowy miejscowej policji. O losie bojówkarzy zadecyduje sąd.

W rozmowie z Polskim Radiem rzecznik prasowy policji w Hamburgu potwierdził, że wśród licznych zatrzymanych podczas starć z policją w czasie szczytu G20 są polscy obywatele. – Nie mogę powiedzieć, czy i kiedy zostanie wystawiony przeciwko nim sądowy nakaz aresztowania – powiedział rzecznik.

Wyjaśnił, że czwórka Polaków została zatrzymana, bo jest podejrzana o popełnienie czynów karalnych.

Policja podała, że podczas demonstracji w Hamburgu zostało aresztowanych łącznie 186 osób, w tym 51 cudzoziemców. Oprócz Polaków także Francuzi, Włosi, Hiszpanie, Holendrzy, Szwajcarzy i Austriacy. Szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere porównał ich do neonazistów i islamskich terrorystów.

Minister sprawiedliwości Heilo Maas zaproponował utworzenie europejskiej kartoteki ekstremistów.

W zamieszkach zostało rannych blisko pół tysiąca policjantów. Liczba poszkodowanych po stronie protestujących nie jest znana – odmawiali przyjęcia pomocy lekarskiej.

– To nie byli demonstranci. To byli przestępcy z Niemiec i Europy, siejący chaos bez zahamowań. Oni atakowali ludzi, plądrowali i podpalali – powiedział de Maiziere w Berlinie.

Uczestnicy zamieszek nie są – mówił szef resortu spraw wewnętrznych – przeciwnikami G20, jak się ich nazywa w środowisku lewicowym.

– Są oni godnymi pogardy przestępczymi ekstremistami, tak samo jak neonaziści i islamscy terroryści – powiedział. – Ten, kto rzuca w policjantów płytami chodnikowymi, jest winny próby morderstwa – dodał de Maiziere.

przk/tvp.info