Ostatnie słowa europosła Janusza Lewandowskiego o tym, że Parlament Europejski powinien debatować raczej o sytuacji w Polsce. niż o Aleppo, odbiły się szerokim w mediach. Polityk odniósł się do swojej niedawnej wypowiedzi. 

Janusz Lewandowski w wywiadzie udzielonym dla Programu 1 Polskiego Radia stwierdził, że słowa przez niego wypowiedziane, zostały zrozumiane w niewłaściwy sposób. 

"Mówiłem, dlaczego niefortunna jest w czasie debata o Polsce z kilku powodów w Parlamencie Europejskim. Ona jest nieuchronna, bo Polska dostarcza coraz to nowych powodów dla debat o praworządności. Natomiast jest to rocznica stanu wojennego, parlament jest trochę w gorączce wyborczej i patrzy na Aleppo - taki był sens mojej wypowiedzi" - wyjaśniał europoseł. 

Jak dodawał, jeżeli ktoś poczuł się urażony jego słowami, jest gotów przeprosić. 

Mówił, że główną intencją jego wypowiedzi było wskazanie na niefortunny termin debaty. Jednak wyjaśnienia Lewandowskiego nie był do końca zrozumiałe:

"Miałem na myśli złe ulokowanie w czasie tej debaty. Bo jest Aleppo, bo trzeba patrzeć na Aleppo i dlatego również szczyt europejski przedłużył sankcje. Mniej z powodu zachowania Rosji na Ukrainie, bardziej z tego powodu, że właśnie jest Aleppo i Władimir Putin ma krew na rękach. Dokładnie taka była intencja moich słów".

emde/fakty.interia.pl