Artur Zawisza: Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego reprezentujący nasz kraj, a wywodzący się z Platformy Obywatelskiej, stał się jednego wieczoru pośmiewiskiem dla całego kraju. Więcej na temat jego przygody jest kąśliwych dowcipów niż posępnych złorzeczeń. Wynika to zapewne z tego, iż rodacy rozumieją, że nawet szef eurokampanii wyborczej rządzącej partii też czasem musi się napić, aczkolwiek woleliby, że był wówczas mniej elokwentny. Złośliwi tylko dopytują, czy głębię przemyśleń eurodeputowanego spowodowały konwencjonalne trunki znane i posłom z Wiejskiej, czy może bardziej europejskie odurzacze w proszku.

Jakkolwiek by nie było, to warto pokusić się o uwagę, iż kluczowe pytanie skierowane przez polskiego parlamentarzystę do umundurowanych Niemców brzmiało całkiem zasadnie: Czy pan kiedykolwiek był w Auschwitz? W obliczu niemieckiej polityki historycznej współtworzonej na poziomie kulturowym przez np. film "Nasze matki, nasi ojcowie" trzeba Niemcom codziennie zadawać takie pytanie.

Szkoda tylko, że Platforma Obywatelska nie robi tego na trzeźwo, ale dopiero w stanie odurzenia zaczyna mówić bardziej z sensem. Jednakowoż przy tej okazji wcale nie potrzeba zabierać innym pasażerom lotniskowych wózków na walizki i tu poseł do Parlamentu Europejskiego pan Jacek Protasiewicz powinien się wstydzić.

Not.m

Czytaj także: 

Pijany poseł PO awanturuje się na lotnisku?