"Kobietom fizycznie zagraża PiS, nienawidzący nas, mający chorą obsesję na punkcie naszych ciał, naszych praw i naszej wolności. My nie walczymy o rankingi, tylko o życie!"- powiedziała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Marta Lempart, inicjatorka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Swego czasu Lempart "zabłysnęła" wpisem na Twitterze o miesięcznicy smoleńskiej: "Lepsza Polska modliła się, żebyśmy wszyscy zdechli". W wywiadzie dla TOK FM Lempart ogłosiła natomiast koniec kobiecych kompromisów. Feministka została zaproszona do radia, aby podsumować swoją działalność w kończącym się roku. 

"Dla mnie bardzo ważne jest to, że to właśnie polskie kobiety stały się katalizatorem. Od naszych protestów zaczęły się protesty Międzynarodowego Strajku Kobiet. Cieszy mnie to, że zarówno hasło „solidarność naszą bronią”, jak i znak graficzny są autorstwa Polek"- stwierdziła. Zdaniem Marty Lempart, politycy coraz bardziej liczą się z "siłą kobiet" i- metodą małych kroków-starają się uniknąć zwarcia. Mężczyźni rozdający karty w polskiej polityce wiedzą bowiem, jak wielka jest siła Strajku Kobiet. 

Feministka zaczęła również mówić o "rozwiązaniach siłowych". Brzmi niepokojąco. Inicjatorka Strajku Kobiet w następujący sposób wyjaśniła, co konkretnie miała na myśli:

"Od razu mówimy o tym, na czym nam zależy. Nie cofamy się ani o krok i nie damy się zagadać. Mamy kilka dobrych polityczek. To zabawne, że płeć przestaje mieć znaczenie, gdy to mężczyźni mają oddać władzę"- powiedziała. Zabawne, że o tłamszeniu kobiet mówi obywatelka kraju, którego premierem była do niedawna kobieta i ta sama kobieta po rezygnacji z funkcji premiera pozostała z ważną misją w rządzie...

yenn/TOK FM, Fronda.pl