Redaktor naczelny "Newsweeka" w swoim internetowym programie "Tomasz Lis" gościł... chór. Chór oburzonych nowelizacją ustawy o IPN, która zakłada m.in. kary grzywny lub nawet pozbawienia wolności za publiczne wypowiedzi przypisujące Polsce współodpowiedzialność za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej.

Nowelizację krytykowali, kolejno: prof. Tomasz Nałęcz, były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. historii i dziedzictwa narodowego, mecenas Roman Giertych oraz były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Same gwiazdy, można by rzec! 

Zdaniem Nałęcza, ustawa jest "skandaliczna".

"Usiłuje się nas przekonać, że to chodzi o walkę z „polskimi obozami śmierci”. A gdzie to jest tam sformułowane?"-zastanawiał się były doradca prezydenta Komorwskiego. Może nie wprost, ale... voilà:

 

 

Sformułowanie "polskie obozy śmierci" to zresztą jeden z wielu przykładów przypisywania Polsce współodpowiedzialności za Holokaust.

Z kolei w ocenie byłego prezydenta, Aleksandra Kwaśniewskiego, ustawa "wypacza fakty".

"Ustawa o IPN jest elementem polityki historycznej PiS. W tej polityce Polacy są wyłącznie ofiarami i bohaterami"-powiedział Kwaśniewski.  Cóż, trudno to w ogóle skomentować, bo kim innym mieliby być, zwłaszcza w II wojnie światowej?

Dla mecenasa Romana Giertycha natomiast, "zakazywanie ustawą nawet kłamliwych i głupich wypowiedzi, jest po prostu głupie". Problem w tym, że tego rodzaju wypowiedzi są nie tylko "kłamliwe i głupie", ale również szkodliwe i nie padają z ust jakiegoś "Cześka spod budki z piwem", są natomiast powtarzane na całym świecie! Pozostaje jedynie załamać ręce...

yenn/Newsweek.pl, Fronda.pl