Marek Lisiński, były szef fundacji "Nie lękajcie się", jest być może dalece bardziej obciążony, niż dotąd sądzono.

Kilka ledwie dni temu "Gazeta Wyborcza" podała, że Lisiński "wyłudzał" pieniądze od ofiary molestującego duchownego. Gdy autentyczna ofiara pedofilii klerykalnej wygrała wysokie odszkodowanie, Lisiński poprosił ją o pożyczkę 30 tys. złotych, tłumacząc, że choruje na raka trzustki. Dostał pieniądze, ale... nie chciał później potwierdzić faktu hospitalizacji, a według ofiary nie zachowywał się bynajmniej jak człowiek ciężko chory i po poważnej operacji...

W efekcie Lisiński zrezygnował z prezesowania fundacji "Nie lękajcie się", wydając oświadczenie, w którym przeprosił za "narażenie na szwank" opinii fundacji swoimi działaniami.

Teraz kolejne zarzuty stawia mu "Wirtualna Polska". Medium zajęło się historią rzekomego molestowania samego Lisińskiego; twierdził on zawsze, że w dzieciństwie był ofiarą księdza pedofila.

W 2017 roku Lisiński skontaktował się z księdzem Zdzisławem Witkowskim, proboszczem parafii w Korzeniu niedaleko Płocka. Przedstawił się jako były ministrant tej parafii i prosił o pożyczkę pieniędzy na leczenie żony. Otrzymał 23 tysiące złotych, miał wkrótce zwrócić całą kwotę. Ale kapłan dowiedział się szybko, że został... oszukany w sprawie choroby żony. Zażądał zwrotu pieniędzy, a wówczas, pisze "Wirtualna Polska", Lisiński... oskarżył go o molestowanie w latach 80.

Przeprowadzono postępowanie i ks. Witkowski został ukarany 3-letnim zawieszeniem od posługi kapłańskiej, choć nie było konkretnych dowodów. Byli ministranci z parafii ks. Witkowskiego zaprzeczali, by kiedykolwiek dochodziło do jakichś ekscesów. Nawet sam Lisiński wnioskował ostatecznie o uniewinnienie Witkowskiego. Sporządzona w sprawie opinia psychologiczna nie potwierdziła, by kapłan miał skłonności pedofilskie.

"Zostałem w to wszystko wrobiony. Marek Lisiński jest osobą, która udaje ofiarę. Biskup [Piotr Libera - red.] chciał szybko zamknąć sprawę oskarżenia. Nie narażać diecezji na ataki mediów, proces i odszkodowanie" - powiedział ks. Witkowski portalowi "WP".

"WP" ujawniła też list, jaki Lisiński wysłał do diecezji płockiej, z którą wojował w sprawie pedofilii. Okazało się, że obiecał wycofać się nawet z działalności publicznej, jeżeli... otrzyma 200 tysięcy złotych odszkodowania za molestowanie, którego miał rzekomo doświadczyć w latach 80.

Sprawa Lisińskiego stała się także elementem książki publicysty "Naszego Dziennika" Sebastiana Karczewskiego. Dziennikarz dotarł do dokumentów Kongregacji Nauki Wiary, na podstawie których skazano ks. Witkowskiego; okazało się, że były to dokumenty nierzetelne i zmienione względem tych, jakie pierwotnie wypracowano w Płocku. Wg Karczewskiego Lisiński nie jest żadną ofiarą, ale chciał po prostu wyłudzić pieniądze; bp. Piotra Liberę publicysta oskarżył o działanie "pod publiczkę" w celu zrobienia kariery.

To fundacja Marka Lisińskiego "Nie lękajcie się" przygotowała słynną "mapę pedofilii" w Kościele w Polsce, pełną czystej wody absurdów. Lisińskiemu udało się ponadto dostać do papieża Franciszka razem z poseł Joanną Scheuring-Wielgus, co stało się okazją do wielkiego propagandowego uderzeniaw Kościół katolicki w Polsce.

bsw/wp.pl