Tomasz Lis po raz kolejny zaskakuje. Tym razem krytycznie ocenił akcję dotyczącą Powstania Warszawskiego, w którą zaangażowano Mike Tysona. Zapomniał jednak o jednej rzeczy.
„Nie wolno nam nigdy o tym zapomnieć – mówił bokser Mike Tyson, chwaląc bohaterstwo powstańców warszawskich. – Mogę być niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej, ale to oni są prawdziwymi bohaterami”
- mówi Tyson w spocie, o którym więcej piszemy TUTAJ.
To jednak nie spodobało się redaktorowi naczelnemu „Newsweeka”, który na twitterze napisał:
„Skazany za gwałt, wieloletni totalny narkoman, bankrut, z opaską powstańczą oddaje cześć Powstaniu Warszawskiemu. Ktoś chyba dostał od Tysona sierpowym w łeb. Co roku nowy pomysł na ośmieszanie pamięci o Powstaniu”.
Jeden z internautów przypomniał mu jednak dość niewygodny w kontekście owego wpisu fakt:
„Czytałem Pana wywiad z Tysonem. Kiedy Pan go przeprowadzał, myślał Pan o byłym pięściarzu podobnie?”.
Czytałem Pana wywiad z Tysonem. Kiedy Pan go przeprowadzał, myślał Pan o byłym pięściarzu podobnie?
— Hubert Kęska (@KeskaH) 30 lipca 2018
dam/twitter,Fronda.pl