Łukarz Warzecha skomentował na łamach Wirtulanej Polski ustawę o ziemi Prawa i Sprawiedliwości. Uważa on, że jest to ustawa ograniczająca wolność, w istocie wprost radykalnie. Oznacza też de facto ograbienie tych, którzy ulokowali swoje oszczędności w ziemi rolnej. Według Warzechy nic nie usprawiedliwia takich działań PiS, które są przejawem etatystycznego, zabobonnego przekonania. Zdaniem autora polską ziemię przed obcym kapitałem można byłoby chronić, nie naruszając wolności Polaków.

 

"Można by rzec, że na poziomie metapolitycznym ustawa uchwalona przez PiS jest znacząca - pokazuje, jak partia rządząca postrzega kwestię własności. Można by, ale byłby to błąd. Masowy wykup ziemi przez cudzoziemców może być bowiem faktycznie problemem i postawienie tu jakichś barier nie jest bezzasadne" - pisze Warzecha, dodając zarazem, że rozwiązania przyjęte przez PiS są fatalne.

"W poprzednim reżimie prawnym [nabywcy ziemi] mieli do tego pełne prawo, podobnie jak mieli prawo liczyć na to, że polskie państwo nie ograniczy im niespodzianie prawa do dysponowania własnością. Tymczasem państwo ich tego prawa pozbawiło, ustanawiając prawo pierwokupu dla Agencji Nieruchomości Rolnych, co oczywiście skutkuje natychmiastowym, dramatycznym spadkiem wartości posiadanej ziemi. Wściekłość bierze, gdy słyszy się dziś zwolenników przyjętego rozwiązania, którzy z pogardą mówią o pokrzywdzonych w ten sposób Polakach, że "ziemia rolna jest do uprawy, a nie lokowania kapitału" - ocenia dalej.

"Po drugie - są rolnicy, którzy chcieliby swoją ziemię sprzedać za jak najwyższą cenę. Bo są starzy i nie mają dzieci; bo dzieci nie chcą tej ziemi; bo potrzebują pieniędzy; bo na starość chcą się przenieść do miasta. Powodów może być mnóstwo, tak jak mnóstwo jest ludzkich losów. Mocno się ci rolnicy rozczarują, gdy okaże się, że prawo pierwokupu ma ANR, a jeśli nawet agencja wyrazi zgodę i ziemię kupi inny rolnik, to oczywiście za o wiele mniejsze pieniądze, niż zapłaciłby wcześniej. Bo nie będzie to już sprzedaż na wolnym rynku, a ziemi nie da się łatwo odrolnić i przeznaczyć na co innego niż uprawa".

"Przy tym wszystkim uchwalone prawo zapewne problemu nie rozwiąże. Przekonanie, że tam, gdzie da się dużą moc decyzyjną urzędnikom - w tym wypadku z ANR - złe zjawiska i nieprawidłowości znikną, nosi cechy zabobonu. Jest dokładnie przeciwnie: wszechmoc urzędasów i ich faktyczny monopol na obrót ziemią będą sprzyjały korupcji i przekrętom" - ocenia Warzecha.

Cały felieton na łamach "Wirtualnej Polski".

bjad