Portal Fronda.pl: Ruch Narodowy przekształca się w partię. Powstanie nowa jakość na polskiej scenie politycznej?

Łukasz Warzecha: Poza pewną formalnością w gruncie rzeczy nic się nie dzieje. Ruch Narodowy już od około dwóch lat funkcjonuje na polskiej scenie politycznej. Wiele osób, nawet tych lepiej zorientowanych w życiu politycznym, zapewne nawet nie wie, że nie była to partia. Kandydaci Ruchu startowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w wyborach samorządowych. Co więcej nie ma też żadnej różnicy wziąwszy pod uwagę ofertę programową. A ta jest cały czas bardzo mało sprecyzowana i skrystalizowana. Nie sądzę, by można było mówić o jakiejkolwiek znaczącej zmianie w stosunku do tego, co było do tej pory.

Zmienia się na przykład sposób zarządzania, bo znacznie więcej odpowiedzialności spocznie teraz na prezesie partii, Robercie Winnickim.

Rzeczywiście, będzie to formalnie inne rozwiązanie. Nie sądzę jednak, by zapoczątkowało jakieś, na przykład, walki w Ruchu Narodowym czy jakościową zmianę w jego funkcjonowaniu. Powtarzam, to formalność. Robert Winnicki, obok kilku innych działaczy, i tak był już twarzą narodowców. To nadal będą te same osoby, bo partia ta nie ma poza nimi znanych twarzy i musi się na nich opierać.

Jak dotąd narodowcy mieli w wyborach dość niskie poparcie. Przekształcenie w partię w niczym tu nie pomoże?

Nie, myślę, że nie będzie miało żadnego wpływu na wyniki. Istotne jest jednak to, że partie, po osiągnięciu odpowiedniego rezultatu wyborczego, dostają subwencje. Trzeba mieć przynajmniej 3 proc. Mam jednak ogromne wątpliwości, czy Ruch Narodowy zdoła przekroczyć ten pułap w kolejnych wyborach parlamentarnych.

Jak ocenia pan dotychczasową rolę Ruchu Narodowego w polskiej polityce, zwłaszcza w kontekście wojny ukraińskiej? Liderzy narodowców wyrażali się o tym konflikcie niekiedy dość ambiwalentnie.

To prawda, choć sam Ruch Narodowy nie zajął jako całość zdefiniowanego stanowiska. Byłoby jednak dużo głosów, które należałoby chyba określić jako antyukraińskie. Powiem szczerze, że jestem rozczarowany Ruchem Narodowym. Sądziłem, że będzie to bardziej dynamiczna formacja, która stanie się istotnym elementem oporu wobec rządzącego estabilishmentu. Myślałem, że stworzy jakąś nową jakość, która jest moim zdaniem niezwykle potrzebna. Układ pomiędzy partiami rządzącymi a główną opozycją nie przynosi nam niczego nowego. Narodowcy tu rozczarowują. Jest tam na pewno duży potencjał niezadowolenia, który próbują wykorzystać. Robią to jednak mało efektywnie, wszystko jest bardzo ospałe, krystalizuje się powoli. Nie wiadomo, gdzie Ruch Narodowy stoi programowo, bo nie ma niczego w rodzaju dobrze zdefiniowanego i opisanego programu. Moim zdaniem nie jest to jeszcze dojrzały gracz, choć to może się zmienić.

Swoją tożsamość polityczną narodowcy budują w kontraście do głównej opozycyjnej partii prawicowej. Ataki na PiS są często bardzo agresywne. Taka retoryka przynosi Ruchowi Narodowemu korzyści?

Myślę, że jest to jedyna rzecz, jaką narodowcy mogą rozsądnie zrobić w sensie taktyki politycznej. PiS zyskuje wśród młodych, prawdopodobnie ze względu na dwie rzeczy. Po pierwsze antysystemowość, w sensie sprzeciwu wobec obecnego systemu politycznego, a po drugie ze względu na niezadowolenie ludzi młodych z obecnej sytuacji. Ruch Narodowy konkuruje więc z PiS o tę samą grupę wyborców. Oczywiście, wróg też do pewnego stopnia jest wspólna, bo są nim ci, którzy obecnie rządzą Polską.

Dlaczego wyniki wyborcze Ruchu Narodowego są więc cały czas dość niskie?

Wynika to z kilku rzeczy. Po pierwsze, to małe doświadczenie polityczne liderów. Po drugie, kwestia pieniędzy, które odgrywają ogromną rolę, a pod tym względem partie polityczne istniejące od lat mają gigantyczną przewagę, co jest, moim zdaniem, nieuprawnione i niesprawiedliwe. Blokuje się w ten sposób wejście nowych sił politycznych. Po trzecie istotne jest słabe zdefiniowanie własnych celów; choć Ruch Narodowy opiera się w dużej mierze na emocjach, to brak zdefiniowanego programu zapewne wiele osób odrzuca. Wreszcie należy wspomnieć o grupie, do której narodowcy się odwołują. Młodzi i zbuntowani mają duży potencjał chwilowego zapału, ale trudno bywa im się zaangażować w systematyczną i długotrwałą aktywność. Łatwo jest zwołać dużą grupę ludzi na demonstrację, ale znacznie trudniej zagonić ich do nudnej, systematycznej pracy nad budowaniem ugrupowania. To o wiele mniej ekscytujące niż demonstracja, a Ruch Narodowy z samej swojej natury odwołuje się do takich właśnie „demonstracyjnych” emocji niż do żmudnej pracy. Z drugiej strony odwołuje się zarazem do tradycji Romana Dmowskiego, a więc właśnie do tradycji systematycznej i powolnej pracy nad rozbudzeniem świadomości ludzi.

Jak radzą sobie narodowcy z tą tradycją? Jest przenoszona na współczesność w sposób rozsądny, czy mamy do czynienia z bezcelową próbą transplantacji koncepcji, które nie mają przełożenia na dzisiejszą rzeczywistość?

Dotyczy to zapewne przede wszystkim kwestii rosyjskiej. Myślę jednak, że nikt rozsądny nie może dziś twierdzi, iż Dmowski miałby teraz taki sam stosunek do Rosji jak w latach poprzedzających I wojnę światową. Zmieniła się geopolityka. Odwołania do Dmowskiego będące czysto mechanicznym przeniesieniem jego pomysłów w nasze czasy nie są mądre. Z drugiej strony w Ruchu Narodowym jest wiele odwołań do wartościowych idei Dmowskiego. Chodzi mi tu na przykład o myślenie w kategoriach państwa, a nie emocji, o budowanie niezależności narodowej opartej na rozbudzeniu narodowej świadomości. Zastanawiam się jednak, na ile jest to świadome, a na ile pozostaje w sferze deklaracji. Wśród liderów bez wątpienia są osoby, które rozumieją idee Dmowskiego i są w stanie przenosić je na współczesność inteligentnie. Czy to samo dotyczy całej zbiorowości członków i sympatyków Ruchu Narodowego, pewności nie mam.

Niekiedy lokuje się polski Ruch Narodowy w ogólnoeuropejskim nurcie radykalnej prawicy, która kontestując Unię Europejską i współczesną zachodnią cywilizację zbliża się do Rosji. Można tu wymienić choćby węgierski Jobbik, grecki Złoty Świt czy francuski Front Narodowy. Czy umieszczanie Ruchu na wspólnym froncie z tymi ugrupowaniami jest zasadne?

Nie, nie idzie to tak daleko. Nie mówiłbym w ogóle o prorosyjskości Ruchu Narodowego, to jest moim zdaniem zbyt daleko posunięte określenie. Widać tu raczej pewną antyukraińskość. Gdybyśmy porównali to ze stanowiskiem, na przykład, francuskiego Frontu Narodowego, to Ruch Narodowy może się jawić momentami niemal jako rusofobiczny. Na Zachodzie, jak było to w wielu momentach, na przykład w latach 50., prorosyjskość zawsze była mocna. Mam wrażenie, że powtarza się historia, tyle, że zamiast skrajnej lewicy to skrajna prawica robi dziś za pożytecznych idiotów. Nie zaliczyłbym do tej kategorii polskiego Ruchu Narodowego. Jego twórcy i przedstawiciele o wiele lepiej pamiętają, co się stało w Polsce. Są bardziej wyczuleni na zagrożenia. Zarazem nie są od tego trendu całkowicie wolni. Jednak z całą pewnością poziom nasilenia takiego kierunku myślenia nie jest taki, jak na Zachodzie.