Tomasz Wandas, Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło w pilnym trybie korektę ustawy o IPN. Premier Mateusz Morawiecki wystąpił do marszałka Sejmu o głosowanie jeszcze w środę i tak się stało. Dlaczego rząd zadziałał w tej sprawie w tak ekspresowym tempie?

Łukasz Warzecha: Jest to związane między innymi z ewentualnymi spotkaniami, które mają odbyć się na najwyższym szczeblu pomiędzy polskimi urzędnikami, w tym prezydentem a administracją amerykańską. Spotkania te zostały zablokowane właśnie przez ustawę o IPN, o czym pisali swojego czasu Andrzej Stankiewicz i Andrzej Gajcy na portalu onet.pl. Wtedy, kiedy ci redaktorzy o tym pisali, posypały się na nich „gromy” - a mieli rację, czego dowodzi obecna sytuacja. Zatem rząd się spieszył, po pierwsze dlatego, że chciał odblokować te spotkania, a po drugie - państwo polskie ponosiło ogromne koszty wynikające z tej ustawy. Relacje z Izraelem były złe, co przekładało się na pogorszenie stosunków Polski z USA.

Fakt ten powodował także rozłam wewnątrz polskiego rządu. O tym, że dochodziło do sporych kłótni między obozem ministra Zbigniewa Ziobry, a obozem premiera Mateusza Morawieckiego, było powszechnie wiadomo.

Czyje zwycięstwo obrazuje zatem przyjęcie tej nowelizacji?

Ta nowelizacja, rzeczywiście „przepchnięta” w ekspresowym tempie, jest niewątpliwie zwycięstwem Mateusza Morawieckiego. Jeśli popatrzyliśmy na sprawę szerzej, z punktu widzenia całego rządu, a nawet z punktu widzenia interesów państwa, to jest to naprawdę znaczący sukces.

Dlaczego?

Przede wszystkim to naprawianie problemu, który wiele nas kosztował, choć, z drugiej strony, nie zniweluje kosztów dyplomatycznych, które już ponieśliśmy. Ci, którzy mają radykalne poglądy i uważają, że przed naciskami Izraela czy USA nie należało ustępować, teraz czują się oszukani.

Na co szczególnie zwrócił Pan uwagę, gdy usłyszał Pan, że doszło do tak szybkiego przegłosowania nowelizacji?

Przyznam, że jestem zaskoczony faktem, dlaczego nie poczekano na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, skoro wiadomo, że zadziałałby on w tej sprawie zgodnie z zapotrzebowaniem partii rządzącej. Zatem jeśli byłby nacisk na Trybunał, by „przeskoczyć kolejkę” (a jest taka możliwość prawna) i rozpatrzeć tę ustawę szybko, to tak by się stało.

Gdybyśmy mieli orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które kwestionowałoby przepisy karne, to wtedy sprawa byłaby mniej ostentacyjna. Gdyby tak właśnie procedowano, nie powstałoby wrażenie, że doszło do czysto politycznego ustępstwa w związku z konsekwencjami uchwalenia ustawy. Niestety, w zaistniałej sytuacji właśnie takie wrażenie powstało. Jakie były zakulisowe przyczyny procedowania nowelizacji, tego nie wiem. Być może pojawił się jakiś bliski termin ważnego spotkania, bądź inny istotny impuls, który spowodował, że trzeba było to zrobić natychmiast. Wrażenie, które pozostaje po tej sytuacji, po tych półrocznych zmaganiach, pokazuje totalną amatorszczyznę obozu władzy.

Krzysztof Szczerski, poinformował, że Andrzej Duda zdecydował o podpisaniu uchwalonej zmiany ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Chwilę po ogłoszeniu decyzji o podpisaniu ustawy, wspólne oświadczenie wydali premierzy Polski i Izraela. - Zgadzamy się, że określenie "polskie obozy śmierci" jest niewłaściwe i zdejmuje odpowiedzialność z barków niemieckich - powiedział Benjamin Netanjahu. Jeszcze niedawno premier Izraela w mocnych słowach atakował polski rząd w tej kwestii, skąd może wynikać ta zmiana tonu premiera Izraela?

Premier Benjamin Netanjahu przedstawi zmianę nowelizacji ustawy o IPN jako ustępstwo Polski i swoje polityczne zwycięstwo. Premier Izraela niczego przy tym nie traci, wręcz przeciwnie. W przedwyborczej atmosferze, która panuje w Izraelu, ogłoszenie przez premiera, że jego stanowcza postawa spowodowała, że Polska się ugięła z pewnością przyniesie mu polityczną korzyść.

Czy problem szkalowania Polski zostanie rozwiązany przynajmniej w Polsce? I czy w ogóle wpłynie na to, co będą o nas pisać poza granicami kraju?

Oczywiście, że problem nie zostanie rozwiązany, bo nie takimi metodami rozwiązuje się takie kwestie. Przepis karny w ustawie był - mówiąc bez ogródek - po prostu głupi. Natomiast pozostaje przepis wnoszenia spraw cywilnych, z zastrzeżeniem, że ma być w tych sytuacjach wykorzystywane prawo polskie niezależnie od tego, gdzie sprawa się toczy. Jest to kompleta fikcja.

Co to oznacza w praktyce?

W praktyce oznacza, to, że jeśli polski powód wniesie pozew przeciwko podmiotowi, dajmy na to, w Peru, to zostanie wtedy zastosowane polskie prawo. Jest to absurd. Stąd moim zdaniem ta ustawa nadal jest niemądra w takiej postaci, w jakiej pozostaje. Natomiast znika z niej to, co najbardziej drażliwe. Najbardziej szkoda mi tego, ile wysiłku dyplomatycznego zostało włożone w zmaganie się z problemem wykreowanym przez ten rząd.

Dlaczego Panu tego szkoda?

Ten wielki wysiłek można było spożytkować zupełnie inaczej. Dziś do Izraela jako nowy ambasador poleci Marek Magierowski. Swoją drogą uważam, że świetnie poradzi sobie on na tym stanowisku. A jednak sporo czasu będzie musiał poświęcić „odkręcaniu” tego, co zostało przez ostanie pól roku popsute. Proszę sobie wyobrazić jak wiele dobrego dla relacji polsko-izraelskich mógłby on już zacząć robić, gdyby nie doszło uchwalania poprzedniej wersji ustawy?

Dziękuję za rozmowę.