Wielu komentatorów zastanawia się czy książka "Coco Chanel: An Intimate Life" będzie rysą na legendzie słynnej projektantki.  Jej autorka przekonuje, że dysponuje dowodami na to, że Coco robiła interesy z nazistami. Na dodatek książka obfituje w opisy narkotycznych orgii projektantki i ujawnia jej romans z niemieckim  szpiegiem. Autorka powołuje się na dokumenty ze Szwedzkiego Federalnego Archiwum. Wydawnictwo przekonuje, że mimo dwóch filmów o życiu Coco i trzech biografii, nigdy nie ujawniono mroków z jej przeszłości.


Europejskie media żyją również informacją, że , jeden z najbogatszych ludzi na świecie, założyciel słynnej sieci sklepów IKEA Ingvar Kamprad, był w czasie II wojny światowej aktywnym nazistą. Ta informacja również znalazła się w biografii, której autorka korzystała z dokumentów służby bezpieczeństwa.


Dziennikarka szwedzkiej telewizji publicznej SVT Elisabeth Asbrink w książce "W Lesie wiedeńskim wciąż stoją drzewa" przeanalizowała dokumenty szwedzkiej służby bezpieczeństwa, z których wynika, że Kamprad nie tylko sympatyzował z ruchem nazistowskim w Szwecji, ale także należał do nazistowskiej partii Svensk Socialistisk Samling (Szwedzka Koalicja Socjalistyczna). W odnalezionych w archiwum aktach założyciel IKEA w 1943 został opisany jako nazista, który werbuje do organizacji nowych członków. Dotychczas Kamprad przyznał się jedynie do kontaktów z nazistowskim ruchem młodzieżowym, które określił jako "grzech młodości". Jednak w książce autorka ujawnia, że założyciel Ikei nawet po wojnie utrzymywał kontakty z działającym w organizacjach nacjonalistycznych i neonazistowskich Perem Engdahlem. W 1950 roku Kamprad został zaproszony na jego ślub.


- Ingvar Kamprad wielokrotnie mówił, że to był największy błąd w jego życiu i 20 lat temu przeprosił wszystkich - powiedział szwedzkiej agencji  TT  rzecznik Kamprada Per Heggenes. Dodał również , że przeszłość założyciela koncernu IKEA nie ma wpływu na wizerunek firmy. - Wszyscy, którzy znają sklepy IKEA, wiedzą, że jest to wielokulturowa firma - powiedział rzecznik.


Dobrze,  że w w krajach zachodnich  nie ma aż tylu przeciwników lustracji, którzy uznaliby autorów obydwu książek za „pryszczatych hunwejbinów” i policjantów pamięci.   

 

Ł.A/onet.pl/wp.pl