Znany ostatnio głównie z taniego politykierstwa aktor Maciej Stuhr znowu zabrał głos w sprawach, o których - jak wskazuje na to treść wypowiedzi - większego pojęcia nie ma. Tym razem wezwał do nałożenia zakazu wypowiedzi na... arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, jednego z najbardziej wyrazistych polskich biskupów.


O zakazie wypowiedzi dla arcybiskupa Stuhr napisał komentując sprawę księdza Adama Bonieckiego. Zakon Marianów nałożył wczoraj na niego powtórny zakaz wypowiedzi w mediach poza ,,Tygodnikiem Powszechnym'', reagując przede wszystim na jego skandaliczną homilę wygłoszoną przy okazji uroczystości pogrzebowych Piotra Szczęsnego, samobójcy spod Pałacu Kultury.


Stuhr podzielił się z Polakami myślą, że właściwiej byłoby ukarać nie Bonieckiego, a abp. Jędraszewskiego. ,,Mam wrażenie, że byłoby to z wielkim pożytkiem dla Kościoła Katolickiego i nauki Ewangelii'' - napisał aktor, który ,,zasłynął'' między innymi rynsztokowym humorem odnośnie tragedii smoleńskiej.


Cóż, ,,wrażenia'' miewa każdy. Problem w tym, że człowiek rozsądny nie dzieli się swoimi wrażeniami z innymi, dopóki nie nabierze uzasadnionego przekonania, że moga mieć coś wspólnego z rzeczywistością. Aktor Stuhr wychodzi jednak z innego założenia i uważa, że ma podstawy do wypowiadania się na temat wolności słowa w Kościele katolickim w Polsce.


Żenujące? To chyba zbyt lekkie określenie...

mod