Antoni Macierewicz odniósł się do publikacji „Gazety Polskiej”, która ujawniła, że prokuratura dysponuje ekspertyzą wykluczającą, aby tupolew uderzył w brzozę. Dokument został jednak… utajniony!

„Chodzi o ekspertyzę techniczną zatytułowaną „Deszyfracja i analiza danych z pokładowych rejestratorów parametrów samolotu Tu-154M nr boczny 101 Sił Powietrznych RP, który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 r.”. Wpłynęła ona do prokuratury wojskowej w lipcu 2011 r. i według informacji „GP” znajduje się w tomie nr 203 akt śledztwa smoleńskiego” – napisał na łamach „GP” Grzegorz Wierzchołowski.

Według tej ekspertyzy samolot w momencie rzekomego zderzenia z drzewem leciał na wysokości od 11 do 14 m nad ziemią. A to oznacza, że nie było możliwości, by rzeczywiście uderzył w brzozę.

„Z danych, jakie zostały opublikowane, wynika (...) bezspornie, że samolot przeleciał nad brzozą. Myśmy jako zespół smoleński wiedzieli o tym znacznie wcześniej. Analizy prof. Kazimierza Nowaczyka, jak również prof. Wiesława Biniendy w tej sprawie nie pozostawiają wątpliwości. Prof. Nowaczyk analizował trajektorię lotu, a prof. Binienda wykazał, że nie jest możliwe, by skrzydło zostało złamane przez brzozę. Badania wszystkich naukowców prezentowane na posiedzeniu zespołu, jak i w innych gremiach, potwierdzają, że samolot przeleciał nad brzozą” – skomentował te doniesienia Antoni Macierewicz w rozmowie z portalem Stefczyk.info.

„Dane, które analizuje „Gazeta Polska”, wskazują na minimalną wysokość, na której był samolot. Wszystko wskazuje, że samolot był jeszcze wyżej. Jednak nawet wysokość przywołana w publikacji przesądza, że Tupolew mógł co najwyżej dotknąć czubka brzozy. Na pewno nie mógł jej złamać” – powiedział poseł PiS.

„Dokumenty opisane przez „GP” przesądzają sprawę brzozy. Świadczą również o tym, że byliśmy przez lata cynicznie wprowadzani w błąd” – dodał.

bjad/niezalezna.pl