Magdalena Środa to osoba opętana nienawiścią do wiary, o Kościele katolickim nawet nie wspominając. To szarlatan w sukience, istny produkt ideologiczny neomarksistowskiego gender. I tak w skrócie można scharakteryzować Panią „profesor”.

Ale by nie być subiektywnie zacietrzewionym posłużę się cytatami z dzisiejszego wywiadu pani Środy z „Rzeczpospolitą”.

Środa uważa, że Kościół mógłby być sojusznikiem liberalnych i lewicowych, czyli z natury antychrześcijańskich feministek. Co według Środy jest spoiwem, które umożliwia sojusz dwóch tak różnych bytów? Środa podkreśla, że feministki i Kościół mają podobnie negatywne podejście do "seksualizacji" dziewczynek. "Kiedy są małe, daje im się kosmetyki do zabawy, urządza się konkursy missek, a gdy są trochę większe, spędzają godzinę przed lustrem, żeby zrobić z siebie obiekt seksualny. (…) Kościół miałby w nas sojusznika, gdyby chciał temu przeciwdziałać. Tyle że Kościół woli oskarżać »gender« o seksualizację dzieci niż walcząc z konsumpcyjnym systemem, który z takiej seksualizacji żyje". Bądź mądry i pisz wiersze!

Po tych niby sojuszniczych uwagach, Środa przechodzi to tematu, który kocha najbardziej: edukacja seksualna dzieci, czyli omen nomen „seksualizacji dziewczynek”. Środa uważa, że edukacja seksualna powinna być obowiązkowa już w przedszkolu, gdyż jest ona „ochroną przed seksualizacją i pedofilią (…) Edukacja jest niezbędna, żeby dzieci zrozumiały, jak są wykorzystywane i przez konsumpcjonizm, i przez pedofilów. Dlatego trzeba edukować już od przedszkola". A co przeszkadza najbardziej w edukowaniu seksualnemu przedszkolaków i uczniów szkół podstawowych? Nic innego tylko wiara, religia i Kościół. Środa uważa, że wychowanie religijne powinno odbywać się w zamknięciu, w domu gdyż zarezerwowane jest wyłącznie dla rodziców, gdyż "wiara ma charakter emocjonalny i irracjonalny, a seksualność jest przedmiotem wiedzy, której często rodzice nie posiadają".

W wywiadzie jest więcej absurdów pani Środy, Warto je naprawdę przeczytać. Na koniec Środa niestety nas bardzo zasmuciła. Zapytana o to czy będzie kandydować do europarlamentu powiedziała: "Moje plany są bardziej naukowe niż polityczne. Bardziej martwi mnie sytuacja w Warszawie niż w Brukseli. Tak sobie myślę, że w Polsce byłoby gorzej beze mnie".

Philo

Źródło: Rzeczpospolita