Niedawno portal Nasygnale.pl poinformował o samobójstwie 15-latka, który najprawdopodobniej stał się ofiarą szykan ze strony szkolnych kolegów. To już kolejny przypadek, gdy młody człowiek nie wytrzymuje presji ze strony rówieśników i targa się na własne życie.

 

Tego typu sytuacje najczęściej zdarzają się w gimnazjach. Nie od dziś wiadomo, że na tym szczeblu edukacji dochodzi do wymieszania różnych ludzi z zupełnie przeciwstawnych środowisk. Podstawówka oznacza dzieciństwo, liceum wiąże się z selekcjonowaniem młodzieży według ich predyspozycji (chociaż sito jest coraz mniej szczelne), natomiast pośredni twór staje się miejscem różnych konfliktów.

 

Co najciekawsze, to właśnie wśród gimnazjalistów bardzo powszechna jest nienawiść do policji, wyrażona w dwóch skrótach „JP” i „CHWDP”, które zazwyczaj wiążą się z pierwszym „szlugiem”, wódą, a nawet dragami. Jednak kopiowanie zasad przestępczych to nie tylko niechęć do funkcjonariuszy, ale również kopiowanie przestępczej hierarchii i to w wydaniu więziennym, gdzie zawsze musi znaleźć się jakiś „cwel”, którego trzeba „dojechać”. Najczęściej trafia na delikatne osoby, zamkniętych w sobie introwertyków czy wyróżniających się - na tle szkolnej masy - indywidualistów. Szykany, wyzwiska, pobicia… A wszystko pod niezbyt czujnym okiem pedagogów. Wiele młodych osób nie wytrzymuje presji, ale nie jest to regułą. Czasem dochodzi do zupełnie innego mechanizmu, gdy prześladowany staje się oprawcą swoich dawnych katów. Wystarczy wspomnieć chociażby film „Nasza klasa” (oparty na faktach), opowiadający historię szykanowanych uczniów, którzy sięgnęli po broń.

 

Nie trzeba obserwować środowiska gimnazjalnych małolatów, aby zauważyć, co jest cool, a co be… Jeżeli wejdziemy na portal YouTube i przeczytamy komentarze pod zamieszczonymi serialami fabularnymi lub dokumentalnymi, możemy odnieść wrażenie, że to mafia stoi w Polsce na straży porządku. I tym sposobem znajdujemy posty w których internauci użalają się nad biednym bandziorem, który został zastrzelony przez kolegów po fachu czy gangsterem, którego „wrobił sąd”. „Odwróceni”, „Alfabet Mafii”, „Dekada mafijnej Warszawy” – lista filmów o światku przestępczym jest naprawdę długa i niemal każda postać znajdzie swoich fanów. Inaczej jest w przypadku „psiarni”. Po aresztowaniu byłego policjanta Wydziały ds. Zabójstw Komendy Stołecznej Sławomira Opali, który w serialu dokumentalnym „Prawdziwe psy”, został przedstawiony jednoznacznie pozytywnie, pod filmem można było przeczytać komentarze w stylu „W końcu odpowie za to, że skrzywdził wielu ludzi”, „Oby dojechali tego cwela w pierdlu”, itp.

 

Ale dlaczego mamy dziwić się małolatom, które rozpływają się w zachwytach nad zbójami, skoro nawet doświadczony dziennikarz śledczy mówi, że żyje w dobrych, koleżeńskich kontaktach z bandziorem, który wykalkulował sobie, że bardziej opłaca mu się być świadkiem koronnym? Przecież nad losem „psa”, któremu „skruszony gangster” zniszczył karierę nikt się nie pochyli. To przecież takie passé…

 

Aleksander Majewski