„Maja Ostaszewska nigdy nie ukrywała, że od wczesnego dzieciństwa chowała się w kulturze buddyjskiej. Jej rodzice (ojcem gwiazdy jest założyciel legendarnej grupy Osjan) nie zdecydowali się jej ochrzcić” – czytamy na portalu dziennik.pl. Aktorka nie chodziła również na religię. Dziennik.pl przypomina, że Maja urodziła się w 1972 roku, więc gdy była w wieku szkolnym, jej rówieśnicy pobierali lekcje religii w salach przy kościołach, a nie w placówkach oświatowych, jak to ma miejsce obecnie.


Kuba Wojewódzki usiłował dowiedzieć się więc czy Ostaszewska nie miała z tego powodu żadnych kłopotów. Pan Jakub jest znany ze swojej miłości do katolicyzmu i jest wielkim fanem lustrowania dziecięcej inkwizycji. Aktorka powiedziała więc, że miała problemy i były one poważne. Okazało się, że aktorka była prześladowana przez rówieśników. Raz nawet zepchnęły ją ze schodów. Doznała wówczas złamania łokcia. Ostaszewska dodała, że niejednokrotnie naraziła się na groźby, że na pewno trafi do piekła. Ja oczywiście nie wątpię w słowa pani Mai. Wiadomo jak wredne potrafią być dzieci. Jakoś nie mogę opędzić się jednak od wrażenia, że opowieść aktorki była miodem na sercu pana Jakuba, ktory uświadomił nam jedną ważną rzecz.


Nareszcie dowiedzieliśmy się jak wredne potrafią być katolickie dzieciaki. Okazuje się, że nie tylko dziś są one manipulowane przez o. Rydzyka, który wraz innymi terrorystami w sutannach buduje armię mini inkwizytorów. Również za komuny małe Savonarole spychały grzeszników ze schodów, wierząc, że na dole znajduje się kocioł piekielny i pan z rogami, który zjada buddystów. Polskie dzieci zawsze  miały twarz „Kevina samego w domu skrzyżowanego z Michaelem Myersem”. Zresztą co się będziemy bawić w takie porównania. To pewnie katolicki Cartman prześladował innowierców!  W końcu skądś się wziął Łukasz Adamski.


Łukasz Adamski