Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy rośnie popularność  programu ,,W tyle wizji''? Ostatnio były roszady personalne -  został odsunięty Skiba, pojawiła się pani Magdalena Ogórek. Jaki trend jest w kwestii oglądalności - z pozycji widza można oceniać, że jest coraz lepiej , ale czy oglądalność wzrasta?

Marcin Wolski, publicysta, poeta, satyryk, dyr. Programu 2 TVP: Oczywiście tak, ponieważ kiedy zaczynaliśmy, było prawie 200 tys. widzów, a teraz 500 tys. jest normą, momentami jest około 700 tys. widzów i według rzetelnych badań  wyniki wypadają bardzo dobrze. Druga ważna sprawa to jest ilość Tweetów przy interesujących rozmowach - bywamy na pierwszym miejscu. Szczególne emocje budzi oczywiście pani Magdalena Ogórek, ale widownię przyciągają również atrakcyjne tematy.

Kolejna sprawa - z dość dużymi oporami zdecydowaliśmy sie na druga część programu, późniejszą, na którą naciskało kierownictwo INFO i sam prezes TVP. Wydawało nam się, że to może być  już za długo,  że spadnie uwaga widzów. Tymczasem w  większości przypadków, zwłaszcza w ciągu tego miesiąca, kiedy program jest podwojony, przeważnie właśnie ta druga część ma więcej  widzów niż pierwsza, co jest dla nas o tyle zaskakujące, że co najmniej pół miliona ludzi chce z nami zostać i  w ostatnich minutach jest ich najwięcej. Bardzo to ciekawe i jednocześnie bardzo krzepiące.

Jeśli chodzi o roszady - od początku zależało mi, żeby program uwzględniał pluralizm opinii, ale oczywiście nie wszyscy, którym proponowałem udział zgodzili się, ale obecność Skiby odpowiadała mi, mimo, że oczywiście  miał on bardzo  radykalne poglądy, ale nie rzecz w poglądach. Mnie poglądy Skiby nie przeszkadzały, natomiast mój sprzeciw wzbudziło - należy nazwać rzecz po imieniu - po prostu chamstwo. Jest granica pomiędzy nawet najostrzejszą satyra polityczną, a uciekaniem się do takich rzeczy jak ,,zabawy z cmentarzem'', ze śmiercią, kpienie z rzeczy, które mogą ludziom sprawiać przykrość czy upokarzać.  

F: To wyglądało tak, jakby Skiba sam chciał, żeby go usunięto z programu, bo chyba nie liczył na pobłażliwość po swoim paskudnym filmiku?

M. W.: Nie rozmawiałem z nim od tego czasu, i długo wydawało mi się, że zależy mu na tym, że długo był krytykowany przez swoje środowisko, a z drugiej strony coraz bardziej aktywnie występował na imprezach KOD-u. Nie wiem, czy był to wynik pewnej środowiskowej presji, w każdym razie  z ogromnym żalem, ale musiałem podjąć taka decyzję. Pomysł prowadzenia programu przez panią Ogórek był wcześniejszy, to nie było ,,coś za coś''. Ponieważ to jest już w tej chwili ,,rozkręcony'' program, więc dość ostrożnie podejmujemy decyzje - kilka osób znajduje sie w spektrum naszego zainteresowania i nie znaczy to, że pani Magdalena był ostatnia osoba, która przyjęliśmy - mamy lekkie braki kadrowe i jedna osoba a może i dwie przydałyby się.

To również - uprzedzając pani pytanie - tłumaczy, dlaczego wkradła sie pewna nierytmiczność - po prostu testujemy różne zestawienia, patrzymy, kto najlepiej wypada, i chcemy również uniknąć rutyny. Będziemy dalej eksperymentować, bo program również m. in. dzięki temu ma się dobrze i wciąż się rozwija.

F:Program jest oceniany jako ciekawy, dzwonią też w trakcie emisji różni ludzie, co również podnosi jego atrakcyjność..

M. W.: Przeważają telefony pochlebne i powiem szczerze, że ja nawet prosiłem, że gdyby był telefon krytyczny - może nie wariacki, ale jednak krytyczny - to żeby on miał pierwszeństwo, ale takie telefony zdarzają się dosyć rzadko. Wydaje się, że ci ludzie, którzy mogliby nas merytorycznie skrytykować, po prostu nas nie słuchają.

F: , W tyle wizji'' pojawia się także część liryczna - skąd czerpie Pan inspirację do wierszy w programie?

Pojawiają się na końcu, na początku robię taki brief, wprowadzenie w to, co będzie w audycji, jakby przegląd przewodniego tematu -  improwizację prozą, natomiast wierszyk jest na końcu i można go  następnego dnia  przeczytać  w ,,Gazecie Polskiej Codziennie'' .

 To akurat nie sprawia mi szczególnej trudności, ponieważ wcześniej pisałem wierszem niż prozą, od dziecka. Jedyny problem to jest to, że po pierwsze, żeby za każdym razem temat był nowy - jest to kwesta wyboru tematu oraz powiedzmy sobie - nie mogę w ciągu jednego tygodnia  zrobić  pięciu wierszyków o Trybunale Konstytucyjnym, czyli musi tu być różnorodność. I to jest jedyny wysiłek, bo już sama kwestia rymów, wersyfikacji czy nawet puenty na pewnym poziomie zawodowstwa nie stanowi problemu.

F: Jest z czego czerpać, biorąc pod uwagę Pana bogaty dorobek  poetycki i satyryczny..

M. W.: Oczywiście, staram się to bogactwo, o którym pani wspomniała, używać w sensie utrudnienia, niż ułatwienia bo staram się wymyślić rym, którego do tej pory nie użyłem. To nie jest łatwe, ale to również jest mecz z samym sobą, z własnymi przyzwyczajeniami. Jest to także kolejna przymiarka życiowa, bardzo ciekawa przygoda, bo po raz pierwszy pracuję z grupą ludzi, wszystkich młodszych ode mnie. Jest to też zabawa w dziedzinie trochę dla mnie nowej, bo najpierw byłem właściwie autorem-fantastą, potem takim bieżącym komentatorem rzeczywistości - myślę tu o ,,Polskim ZOO'', bo wcześniej było ,,60 minut na godzinę'' - a teraz się zderzam z taką satyrą dziennikarską. Być może to jest znak epoki, bo każda epoka szuka innego sposobu podejścia do tematu. Robię niby cały czas to samo, ale zmieniam konwencję

Dziękuję za rozmowę