Fronda.pl: Od kilku dni trwa kryzys parlamentarny w Sejmie. Jak Pan ocenia to wydarzenie? O co w nim tak naprawdę chodzi, bo chyba nie o wolność mediów?

Marek Ast, poseł PiS: Chodzi dokładnie o to samo, o co chodzi od roku, czyli o obronę status quo jeśli chodzi o stan polskiego państwa. Chodzi o obronę swoich interesów przez opozycję i tych, kogo w Sejmie reprezentuje opozycja, czyli establishment III RP. Pretekstem do protestów przeciwko rządzącym była sprawa Trybunału Konstytucyjnego. Ta sprawa wraz z zakończeniem kadencji przez prezesa Rzeplińskiego jest zakończona. Opozycja szukała więc kolejnego pretekstu. Oczywiście nie twierdzę, że przy sprawie zmiany zasad pracy dziennikarzy w Sejmie, marszałek Kuchciński nie popełnił jakichś drobnych błędów, związanych głównie z procesem konsultacji. Jednak tak naprawdę to jest tylko pretekst. Gdyby nie ta sprawa, opozycja sięgnęła by po inny powód, by okupować mównicę i apelować do Polaków, aby wychodzili na ulicę. Chodzi tu przede wszystkim o to, aby nic się nie zmieniło, a rządzący nie mogli korzystać z tego mandatu, jaki Polacy dali w ubiegłorocznych wyborach Prawu i Sprawiedliwości do realizacji programu.

Czy uważa Pan że Platforma Obywatelska i Nowoczesna na takim okupowaniu sali plenarnej Sejmu mogą zbić polityczny kapitał, czy Polacy się nie nabiorą na ich działania?

Nie sądzę, żeby Nowoczesnej czy PO wzrosło poparcie dzięki okupacji sali plenarnej Sejmu. Zachowania polityków PO i Nowoczesnej są po prostu histeryczne, a wystąpienia infantylne. Polacy oczekują od polityków godnego zachowania. Nie sądzę więc, aby tego rodzaju zachowaniami Platforma zyskiwała. Niestety cierpi na tym autorytet Sejmu i państwa polskiego. Poza tym działania opozycji są wymierzone jedynie, aby wywołać polityczny ferment. Chodzi o to, aby pokazać instytucjom europejskim, że w Polsce istnieje anarchia, rząd nie panuje nad społecznymi nastrojami. Zresztą prowokacje, które w trakcie manifestacji przed Sejmem stosowano, łącznie ze słynną już sceną kładzenia się młodego człowieka, by pokazać, że został poszkodowany, zostały wykorzystane przez PO. To wszystko oparte jest na kłamstwie, a kłamstwo jak wiemy, ma krótkie nogi.

Czy można w jakiś sposób zabezpieczyć się w przyszłości przed takimi działaniami i wykorzystywaniem autorytetu Sejmu?

Niestety, ale gdyby wszystkie media relacjonowały obiektywnie co dzieje się w parlamencie, to byłoby z korzyścią zarówno dla rządzących, jak i dla opozycji, a wreszcie dla samego kraju. Dziś niestety jest tak, że ten przekaz TVN-u, Polsatu, „Gazety Wyborczej” wprowadza opinię publiczną w błąd i wpisuje się w narrację opozycji. Trudno się zatem dziwić Polakom, że mają mętlik w głowie. Natomiast zabezpieczyć się przed działaniem opozycji nie sposób. Marszałek ma oczywiście pewne argumenty w ręku, by działać przeciw tego typu aktom, ale chociażby skorzystanie z pomocy straży marszałkowskiej mogłoby wywołać wręcz odwrotny efekt. O to opozycji chodziło, by pokazać, że Polska jest państwem policyjnym, rządzący biją opozycję, itd. Myślę, że w tej sytuacji marszałek zareagował w jedyny prawidłowy sposób, tzn. nie szedł na konfrontację, a zdecydował się na przeniesienie obrad do innej sali. Nic innego nie można było zrobić.

Czy najbardziej na zachowaniu opozycji cierpi Polska i wizerunek naszego kraju zagranicą?

Wizerunek Polski traci na pewno. Wszelka manipulacja i wszelkie kłamstwo ma jak już powiedziałem krótkie nogi. Ośmiesza to tych, którzy tego rodzaju metodami się posługują. Myślę, że mądre i stonowane działanie prezydenta i premier polskiego rządu musi na dłuższą metę przynieść efekt. To spojrzenie instytucji europejskich na Polskę z całą pewnością będzie pozytywne.

Dziękujemy za rozmowę.