Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W kontekście zapowiadanego przez KOD na 13 grudnia „Strajku obywatelskiego”- dlaczego ta organizacja ostatnimi czasy uderza w wartości święte dla Polaków, postacie ważne dla naszej historii (przypomnę prowokację na pogrzebie „Inki” i „Zagończyka”) czy bolesne i tragiczne dla naszego narodu daty, jak właśnie rocznica stanu wojennego?

Poseł Marek Ast, PiS: Komitet Obrony Demokracji właściwie od początku swojego istnienia szuka wyłącznie konfrontacji z demokratycznie wybraną większością sejmową. Prawo i Sprawiedliwość ma dziś legitymację do przeprowadzania zmian w Polsce, niezbędnych dla modernizacji państwa polskiego, którą uzyskało w ubiegłorocznych wyborach od suwerena, czyli narodu. Ta sytuacja po prostu nie odpowiada tym, którzy rządzili przez minione 25 lat. Jeżeli przyjrzymy się uczestnikom rozmaitych wydarzeń organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji, okaże się, że wiele z tych osób czerpało profity czy to uczestnicząc we władzy w przeciągu 25 lat III RP, czy to „miało się dobrze” z wiadomych powodów w okresie PRL, co najdobitniej uwydatniło się zarówno w trakcie protestu związanego z ustawą dezubekizacyjną, jak i w apelu podpisany przez przedstawicieli KOD'u, sejmowej opozycji, ale również i przez takie osoby, jak płk Mazguła, który pochwala stan wojenny. Jest to front obrony status quo, to ludzie, którzy chcą, żeby w Polsce „było, jak było”, czyli żeby nadal mnożyły się afery, a majątek narodowy dalej był grabiony bez jakiejkolwiek reakcji państwa i odpowiednich jego organów z prokuraturą na czele, co pięknie objawia się chociażby w toku prac komisji śledczej ws. Amber Gold. Innymi słowy, konfrontacja jest jedyną metodą działania KOD. Chodzi o to, by wyprowadzić ludzi na ulice i podważyć czy nawet obalić demokratycznie wybraną władzę. Jednak to oczywiście się nie uda, ponieważ większość Polaków popiera program realizowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Natomiast ci, którzy podchodzą do historii w sposób rewizjonistyczny, podobnie jak płk Mazguła, nie mają poparcia społecznego, a więc i jakichkolwiek podstaw dla swojego działania.

Lider KOD, Mateusz Kijowski powiedział dziś w wywiadzie dla radiowej Trójki: "W Warszawie na demonstracji czy marszu będziemy szli spod KC PZPR pod obecną siedzibę PiS. W ten sposób chcemy symbolicznie spiąć dwa 13 grudnie: 1981 roku z 2016 rokiem...”

Żyjemy w państwie demokratycznym, co daje wolność zgromadzeń i możliwość demonstrowania swoich poglądów, choćby najbardziej absurdalnych i bzdurnych. I obecnie głównie tego rodzaju poglądy są demonstrowane. Jeżeli więc pan Mateusz Kijowski chce manifestować razem z tymi, którzy tworzyli stan wojenny, odpowiadają za cały aparat przymusu związany z PRL, którego najbardziej dobitnym przykładem były wydarzenia z grudnia '81- proszę bardzo... Polacy i tak nie dadzą się na to nabrać. Wiadomo, że w tym przypadku chodzi o obronę interesów beneficjentów PRL, które są zagrożone przez „Dobrą Zmianę”.

Część komentatorów uważa, że KOD marzy o powtórzeniu wyniku Czarnego Protestu. Myśli Pan, że można się spodziewać dużej frekwencji „obywatelskiego strajku”?

Nie. Po pierwsze, 25 lat po przywróceniu w Polsce demokracji, PRL jest dla większości młodych ludzi zamierzchłą historią. Wokół tego rodzaju haseł pan Kijowski nie jest w stanie skupić takiego społecznego sprzeciwu. Podobnie nie skupi tego sprzeciwu wokół obrony interesów emerytowanych funkcjonariuszy SB. Myślę, że nie są to sprawy, które w tym momencie „porwałyby” Polaków.

Co więcej, rząd Beaty Szydło realizuje w swoich działaniach postulaty, które były stawiane przez Polaków, dlatego protest przeciwko rządowi, który realizuje swoje obietnice nie może liczyć na wielkie poparcie.

Właściwie nie ma co dziwić się Grzegorzowi Schetynie, Ryszardowi Petru, również Mateuszowi Kijowskiemu czy Sławomirowi Broniarzowi, bo każdy z nich jest mniej lub bardziej powiązany z polityką, przynajmniej trzech pierwszych „bije się” o nieformalny tytuł przywódcy opozycji. Dlaczego jednak „nabierają się” na to również tzw. zwykli obywatele? KOD działa w różnych miastach i skupia nie tylko polityków, ale też np. ludzi rozdających na ulicach broszurki czy organizujących punkty informacyjne...

Społeczeństwa są podatne na medialne manipulacje. Ponieważ mamy wolność słowa, działają niezależne stacje radiowe czy telewizyjne, jest również Internet, jednak to właśnie telewizja wciąż pozostaje nośnikiem informacji, który najskuteczniej dociera do odbiorców, szczególnie tych w wieku 40-50+. Częśc z tych ludzi przyjmuje te informacje jako prawdziwe, stąd takie poparcie dla KOD czy podobnych organizacji. Nie jest to jednak na tyle znaczące poparcie, aby mogło w jakikolwiek sposób zagrozić parlamentarnej większości PiS. Myślę, że gdyby Komitet Obrony Demokracji był konsekwentny w swoich działaniach, to zarejestrowałby partię polityczną i przygotowywałby się do kolejnych wyborów. Myślę jednak, że poziom poparcia takiej partii byłby raczej niewielki...

Bardzo dziękuję za rozmowę.