Wszystko zaczyna układać się w jeden, ale niestety bardzo niebezpieczny i groźny scenariusz. Wczorajszy zamach na szefa samozwańczej Donieckiej republiki, oraz to, co wydarzyło się w Konstantynopolu i wcześniejsze rozmowy z Mińskiem wskazują, że w Moskwie zdecydowano o scenariuszu siłowego rozwiązania sporów z Kijowem, a przynajmniej znacznej eskalacji napięcia, co zapewne ma przygotować zapowiedziane po spotkaniu Putin – Merkel rozmowy w tzw. formacie mińskim.

Ale zacznijmy od tego, co się stało w Doniecku. Wczoraj, tj. w piątek o godzinie 17 w kawiarni Separ wybuchła bomba. W wyniku eksplozji, jak wkrótce poinformowano, ciężko ranny w głowę został Aleksandr Zacharczenko, który niedługo później zmarł. Wraz z nim ranny został wicepremier tamtejszego rządu, odpowiadający za finanse „republiki” Aleksandr Timofiejew. W wyniku wybuchu miał zginąć też ochroniarz Zacharczenki, a rannych ma być 9 osób, choć w sieciach społecznościowych dostępne są opinie miejscowych dziennikarzy, którzy powołują się na źródła w szpitalach, dowodzą, że zginęło 5 osób. Jak informują rosyjskie media ładunek wybuchowy zamontowany został w lampie lub w lustrze przy wejściu i zdetonowano go zdalnie, najprawdopodobniej wysyłając sygnał za pośrednictwem telefonu komórkowego, co ma wskazywać, że zamachowiec znajdował się nieopodal miejsca zamachu. Już kilka godzin po wybuchu lokalna służba bezpieczeństwa informowała o ujęciu podejrzanych, jak nietrudno się domyślić, mają oni być „grupą dywersyjną” przysłaną przez Kijów.

Zaraz po zamachu, przedstawiciele „republiki” oficjalnie oskarżyli Kijów o sprawstwo, ale co ciekawe, w podobnym tonie, równie szybko wypowiedzieli się przedstawiciele oficjalnej Rosji. Przekaz, który zawarty jest w tych oświadczeniach wart jest uwagi, bo wskazuje, że Rosja wykorzysta sprawę dla eskalowania napięcia. Zwróćmy też uwagę na to, w jakim tempie reagowała Moskwa. O 18.20 Doniecka Agencja Informacyjna poinformowała o wybuchu. Już o 18.42 pojawiły się pierwsze informacje o „zatrzymaniu ukraińskich dywersantów”. O 18.51 Konstantin Kosaczew, kierujący rosyjską Radą Federacji oświadczył, że „dla zamachu nie może być usprawiedliwienia” oraz że jego organizatorzy bądź inspiratorzy nie są zainteresowani w „pokojowym i politycznym rozwiązaniu sporów wokół Donbasu”. O 18.54 Iwan Tietarin z komitetu ds. obrony rosyjskiej Dumy Państwowej powiedział, że Zacharczenko „był bardzo niewygodny dla Kijowa i najprawdopodobniej jest to sprawka Kijowa”. O 19.09 rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u Zacharowa w oficjalnej wypowiedzi powtórzyła te oskarżenia mówiąc, iż „są wszelkie powody, aby przypuszczać, iż za zabójstwem (Zacharczenki) stoi reżim w Kijowie, który nie raz posługiwał się takimi metodami eliminowania myślących inaczej i tych, którzy byli dla niego niewygodni”. O 20.02 Rosyjski ambasador w Stanach Zjednoczonych Antonow zaapelował, aby społeczność międzynarodowa zrobiła wszystko w celu obrony „porozumienia mińskiego”. O 20.16 Agencja TASS cytuje wypowiedź przewodniczącego rosyjskiej Dumy, Wołodina, który powiedział, że „zabójstwo szefa Donieckiej Republiki Ludowej niweluje do zera sens porozumień z Mińska. To bezprawie, unieważnia wszystkie kroki, które przez lata podejmuje Rosja i światowa wspólnota w celu zakończenia wojny na południowo – wschodniej Ukrainie.” O 20.32 w całej sprawie wypowiedział się Putin deklarując, że Kijów „zaczął niebezpieczną grę na destabilizację sytuacji w Donbasie, po to, aby rzucić naród na kolana, ale tego celu nie osiągnie.” Dodał przy tym, iż liczy na to, że „organizatorzy i wykonawcy tego zamachu poniosą zasłużoną karę.” Jak widać w ciągu niecałych dwóch godzin, a nawet zakładając, że z Doniecka zaraz zadzwoniono do rosyjskich protektorów, to w ciągu 3,5 godzin najwyżsi przedstawiciele Rosji, która nie chce się przecież wypowiadać nigdy zanim nie zostaną przedstawione wyniki dochodzenie (sprawa otrucia Skripala czy ataków chemicznych w Syrii) już wiedziały i kto przeprowadził zamach, i kto go zorganizował i w jakim celu i co trzeba zrobić.

Zastanawia też tempo, w jakim schwytano rzekomych zamachowców. Zacharczenko był ponoć „do paranoi” ostrożny, a i sama kawiarnia Separ nie jest jakimś zwykłym miejscem. Należy ona do deputowanego miejscowej Dumy, wcześniej ochroniarza Zacharczenki. Wcześniej przedstawiciele miejscowych władz, w tym i sam zamordowany często w niej się spotykali uznając miejsce za bezpieczne, będące pod ochroną i sprawdzone. W jaki sposób przysłani przez Kijów dywersanci mogli się dostać do środka i zamontować tam bombę a potem działając z bezpośredniej bliskości ją odpalić pozostaje zagadką. Chyba, żeby potwierdziły się wiadomości podawana przez lokalne media, że bezpieczniacy poszukują jednego z ochroniarzy Zacharczenki, który przepadł bez śladu.

W najbliższym czasie będziemy mieli do czynienia najprawdopodobniej z wieloma interpretacjami tego, co się stało w Donbasie. Pojawia się kilka prawdopodobnych scenariuszy. Moskwa oczywiście uważa, że za zamachem stoi „kijowska partia wojny”, a precyzyjnie rzecz ujmując Poroszenko, który w ten sposób chce poprawić swe szanse w wyborach prezydenckich, albo po prostu wywołać wojnę, wprowadzić stan wyjątkowy na Ukrainie, zawiesić swobody i wolności i rządzić niczym dyktator. Moskwa, na razie na poziomie oświadczeń, działa zgodnie z tymi deklaracjami oskarżając kijowską „juntę” o sprawstwo i terroryzm państwowy. To eskalowanie napięcia, na razie na poziomie werbalnym, z pewnością jest jej na ręką. Zwłaszcza, że rosnące napięcia na linii Waszyngton – Berlin i Paryż, być może pozwalają jej żywić nadzieję, że w obliczu zaognienia sytuacji oś atlantycka pęknie, albo znacznie osłabnie. Donieckie siły zbrojne w związku z zabójstwem Zacharczenki postawione zostały w stan najwyższej gotowości. Wprowadzono godzinę policyjną, zamknięto granice, a dzisiaj przedstawiciel operacyjnego kierownictwa sił zbrojnych Edward Basurin powiedział, że ich kontrwywiad zaobserwował w ostatnim czasie rosnącą aktywność ukraińskich sił zbrojnych w rejonach nadgranicznych. Jego zdaniem, Kijów przeprowadza dyslokację wojska, uzupełnia zapasy i szykuje się do uderzenia, które ma się rozpocząć około 14 września. Dodał zarazem, że jego jednostki są przygotowane na taki scenariusz, a nawet rozważają możliwość przeprowadzenie wyprzedzającego, oczywiście w celach pokojowych, uderzenia. Wszystko to bardzo zaczyna przypominać to, co się działo w Gruzji 10 lat temu, gdzie też realizowano operację „zmuszenia do pokoju”, tylko tym razem jej obiektem może być Kijów a nie Tbilisi.

Warto zwrócić uwagę, co powiedział o zabójstwie Zacharczenki Igor Striełkow, jeden z inicjatorów „powstania” w Donbasie. Otóż jego zdaniem, tak się musiało stać, bo do niecki lider „to taka polityczna prostytutka”, który już się po prostu zużył i dlatego go wyeliminowano. To druga z możliwych wersji (obok lansowanej przez Moskwę linii, że za zamach odpowiada Kijów). Cały zamach miał zostać zainscenizowany, po to, aby „wycofać” niewygodnego Zacharczenkę, który w tej wersji ma odpocząć w jakiejś wygodnej podmoskiewskiej willi kontrolowanej przez FSB. O takiej możliwości wspominają też ukraińskie media, zwracając przy tym uwagę na to, że o zamienieniu Zacharczenki na jakiegoś bardziej strawnego dla świata polityka mówiło się już od jakiegoś czasu. Czy takim politykiem pokoju będzie pełniący obowiązki szefa „republiki” Dmitrij Trapeznikow, póki, co nie wiadomo, ale być może trochę światła na to, że istnieje taka możliwość rzuca to, że przed laty był dyrektorem w klubie sportowym Szachtar Rinata Achmetowa. Komentatorzy zwracają też uwagę, że po zamachu stanu w Ługańsku na czele obydwu republik separatystycznych nie ma już polityków, którzy podpisywali porozumienie w Mińsku (Płotnicki, co prawda zachował funkcję negocjatora w kwestiach procesu mińskiego, ale nie ma wątpliwości, że już przestał się liczyć). Niezależnie od tego, co nastąpi w najbliższym czasie, a scenariusz działań zbrojnych wydaje się realny, Moskwa też pokazuje, że „porozumienie polityczne” jest możliwe i ona nadal tego chce. Jednak ton wypowiedzi płynących z Kremla wskazuje, że Putin podnosi stawkę i mówi Zachodowi – Poroszenko, jest przeszkodą do tego, aby się dogadać. W Kijowie musi rządzić ktoś bardziej Rosji przychylny. Zobaczymy czy kolektywny Zachód na to odpowie.

Trzeba też kilka słów napisać o tym, co się wczoraj wydarzyło w Fanarze w Konstantynopolu, gdzie spotkali się delegacja rosyjskiej Cerkwi prawosławnej z patriarchą Cyrylem na czele z patriarchę Bartłomiejem I, bo w planie historycznym może być to wydarzenie o wiele ważniejsze od zamachu w Doniecku. Spotkanie odbyło się w przeddzień synodu, na którym ma zostać ostatecznie zdecydowana sprawa autokefalii dla ukraińskiej Cerkwi prawosławnej. Rosyjscy dziennikarze relacjonujący spotkanie, które trwało przez 2,5 godziny za zamkniętymi drzwiami argumentują, że rosyjscy hierarchowie odeszli z kwitkiem. Padają w tym kontekście dwa argumenty. Otóż wychodząc ze spotkania rosyjscy hierarchowie rozmawiali ze sobą na tyle głośno, że jeden z dziennikarzy usłyszał wypowiedziane zdanie, że „oni już wszystko postanowili”, z czego można wywieść, że tomos, niezależnie od sprzeciwu Moskwy zostanie już niedługo wydany. Mówi się o tym, że ma to mieć miejsce 3 – 6 września. Uważna lektura tego, co powiedział po spotkaniu a przed wylotem do Moskwy, patriarcha Cyryl też daje do myślenia. W jego wypowiedziach padają sformułowania o „szybko zmieniającym się świecie”, oraz, iż „żadna cerkiew nie może podejmować decyzji, które podważają pozycję innej Cerkwi”, co zinterpretować można, jako przestrogę pod adresem Konstantynopola. Gdyby decyzje nie zapadły, to tego rodzaju ostrzeżeń nie byłoby potrzeby formułować. I wreszcie w sieci dostępny jest film ze spotkania, a przynajmniej jego części dostępnej dla prasy. Załączam link, choć rzadko to robię - https://inforesist.org/zapahlo-novichkom-varfolomey-proignoriroval-podozritelnyiy-napitok-ot-ohranyi-kirilla/, bo warto to zobaczyć. Otóż ochroniarz Cyryla roznosi poczęstunek w postaci napojów i kiedy rosyjski patriarcha chce wziąć szklankę z tacy, podbiega do niego inny ochroniarz i pomaga mu „wybrać właściwą szklankę”, czyli nie tę, którą Cyryl zamierzał wziąć. Zaraz później częstowany przez tego samego ochroniarza Bartłomiej grzecznie odmawia i nie przyjmuje napitku, podobnie jak cała reprezentacja Cerkwi Konstantynopola. Ukraiński portal, na którym znalazłem film pisze, że „zapachniało Skripalem”. I obraz ten niech będzie najlepszym podsumowaniem, z kim mamy na Wschodzie Ukrainy do czynienia i jakie scenariusze mogą wchodzić w grę.

Marek Budzisz

dam/salon24.pl