Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jakie są szanse na to, że Marine Le Pen wygra wybory prezydenckie we Francji i jak przy tym mogą się rozłożyć głosy kandydatów, którzy nie przeszli do drugiej tury?

Marek Jurek: Podobne jak Donalda Trumpa w wyborach przed pierwszą kadencją albo zwolenników w referendum. Sondaże są przeciw niej, ale różnica jest względnie mała, a Macron rozczarował wielu Francuzów. Urzędujący Prezydent jest faworytem, ale Marine Le Pen może sprawić niespodziankę. Potwierdzają to te dwa precedensy, o których mówię.

Czy dla Polski ma znaczenie, kto wygra?

Marine Le Pen w Parlamencie Europejskim Polskę wspierała i chce mieć z nami dobre relacje, prywatnie Polskę lubi, Emmanuel Macron jest wrogi wobec Polski. W szerszym planie geopolitycznym we Francji do tej pory panował consensus nakazujący dążyć do dobrych stosunków z Rosją. Teraz to się częściowo zmienia, a w podejściu Marine Le Pen jeszcze przed wojną można było zauważyć zmiany, w efekcie nawiązania bliższych relacji Zjednoczenia Narodowego z Prawem i Sprawiedliwością.

Była premier, obecnie europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Pani Beata Szydło napisała w mediach społecznościowych, że Niemcy otwarcie naruszają solidarność UE i NATO. Z kolei europoseł, Pan Jacek Saryusz-Wolski mówi mocniej, a mianowicie, że Niemcy i Francja kolaborują z Rosją, łamią traktaty praw człowieka i powinny ponieść tego konsekwencje.

Niemcy naruszają solidarność europejską od dawna. To jest fakt w Europie oficjalnie uznany przynajmniej od momentu, kiedy poseł Marcin Libicki przeprowadził w Parlamencie Europejskim rezolucję uznającą Nord Stream (nie Nord Stream 2) za projekt godzący we wspólne interesy państw Europy. Problem polega na tym, że Niemcy i Francja mają „licencję” na naruszanie reguł europejskich, ponieważ uważają, że „Europa to my”, a inne kraje Europy Zachodniej się na to zgadzają.

Jak Pan Marszałek ocenia ostatnią debatę, w której starli się Marine Le Pen i Emmanuel Macron? Kto wygrał? Czy któremuś z kandydatów skoczyły słupki sondażowe?

Według sondaży większość Francuzów uznała, że Macron był bardziej przekonujący. Kandydaci przede wszystkim różnili się w opisie rzeczywistości. Marine Le Pen wskazuje na problemy i wyzwania, takie jak globalizacja i imigracja, a Macron je bagatelizował.

Oboje w debacie poparli pomoc Polsce w zakresie wsparcia dla uchodźców z Ukrainy. Czy to poparcie jest realne czy należy te wypowiedzi rozpatrywać jedynie jako formułowane na potrzeby kampanii wyborczej?

Polska ma obecnie we Francji duże uznanie. Nastawienie Macrona jest bardziej typowe dla eurokracji, niż dla Francji jako takiej. Po wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego w obronie suwerenności konstytucyjnej Rzeczypospolitej we Francji podniosły się głosy poparcia nawet na lewicy. Arnaud Montebourg, jeden z jej liderów, oświadczył, że choć jest przeciw „klerykalnemu i reakcyjnemu” rządowi Polski, popiera wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego, bo „obrona suwerenności narodowej państw UE ma charakter fundamentalny”. I był to ten sam Montebourg, który chciał wykluczyć Zemmoura z wyborów za rzekomy „rasizm”. Wyrok polskiego TK poparła też Valérie Pécresse, główna kandydatka liberalnej centro-prawicy, która teraz jest w obozie Macrona. We Francji z uznaniem patrzono na obronę polskich granic przed imigracyjnym korytarzem Putina i Łukaszenki. Z takim nastawieniem społeczeństwa nawet Macron musi się liczyć.

Tuż przed drugą turą wybucha afera, czy też rzekoma afera dotycząca defraudacji z udziałem Le Pen i jej ojca. Czy to przypadek?

Trudno uznać za poważne sprawy zatrudniania asystentów, szczególnie w zestawieniu najważniejszą aferą tej kampanii, czyli sprawą amerykańskiej firmy McKinsey, która we Francji zarabiała miliony euro, a unikała płacenia podatków. A McKinsey ma bardzo bliskie relacje ze środowiskiem Emmanuela Macrona.

Czy w podobnym kontekście należałoby rozumieć atak prezydenta Macrona na premiera Mateusza Morawieckiego i nazywanie go antysemitą?

To haniebny akt nienawiści antypolskiej, oparty na przekonaniu, że Polaków po prostu można wyzywać od antysemitów. Ale rzecz ma też drugie dno, bo Macron musi odwracać uwagę od realnego antysemityzmu, który we Francji rośnie. Już w czasie kampanii Francją wstrząsnęła śmierć Jérémy’ego Cohena, młodego chłopaka, który szedł w jarmułce w Bobigny, został zaatakowany przez uliczną bandę i uciekając zginął pod kołami tramwaju. Bobigny to miasteczko w Seine-Saint-Denis, najbardziej muzułmańskim i jednocześnie najbardziej komunistycznym departamencie we Francji. Z Seine-Saint-Denis wyjechało w ostatnim czasie 90 % mieszkających tam Żydów. Macron ma wszelkie powody, by odwracać uwagę od realnych efektów „wielokulturowości”, czyli islamizacji Francji, więc rzuca obelgi na innych.

Le Pen zwraca uwagę, że noszenie przez kobiety islamskie nakrycia głowy jest formą zniewolenia. Czy wątek islamski i walka o wolność kobiet we Francji pomoże Le Pen w tych wyborach?

Marine Le Pen – w przeciwieństwie do Érica Zemmoura – w zasadzie unikała krytyki islamu jako takiego. Atakowała islamizm jako zaplecze terroryzmu. W tym wypadku poszła dalej. Rezygnację z hidżabów traktuje jako drogę do integracji, przyjęcia europejskich pojęć na temat równości. Czy jej to pomoże – nie wiem, Macron twierdzi, że zakaz publicznego praktykowania obyczajowości muzułmańskiej to droga do wojny domowej. Swoją drogą fakt, że deklarujący się jako „umiarkowany” prezydent mówi o wojnie domowej jako realnym zagrożeniu – pokazuje jak głęboki kryzys społeczny dotyka Francji. Warto to zapamiętać, bo na szczęście my odmówiliśmy wejścia na tę drogę.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.