Poemat Boga Człowieka, czy poemat Marii Valtorty?

 Ktoś poleca czytanie Poematu Boga -Człowieka autorstwa Marii Valtorty. Tak się składa, że czytałem to dziełko, ale wzbudziło ono u mnie kilka wątpliwości. Wiem, że jest ono dostępne z niemal każdej katolickiej księgarni w Polsce i promowane przez niezliczone katolickie portale internetowe, ale ja nie mogę się dołączyć do chóru tych, ktorzy się tak zachwycają tym poematem.

Zacząłem szukać co mądrzejsi ode mnie sądzą o tym poemacie i znalazłem bardzo interesującą opinie kardynała Josepha Ratzingera. Kardynał Ratzinger tak się wypowiedział o tym dziele, cytuję za angielskojęzyczną stroną:

"The 'visions' and 'dictations' referred to in the work, "The Poem of the Man-God," are simply the literary forms used by the author to narrate in her own way the life of Jesus. They cannot be considered supernatural in origin." (April 17, 1993, Prot. N. 144/58i)

Co po polsku oznacza mniej więcej:

“Wizje” I “dyktanda” zreferowane w dziele “Poemat Boga- Człowieka” są po prostu literacką formą użytą przez autorkę do opowiedzenia jej własnej wizji życia Jezusa. Nie mogą być uważane za mające ponadnaturalne pochodzenie.” (17 Kwiecień 1993, Prot.N,144/58i)

Jezuita polskiego pochodzenia, ojciec Mitch Pacwa, człowiek niezwykle wykształcony, znający biegle między innymi język hebrajski, aramejski, grecki, arabski nie licząc wielu innych napisał artykuł na temat tego poematu, gdzie możemy przeczytać:

W najlepszym wypadku możemy powiedzieć o „Poemacie Boga-Człowieka” że jest kiepską powieścią. Tak to podsumował nagłówek w L’Osservatore Romano nazywający książkę „kiepską fikcją na temat życia Jezusa”.

W najgorszym przypadku wpływ „Poematu” może być dużo poważniejszy. Mimo, że wiele osób twierdzi, że „Poemat” wzmógł ich wiarę, albo spowodował, że zaczęli czytać Biblię, pozostają one ciągle nieposłuszne decyzji Kościoła w sprawie czytania „Poematu”. W jaki sposób takie lekceważenie autorytetu i mądrości Kościoła ma być pomocą w odnowie Kościoła w tych trudnych czasach?

Jeżeli katolicy upierają się przy czytaniu „Poematu”, nie zważając na potępienie Kościoła, stawiam im takie wymagania:

Po pierwsze czytać przez trzy godziny Biblię na każdą godzinę spędzoną nad „Poematem”. Kościół gwarantuje, że Biblia jest Słowem Bożym, zainspirowanym przez Ducha Świętego. Kościół ocenił „Poemat” za kiepskie dzieło ludzkie.

Po drugie czytać solidne katolickie książki w dodatku do Biblii, jak książki G.K. Chestertona, Franka Sheed, arcybiskupa Sheen’a „Życie Chrystusa” i wiele innych.

Po trzecie wiele się modlić, uczestniczyć często we Mszy Świętej i w Adoracji Najświętszego Sakramentu i zbliżyć się do Maryi, zwłaszcza w modlitwie różańcowej.

Tyle ojciec Pacwa. Ja tylko dodam, że znacznie bezpieczniej jest czytać na przykład Annę Katarzynę Emmerich. Została ona uznana za błogosławioną, a więc Kościół, przypuszczam, nie dopatrzył się w jej dziele niczego niezgodnego z Biblią. Choć i to dzieło nie ma tej wagi, co Biblia, tym bardziej, że nie sama Anna Katarzyna go pisała, ale dyktowała jakiemuś sekretarzowi-poecie i są glosy, że on czasem „upiększał” słowa błogosławionej.

 Zawsze musimy pamiętać, że wszystkie prywatne objawienia są niejako „zabrudzone” duchowością i rozumieniem wizjonerów. Tylko Biblia jest natchnionym Słowem Bożym, gdzie nie ma niczego poza tym, co Bóg chciał, żeby było. Dobrym przykładem ilustrującym to są stygmaty, jakie otrzymały niektóre osoby. Wszyscy się zgadzamy, że są to rany, jakie otrzymał na Krzyżu Jezus, ale nie możemy na ich podstawie oceniać, czy by On przebity w dłoniach, czy nadgarstkach, bo różni stygmatycy mieli te rany w różnych miejscach.

Podobnie z opisem życia Jezusa. Nawet, jak niektórzy wizjonerzy otrzymali takie wizje, to zawsze ich opis jest w jakiś sposób zniekształcony. W przypadku Marii Valtorty jednak jest to więcej, niż nieświadome zniekształcenie.

 Jakie są więc konkretnie trudności z jej wizją? Na jakiej podstawie Kościół uznał je za niepochodzące od Boga? Oto parę przykładów: Długie, rozwlekle rozmowy Jezusa z Maryją nie odpowiadają obrazowi Jezusa jako człowieka „cichego i pokornego serca” jaki znamy z Biblii. Przemowy Jezusa są „cięte”, pewne siebie, brzmi on bardziej jak współczesny profesor teologii i to do tego radykał, głosząc siebie jako Mesjasza przy byle okazji, a Maryja z kart dzieła Valtorty mówi jak propagandzista maryjnej teologii. Tymczasem Biblia uczy, że Jezus nie zaczął nauczać przed ukończeniem 30. roku życia, poza przypadkiem dyskusji 12-letniego Jezusa w Świątyni i zadziwiał tych, co go znali z codziennego życia swą wiedzą i mądrością. Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. (Mt 13,54-57)

Oczywiście to prawda, że Jezus jest Mesjaszem. Ale nie jest on krzykliwym działaczem, ale cichym Barankiem, który przyszedł oddać swe życie za nas wszystkich. Inne konkretne sceny które są raczej ryzykowne, to scena tańca przed Piłatem z piątego tomu, albo opis użycia przez Jezusa śrubokręta na wieki przed wynalezieniem tego narzędzia. Ale o ile śrubokręt może się tam znalazł dlatego, że narzędzie używane przez Jezusa wyglądało podobnie, a Valtorta niekoniecznie musiała się znać na narzędziach, to trudniej poradzić sobie z problemem, którym są błędy teologiczne.

Na przykład w opisie grzechu pierworodnego, uznającego go za grzech ciała, grzech nieczystości, nie bez fizycznego udziału węża. Cóż, Valtorta tak może twierdzi, Sun Myung Moon tak uczy w swej sekcie, ale Biblia, ani Kościół nie. Kościół raczej interpretował ten grzech jako grzech nieposłuszeństwa i chęci decydowania samemu, co jest dobrem a co złem. Stania się równemu Bogu pod względem wiedzy, oceny czynów. Nie ma on żadnego seksualnego wydźwięku.

Na samym początku Maria jest nazwana “second-born of the Father”. Nie mam dostępu do polskiego tekstu i nie wiem, jak to zostało przetłumaczone na polski, ale „first-born”, synem pierworodnym był Jezus. Jest to termin niejako prawny, określający fakt, że Jezus jest równy Ojcu, bo pierworodny zawsze był dziedzicem. Określenie Maryi jako „drugorodnej” jest niezrozumiale i bez sensu. To prawda, że Maryja spośród wszystkich ludzi jest wyniesiona najwyżej, ale znaczenie słowa „pierworodny” w odniesieniu do Jezusa ma zupełnie inny wymiar, inny ciężar gatunkowy.

Innym błędem dotyczącym Maryi jest oświadczenie z 4. tomu mówiące, że „w hierarchii kościelnej jest ona druga za Św. Piotrem”. Maryja w swej świętości na pewno jest dużo wyżej od każdego człowieka, zwłaszcza Św. Piotra, ale członkiem hierarchii Kościoła nie jest Ona w ogóle. Jest Królową-Matką w Królestwie Jezusa, ale nawet jakby w ten przykład przyjąć za interpretacje wizji Valtorty, to i tak mamy błąd, bo Królowa jest wyżej w Królestwie od klucznika, „zarządcy pałacu” (por. Iz.22,15-22).

 Co gorsze Valtorta nie twierdzi, że pisze powieść, ale nazywa się “sekretarką” Jezusa I Maryi. Twierdzi, że słowa, które napisała, są słowami Jezusa i Maryi. Kościół bardzo poważnie podchodzi do takich oświadczeń, gdyż jest Jego obowiązkiem stwierdzić, czy tego typu pisma są pisane pod natchnieniem Ducha Świętego, czy nie. W przypadku Valtorty Kościół zadecydował, że nie.

 Nie jest też bez znaczenia przy podejmowaniu decyzji o czytaniu takiego dzieła fakt, że powstało ono mimo wyraźnego sprzeciwu Kościoła i zakazu publikacji. Inaczej mówiąc, dzieło to było na "Indeksie Ksiąg Zakazanych". Potwierdzenie przez papieża Jana XXIII potępienia tego dzieła powinno zakończyć wszelką dyskusję. Tak się jednak nie stało. Wydawca opublikował drugą edycję 10-tomowego dzieła, znowu potępionego na pierwszej stronie L’Osservatore Romano pierwszego grudnia 1961. roku.


Kardynał Ratzinger, gdy był jeszcze prefektem Kongregacji Nauki Wiary, podkreślił, że mimo zniesienia Indeksu Ksiąg Zakazanych, moralne przyczyny dla których pewne tytuły były tam umieszczone, nie zniknęły. Kościół po prostu pozostawia teraz ocenie naszego sumienia to, czy jakiś tytuł będziemy czytać, czy nie. Przyczyną zniesienia Indeksu był raczej fakt, że stało się praktycznie niemożliwe czytanie wszystkiego, co współcześnie jest publikowane na świecie. Jednak gdy wiemy, że jakieś dzieło było na Indeksie, śmiało możemy uważać, że nie jest rzeczą dobrą dla katolika czytanie go. Zwłaszcza, gdy ma to służyć naszemu rozwojowi duchowemu.

 

Piotr Jaskiernia "Hiob"

 

Źródło: http://www.fronda.pl/blogi/zyl-w-ziemi-us-czlowiek-imieniem-hiob-hi-11a/poemat-boga-czlowieka-czy-poemat-marii-valtorty,4781.html?page=2&

oprac/MP