Znany aktor Marian Opania w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” opowiada o tym, jak ważne są dla niego wartości patriotyczne.

Zaznacza, że wywodzi się z rodziny, dla której patriotyzm odgrywał ważną rolę.

„Od zarania, z mlekiem matki wyssałem antykomunizm. U nas należenie do jakiejkolwiek organizacji prokomunistycznej, ZMP, a nie daj Boże do partii, to wyklęty z rodziny! Wyklęty!”
— podkreśla Opania.

„Wiem, że nawet teraz, gdyby coś zaistniało, to na pewno pójdę przelewać krew za Ojczyznę. Takie mam geny. Mówię do syna: „Stary, szykuje się coś niedobrego, co tu robić? Uciekajmy gdzieś do Australii”. Syn mówi: „Dobra, to ja zostanę”.Takiego mam syna. (...) Moi krewni w powstaniu listopadowym ginęli, w styczniowym, w warszawskim…” — mówi „Gazecie Wyborczej”.

Artysta piętnuje przy tym wyśmiewanie symboli narodowych.

„Ja przecież w głębi duszy prawicowy jestem. Mój patriotyzm to nie jest hurrapatriotyzm, to szacunek do flagi, do godła. Dlatego ludzie, którzy starają się nawet w żartach splugawić te symbole, będą oceniani przeze mnie bardzo negatywnie”  — podkreśla Opania (wiadomo chyba, o którego celebrytę mu chodziło).


Po tym jak aktor odmówił zagrania roli Lecha Kaczyńskiego w filmie „Smoleńsk” Antoniego Krauzego, część środowisk lewicowych widziało w nim swego poplecznika. Zupełnie na wyrost, bo tak radykalnymi wypowiedziami artysta udowadnia, która strona jest mu bliska.

Ra/Gazeta Wyborcza