Jedzie pociąg z daleka… PKW liczy głosy…

Jedzie pociąg z daleka… PKW poda wyniki wyborów może już (sic!) jutro, ale może i w czwartek… Niechby chociaż w czwartek…

Mamy więc czas, możemy przejechać się tym pociągiem i zobaczyć trochę świata. Ups! Nic z tego, nawet do niego nie wsiądziemy, bo ten pociąg PiS wiezie. I pancerny ten pociąg jest.

Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka, a już na pewno nie na nas, zwykłych obywateli. Bo tam w środku kadry jadą. One, te kadry potrzebują do pracy spokoju, żeby nam żyło się lepiej. Dla nas to robią.

Dla nas ukryły się pod stalowym pancerzem, żeby nic nie przeszkodziło im w pracy dla naszego dobra. Żeby nie rozpraszały ich błahe sprawy, i prawdę mówiąc żebyśmy także i my ich nie rozpraszali. Bo doprawdy jesteśmy jak dzieci, a oni wiedzą co dla nas dobre oraz co i ile można nam powiedzieć, byśmy zrozumieli. Ale to dla naszego dobra.

Pociąg pancerny okienka ma nieliczne i malusie, więc niewiele można przez nie zobaczyć z mijanego krajobrazu. Ale to też po to, by nic nie zakłócało pracy kadr. Okienka mają stalowe klapki, które można unieść, ale po co? Tam w środku praca wre, a my nie musimy zaglądać do wewnątrz – wiemy, że wszystko przebiega jak należy i na pewno dla naszego dobra, a jak będziemy mieli się o czymś dowiedzieć, to głos poda nam informację przez megafon. Więc spokojnie.

Ciężki pociąg pancerny sunie po torach niespiesznie, ale bez przystanków. Mija kolejne stacje, pozostawiając na nich ludzi z rozdziawionymi gębami. Odprowadzają pociąg wzrokiem, którego znaczenie można interpretować dowolnie; w rękach miętoszą czapki zdjęte z głów na powitanie pociągu. Kadry tego widzieć nie muszą, one o tym wiedzą jak wie się, że słońce co dzień wschodzi z tej samej strony nieba. Bo kadr nie może rozpraszać nic – ani wrzaski oburzonych, ani prośby natrętów, ani krytyka wiecznie niezadowolonych. Kadry wiedzą, że lud jest różnoraki, ale zawsze potrzebuje jednego – światłego kierownictwa.

Pociąg mija więc kolejne stacje, gdzie po jego przejeździe gapie komentują, zachwycają się, oburzają na to czy tamto, jak to ludzie.

Minął już stację #reformasadownictwa. Trochę zabawy w ciuciubabkę ze starą kadrą sądowniczą, trochę przekomarzania, żeby teraz minister Czaputowicz skłaniał się ku zmianie przepisów o SN tak, by sędziowie którzy przeszli w stan spoczynku mogli na powrót objąć swoje stanowiska.

Na stacji #wyjasniamyafery – dostaliśmy trzy lata spektakli #ambergold i #reprywatyzacja. Ktoś z głównych macherów usłyszał wyrok?

Była stacja #protestyopozycji, a na niej obrażanie majestatu RP, ubliżanie posłom i współobywatelom z przeciwnej strony barykady politycznej oraz akty słownej i fizycznej agresji. To nic takiego, niech dzieci psocą, uznały kadry.

Przy stacji #nowelizacjaustawyipn staliśmy się świadkami zawstydzającej rejterady przed naciskami państw obcych.

Pociąg minął stację #PFN i jej oryginalne koncepcje promowania Polski w świecie – dostaliśmy żenującą aferę z jachtem dla Kusznierewicza i ani jednego polskiego filmu ukazującego nas w sposób atrakcyjny, żeby jakakolwiek zagranica zechciała go oglądać.

Było #ministerstwokultury i datki na żydowski cmentarz, podczas gdy Powązki warszawskie ratują się łataniną datków zbieranych corocznie 1 listopada

Pociąg przemknął obok radykalnej reformy polskiej armii #macierewicz, żeby teraz przywracać do łask ludzi po moskiewskich szkołach

Obiecywano nam ochronę godności obywateli - mamy #marszerowności, a w rzeczywistości prowokacyjnie ekshibicjonistyczne demonstracje ideolo, bez przeszkód sunące ulicami, podczas gdy oburzonych na to obywateli #lublin potraktowano sikawkami i z buta dosłownie.

Składano obietnice ujawnienia, odtajnienia, rozliczenia, jednym słowem transparentności życia publicznego – usłyszeliśmy, że jednak nie każdą szafę możemy otwierać #aneks. A dlaczego? Tego już się nam nie mówi jak dzieciom, dla których prawda może być zbyt trudna do pojęcia a nawet zgubna.

I tak jedzie ten pociąg pancerny przez nasz piękny kraj i niczego się nie boi, bo przecież wszystko może zmieść na swoje drodze - i jesienne liście, i nieuważnego kota, a nawet człowieka. Pociąg zatrzymać się przecież tak od razu nie może, bo jego siła inercji jest wprost niewyobrażalna. Cała nadzieja w maszyniście, że się w porę spostrzeże i zareaguje na tyle szybko by zminimalizować szkody. Cała nadzieja… Może lepiej byśmy nie wiedzieli kto kieruje pociągiem? Bo czy to Sam Prezes, a może kto iny, a może jakaś siła pochodzenia niewiadomego i nieznanej natury? Cała nadzieja...

Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak, no na przykład gapie na stacjach wpadliby na pomysł niemal bluźnierczy, by obrzucić pociąg jajkami albo gdyby próbowali wedrzeć się do środka, pociąg jest wyposażony w działa i broń maszynową. Jakby co poradzi sobie z agresorami. Tylko żeby przez te malusie okienka kadry rozpoznały kto wróg a kto swój, żeby nie było jak w Lublinie.

Jedzie pociąg, z daleka, na nikogo nie czeka i tylko wtedy można by go zatrzymać, gdyby zajumać mu tory, co może zrobić paru ludzi zdeterminowanych lub doprowadzonych do ostateczności nieprzenikalnością pancerza chroniącego kadry. Wtedy pociąg stanie. Po piachu przecież nie pojedzie. Czy kadry to wiedzą?

Ach! Było jeszcze #PKWdowymiany – tymczasem przewodniczy jej nadal Wojciech Hermeliński, ten sam co w 2014… PKW pod jego kompetentnym kierownictwem liczy więc głosy i już doliczyła się przewagi PiS w województwach podlaskim i opolskim. Kadry cieszą się. Ale umiarkowanie. Duże miasta, jak wszystko na to wskazuje, przeszły kadrom koło nosa i teraz wałkowany jest problem - dlaczego. Czy ludzie chcą by rządzili ich miastami złodzieje, łapownicy i oszuści?! Przecież chcieli uczciwego państwa…

PKW wciąż jeszcze liczy głosy...

Martyna Ochnik