Instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich to wynalazek schyłkowego komunizmu, który w polskim wydaniu nazywał się „Polska Ludowa”. W 1988 roku towarzysze z PZPR powołali na ten urząd towarzyszkę Ewę Łętowską, żonę towarzysza Janusza Łętowskiego, wieloletniego kapusia SB, pseudonim TW „Krytyk”. Wspominam o genezie i ludziach związanych z tym peerelowskim potworkiem instytucjonalnym, bo w tej materii nic się nie zmieniło.

Z panem Bodnarem trzeba będzie się przemęczyć do 2020 roku i pomimo bardzo przykrego widoku ma to swoje duże plusy. Kadencja Bodnara jest jednym wielkim pasmem ideologicznych batalii. Konia z rzędem temu, kto potrafi wymienić jedną jedyną sprawę, jaką Bodnar prowadził poza medialnym szumem i co przyniosło korzyść nie wszystkim, ale chociaż większości obywateli. Nikt takiej sprawy nie znajdzie z bardzo prostego powodu – nigdy takich działań Bodnar nie podjął.

 

Zamiast reprezentowania obywateli, ich praw, interesów, bezpieczeństwa, RPO jest reprezentantem jednej mniejszości, która w dodatku zajmuje się prześladowaniem większości. O tym po co i dlaczego Bodnar wszczyna kolejne zadymy przygotowane pod medialne i polityczne zamówienie powiedziano bardzo wiele i szkoda czasu na powtarzanie tych samych faktów. Warto natomiast jeszcze raz przywołać bardzo głośną sprawę mordercy dziesięcioletniej dziewczynki, ponieważ ta sprawa była przekroczeniem wszelkich barier, nawet jak na Bodnara.

RPO uznał, że bandyta został nieprawidłowo i wręcz niepotrzebnie zatrzymany przez policję. Głos zabrał parę dni po zatrzymaniu i co charakterystyczne, wcześniej podobnego „problemu” nie dostrzegali najwięksi obrońcy praw lewaków. Rzecz wydawała się oczywista, pozbawiona wątków politycznych, czysty kryminał i bandytyzm, wielka tragedia rodziny dziecka. I wtedy Bodnar zauważył, że bandziora aresztowano w majtkach, bez butów, tymczasem powinno mu się zaproponować kilka garniturów i par obuwia do wyboru, aby zachować jego konstytucyjne prawa. W tym samym czasie wyszły na jaw bandyckie wyczyny czternastoletniego syna Bodnara, który biegał z nożem za swoimi rówieśnikami i wymuszał na nich haracze.

Obu sprawom nadano typowe lewackie wektory i szybko agresorzy stali się ofiarami, a ofiary „hejterami”. Prawdę mówiąc mało mnie interesuje, czy Bodnar stoczył się na samo dno i odpalił obronę bandziora mordującego dziecko, aby przykryć sprawę bandziora atakującego dzieci, wystarczy mi tyle, że zachowanie RPO w jednym i drugim przypadku jest dyskwalifikacją. Bodnar jest już na takiej równi pochyłej, że musi pokazać i za chwilę będzie musiał zdjęć stringi, żeby ktoś zauważył jego obecność. Takim pokazaniem stringów była obrona dzieciobójcy, czym wczoraj zajął się sąd i wydał prawomocny wyrok. Sąd uznał, że zatrzymanie było: 1. Zgodne z prawem, 2. Zasadne, 3. Prawidłowe.Przekładając to na język ludzki, sąd nie zostawił suchej nitki na idiotyzmach wypowiadanych przez Bodnara i całego grona „ekspertów”. W takich okolicznościach chyba nikogo nie dziwi, że wszyscy „eksperci”, łącznie z Bodnarem, się pochowali. Nic tak nie świadczy o skali kompromitacji Bodnara i całego peerelowskiego towarzystwa, które skupiło się wokół instytucji powołanej przez PZPR, jak przywołany wyrok sądu. W tym sądzie, do którego jest 1000 zastrzeżeń, nie wykluczając schedy po PRL, zapadł prawomocny wyrok, który założył błaznowi Bodnarowi stringi na głowę. Piękne podsumowanie „instytucji” i samego „urzędnika”.

Matka Kurka/kontrowersje.net