Ciężko powiedzieć z czego to wynika, na pewno z braku wiedzy i doświadczenia, ale z drugiej strony ile razy można popełniać te same błędy? „Otwierasz” sobie człowieku Internet, a tam bzdura na bzdurze, w ramach najnowszych interpretacji, prostej jak autostrada decyzji PiS, choć w moim przekonaniu była to decyzja samego Jarosława Kaczyńskiego. Wszystkiego nie dam rady, ale z grubsza postaram się odsiać głupotę od faktów, zaczynając od sprawy najbardziej podstawowej i pewnej - pisze bloger Matka Kurka na portalu kontrowersje.net

Tak się składa, że przynajmniej część nominacji do Trybunału Konstytucyjnego jest mi znana od pół roku i piszę o tym nie po to, aby łechtać ego, ale by ostatecznie przerwać głupotę związaną z „przykrywką Banasia”. Kaczyński jest genialny, ale chyba nie aż tak, by przewidzieć co się stanie za pół roku i jak to przykryć. Druga, jeszcze głupsza teoria głosi, że to jest „ustawka”. PiS wystawił kandydatów kontrowersyjnych, żeby Andrzej Duda mógł wyjść cały na biało i powiedzieć „nie dla psucia standardów, nie odbiorę przyrzeczenia od takich kandydatów”. Prawny i polityczny idiotyzm, jednak powtarzany przez bardzo wielu, od Kosiniaka-Kamysza po całkiem rozsądnych ludzi, których poniosła fantazja i chęć zabłyśnięcia oryginalnością. Całą tę śmieszną teorię obala prosty fakt, dotyczący pierwszego „spisku”, nie było żadnej „przykrywki”, to i nie może być „ustawki”, skoro kandydaci zostali wybrani wiele miesięcy temu.

Prócz kompletnego wymysłu i budowania tanich sensacji, są jeszcze okoliczności prawne i polityczne. Naprawdę wystarczy odrobina podstawowej wiedzy, właściwie kawałek historycznej pamięci, żeby nie powtarzać bzdur. Jedyną kompetencją Prezydenta RP przy powoływaniu sędziów TK jest odebranie przyrzeczenia i dokładnie o to się rozbijał wstęp do konfliktu o TK, gdy Andrzej Duda nie odebrał przyrzeczenia od trzech sędziów. W tym momencie głosiciele teorii, krzykną: „No to mieliśmy rację!”. Nie, nie mieliście racji, powodem nieodebrania przyrzeczenia był nielegalny, łamiący konstytucję wybór sędziów, ale nawet ten powód spotkał się z ostrą krytyką Andrzeja Dudy i całą serią eksperckich wywodów, że Prezydent RP nie może odmówić odebrania przyrzeczenia. I prawdą jest, że Andrzej Duda przy zgodnym z prawem wyborem sędziów nie może odmówić zaprzysiężenia.

 

Prezydent miałby jeszcze jeden problem, prócz prawnego, gdyby zablokował sędziów nominowanych przez PiS i byłby to problem polityczny. Przypominam, że to PiS wybierze kandydata na Prezydenta RP i około 80% elektoratu Andrzeja Dudy to elektorat PiS. Teraz proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby Andrzej Duda na starcie kampanii powtórzył taki „numer”, jak z wetem ustaw sądowniczych, co elektorat PiS ledwie zapomniał lub wybaczył? Ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje Andrzej Duda to choćby pozorowany i ustawiony konflikt z PiS, tylko ktoś wyjątkowo mało mądry mógłby taki scenariusz podrzucić i próbować wcielać w życie. Żadna z bzdurnych hipotez krążących po Internecie i w mediach nie zawiera cienia prawdy i skrawka zdrowego rozsądku, natomiast same nominacje są bardzo proste do interpretacji.

Jarosław Kaczyński wybrał kandydatów najbardziej znienawidzonych przez „nadzwyczajną kastę” i „elity’ III RP, zrobił to celowo i z pełną premedytacją, aby posłać kilka ważnych sygnałów. Po pierwsze to jest jasne powiedzenie, że „kaście” nie odpuścimy i ze szczucia „kasty” się śmiejemy. Po drugie ludzie, którzy poświęcają się sprawie i ponoszą za to olbrzymie koszty, w tym osobiste, zostaną nagrodzeni. Po trzecie brak konsultacji z koalicjantami wskazuje im miejsce w szeregu i mówi jasno, dostaliście więcej niż wam się należy i po więcej nie próbujcie sięgać, takie decyzje należą wyłącznie do PiS. Mało sensacyjne, bardzo proste i… prawdziwe. Cała „zagadka” nominacji do TK.

Matka Kurka/kontrowersje.net