Z doktrynerami ze szkoły Balcerowicza zawsze jest ten sam problem, oni są gorsi od Świadków Jehowy, z którymi w zasadzie nie ma problemów, przynajmniej w bezpośrednim kontakcie. Świadkowie Jehowy zostawią ulotki i sobie pójdą, co więcej nie zdarzyło mi się, żeby po uprzejmym „dziękuję, nie jestem zainteresowany”, doszło do nachalności i dalszego „nawracania”. U doktrynerów z marksistowskiego kręgu utworzonego wokół Balcerowicza na podobne interakcje nie można było liczyć, ani przez moment.

Długie 25 lat słyszeliśmy od realnego socjalisty Leszka Balcerowicza, że musi być nędznie, beznadziejnie i z kapitałem obcym, aby było dobrze. Sam Balcerowicz i jego wyznawcy głosili jedną jedyną mantrę, w której tylko oni się znają na ekonomii, a cała reszta ma postawy roszczeniowe i chciałaby „wolny rynek” zastąpić socjalizmem. Oczywiście mądrzy ludzie już na starcie, czyli w okolicach 1991 roku, wiedzieli jakim hochsztaplerem jest Balcerowicz i całe towarzystwo hołdujące jego sekciarskim „naukom”. Dziś mogę się tym ludziom nisko pokłonić, bo to była prawdziwa elita, najmądrzejsi z mądrych. Elitarność tej grupy zbudowana na minimalnej liczebności spowodowała, że banalne prawdy do głów ludu przedostawały się z trudem.

Jedno Balcerowiczowi trzeba oddać, jego samego Polacy nienawidzili szczerze i masowo, ale całą tą trucizną, którą rozlał po Polsce większość łykała jak lekarstwo. Kolejne rządy robiły dokładnie to, co wyznaczył marksistowski ekonomista, po 1989 roku zaczarowany w neoliberała. Życie pokazywało i krzyczało, że te brednie w najmniejszym stopniu nie sprawdzają się w praktycznym zastosowaniu, ale mimo wszystko strach przed bankructwem Polski, co nieustannie było przez Balcerowicza i jego uczniów powtarzane, sprawił, że Polacy nie wierzyli w inne gospodarowanie wspólnym majątkiem. Nie bez powodu przywołałem na wstępie Świadków Jehowy, skojarzenie z sektą i „Szkołą Balcerowicza” jest dla mnie naturalne, a siła sekty polega na tym, że im bardziej nie ma końca świat, tym bardziej sekta wierzy w nadchodzący koniec świata.

III RP dokładnie według takich wzorców „ekonomicznych” funkcjonowała, im bardziej nie sprawdzały się recepty Balcerowicza, tym bardziej wierzono, że nie ma dla nich alternatywy. W końcu przyszła jesień roku 2015 i wtedy nastąpił cud. Okazało się, że najwięksi wyznawcy wolnego rynku i obcego kapitału kompletnie sobie nie radzą bez dotacji państwowych. Tak dogorywa „Gazeta Wyborcza”, odcięta od reklam spółek skarbu państwa i jakoś nie potrafi znaleźć zachodniego sponsora, który dostrzegłby wysoką jakość tego produktu. W podobne tarapaty popadło mnóstwo gwiazd mediów i sztuki. Byli tacy wybitni i nagle wytworami ich intelektu nikt nie jest zainteresowany, nikt nie chce płacić za produkcje, nikt nie chce tego konsumować za bilety.

Zniecierpliwionych uspokajam, że to, co do tej pory zostało napisane w całości donosi się do tytułowej tezy, ukazując szeroki kontekst, w który partyjka jednego sezonu się wpisuje. „Nowoczesna” to podsumowanie bankructwa Balcerowicza. Partyjkę założył uczeń Balcerowicza, człowiek o żenującym poziomie intelektualnym i moralnym, który uchodził za wybitnego eksperta ekonomicznego. Po dwóch latach doprowadził partyjkę do bankructwa i debetu na poziomie 5 milionów złotych, bo wybitni ekonomiści partyjni nie potrafili wypełnić „PIT-u”. Lider i założyciel pogrążył partię romantycznym lotem na Maderę z kochanką, co miało miejsce w czasie „rewolucji” zwanej „Ciamajdanem”. Później rozwiódł się z żoną, której rok wcześniej przepisał wszystkie dobra, żeby oświadczenie majątkowe nie kłuło w oczy.

Czyż to nie jest idealne podsumowanie całej „Szkoły Balcerowicza”? Dostojewski z Hitchcockiem nie stworzyliby takiego scenariusza. I byłoby to śmieszne, byłoby to satysfakcjonujące, gdyby nie jeden „szczegół”. Ćwierć wieku zmarnowaliśmy na wysłuchiwanie guru sekty i jego uczniów, którzy nie tylko nas ogłupiali, ale doprowadzali na skraj bankructwa Polskę. Satysfakcja, że ten czas i ci ludzie są całkowicie skompromitowani, to za mało. Potrzeba jeszcze prawa i sprawiedliwości. Tacy hochsztaplerzy, jak Balcerowicz, Bielecki, Lewandowski i wreszcie Tusk powinni stanąć przed sądem, jeśli nie za złodziejstwo, to za „podatki”.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)