Nie jesteśmy w telewizji Jacka Kurskiego, która dla niepoznaki nazywa się „telewizją narodową”, chociaż jest wyłącznie telewizją Jacka Kurskiego i nawet nie telewizją PiS. W związku z tym komfortem nie musimy udawać głupich, ślepych i przede wszystkim walczyć o stołek, ale możemy pogadać o tym co widać, słychać i czuć. O geniuszu Kaczyńskiego pisałem może z 1234 razy i śmiem twierdzić, że po takim doświadczeniu wiem o geniuszu Kaczyńskiego wszystko. Za każdym razem, gdy popełniałem taki tekst robota szła mi jak po maśle. Najmniejszych problemów nie przysparzał dobór argumentów i przykładów, choćby przy rozegraniu Trybunału Konstytucyjnego.

Kaczyński genialnie potrafi połączyć nastroje społeczne z polityczną rozgrywką, tutaj przykład TK jest idealny. Polacy mieli gdzieś ośmieszających się sędziów, antypatycznego Rzeplińskiego i te wszystkie postaci z „najwyższej kasty”. Sztucznie rozdmuchiwane emocje nie zrobiły frekwencji na ulicach, bo nie mogły. Dzięki temu w sejmie, po boju, ale bez zagrożenia dla koalicji, udało się przeprowadzić całą operację. Genialne w swojej prostocie, prawda?! Zupełnie inaczej wyglądała groteskowa (de)rekonstrukcja rządu, tutaj nie tylko geniusz Kaczyńskiego nie zadział, ale bardziej beznadziejnej politycznej roboty nie widziano od czasu, gdy „lider” Ryszard Petru ogłosił zjednoczenie opozycji, a dzień później przegrał wybory.

Wszyscy udawali mądrych, wszyscy mieli jakieś tam przecieki, wszyscy liczyli na geniusz Kaczyńskiego, reszta tradycyjnie krzyczała, że to manipulacje niemieckich mediów, ale rzeczywistość jest taka jaka jest. Do samego końca nikt, nie wyłączając Kaczyńskiego, nie widział jaki będzie podział stołków. Kulminacja żenady to poranna obrona rządu PiS, potem dywanik Beaty Szydło i Jarosława Kaczyńskiego u Andrzeja Dudy, w końcu wieczorna dymisja Beaty Szydło i nominacja Morawieckiego, wbrew woli elektoratu i co najmniej połowy struktur PiS. Polityczna farsa, polityczne amatorstwo na takim poziomie, że się nie chce wierzyć w autorstwo Kaczyńskiego, ale nikt inny twórcą tego dzieła nie jest. Za geniusza Kaczyńskiego uważałem od dawna i wiele razy, za Boga nigdy, wszak Bóg nie ma wad. Kaczyński ma dwie zgubne wady: rękę do kadr i jazdę po bandzie z politycznym scenariuszem, co zgubiło PiS w 2007 roku.

W ostatnich miesiącach obie wady się ujawniły z siłą wodospadu. Wymiany Beaty Szydło na Morawieckiego nie sposób racjonalnie wytłumaczyć i PiS w ogóle się tego podstawowego zadania nie podjęło. Premier, która miała szacunek i sympatie elektoratu, sukcesy kierowanego przez nią rządu, została zastąpiona człowiekiem o życiorysie i wizerunku wręcz „antypisowskim”. Tłumaczeniem elektoratowi po co ta zmiana zajęły się za to „media niepokorne” na zlecenie PiS i zrobiły to w tak ordynarny, niemal chamski, sposób, że rozległ się wielki jęk i to ze strony tzw. „betonowego elektoratu”. Nie koniec drugiej wady Kaczyńskiego, czyli jazdy po bandzie. Jeśli ktoś raz zarządzał większą grupą niż trzech pomocników murarza, ten wie, że dla tyrających latami w firmie widok awansującego na kierownika „nowego”, który przyszedł wczoraj i się „rządzi”, jest nie do zniesienia.

Kaczyński zagotował własny elektorat i własną partię, nie ma siły, żeby te straty dało się odrobić. Nie mówię o końcu, masowym odwrocie i tak dalej, ale kapitału emocjonalnego i zaangażowania na poziomie sprzed tej politycznie beznadziejnej zmiany, odbudować się nie da. Siłą statystyki i emocji w PiS i w elektoracie nastąpiły podziały. Jakie ostatecznie przybiorą kształt nie odważę się tu i teraz napisać, w polskiej polityce jedno wydarzenie może wywrócić wszystko do góry nogami. Jednak sam fakt, że Kaczyńskiego polityczna jazda po bandzie z kadrową pomyłką Morawieckim narobiła więcej szkód niż pożytku jest dla mnie faktem oczywistym.

Po ostatnich wydarzeniach mam serdecznie dość snucia teorii, wizji i przypuszczeń, co będzie dalej. Jeśli cokolwiek sensownego miałbym w tej materii napisać to tylko tyle, że Kaczyński stracił kontrolę nad wszystkimi frakcjami i nad duchem elektoratu, który dotąd szedł za nim w ogień i nie śmiał pomyśleć, co dopiero pisnąć, że Prezes popełnia błąd. Ofiara gwałtu idzie drogą zemsty lub syndromu sztokholmskiego, przy gwałcie zbiorowym będzie podział. Proporcji nie zna nikt.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)