14 maja 2018 roku w rocznicę ogłoszenia niepodległości Izraela, Stany Zjednoczone oficjalnie uznały Jerozolimę stolicą państwa żydowskiego. Z tej okazji USA dokonały w Jerozolimie uroczystego otwarcia ambasady, którą przeniesiono z Tel-Awiwu. W wielkiej fecie udział wzięła córka prezydenta Stanów Zjednoczonych Iwanka Trump, a towarzyszył jej mąż Jared Kushner i chyba nie muszę pisać z jakiego wywodzi się narodu.

 

Gdy Ivanka Trump z mężem świętowała w Jerozolimie, dosłownie w tym samym momencie świat obiegły dwie informacje. Pierwsza była bardzo krótka i wyglądała tak:

- To wielki dzień dla Izraela – na Twitterze napisał prezydent Donald Trump.

Drugiej informacji, nie da się opisać tysiącem słów, ponieważ dotyczy krwawej jatki, jaką państwo Izrael urządziło Palestyńczykom na ich ziemi. Było jasne, że Palestyńczycy nie zaakceptują ani politycznie, ani zwyczajnie po ludzku, takiej agresji, bo to oczywiście była agresja i to w każdym wymiarze. Upokorzeni i sponiewierani przez wielkich tego świata tłumnie ustawili się w Strefie Gazy, aby zaprotestować i dać wyraz krzywdzie, jaka ich spotkała. Różnie się ocenia, jak zwykle, liczbę protestujących, najczęściej mówiono o kilkudziesięciu tysiącach, ale co do jednego wszystkie agencje, może z wyjątkiem izraelskich, są zgodne. Po stronie palestyńskiej nie padł ani jeden strzał, Palestyńczycy protestowali żywiołowo aż po miotanie kamieniami, ale kamienie to było jedyne ich uzbrojenie, nie stanowiące żadnego zagrożenia dla Żydów. Ze strony Izraela najpierw spadły ulotki wyrzucone z samolotu, potem granaty łzawiące, co jeszcze jest do przyjęcia, chociaż już pokazywało przewagę siły. Na tym się jednak nie skończyło i doszło do rzezi.

Izraelska armia użyła ostrej amunicji, broni maszynowej, a nawet bombowców. Wśród ofiar tej makabry jest co najmniej 60 zabitych Palestyńczyków i drugie tyle trafiło do szpitali w stanie krytycznym. Ponad dwa tysiące demonstrantów zostało rannych. Wszystko to odbyło się na oczach świata, który nie miał wyjścia i jakoś tam zagregował, głównie oburzeniem dziennikarskim i delikatnymi notami publicznymi, żeby broń Boże nie zakłócać Żydom wielkiego święta. Coś tam słychać też w ONZ, że ma być śledztwo niezależne, czyli farsa na wzór interwencji błękitnych hełmów w byłej Jugosławii. I tylko w niezawodnym Internecie krążą od strony do strony zdjęcia symbole. Na jednym ojciec trzyma zabite przez żydowskich żołnierzy dziecko, na drugim kaleka bez nóg miota kamień prymitywną procą, taką samą, jaką Dawid powalił Goliata, ale ten Palestyńczyk Goliatowi krzywdy nie zrobił, tylko sam został zastrzelony prze żydowskiego snajpera.

Wobec dramatycznych faktów, tylko dwa kraje nie zachowały najmniejszej powściągliwości: Stany Zjednoczone i Izrael. USA oświadczyły, że zamieszki w Strefie Gazy to polityczna prowokacja Hamasu, ale jakoś nie zauważyły, że prowokatorzy nie uzyskali nic, za to Żydzi położyli trupem około setkę cywili, jeśli liczyć tych, którzy dogorywają w szpitalach. Izrael poszedł jeszcze dalej i swoim perfidnym, ulubionym stylu odwołującym się do antysemityzmu i nazizmu. Gilad Erdan, żydowski minister ds. strategicznych, tak opisał to, co się wydarzyło w Strefie Gazy:

Z gniewem nazistów, przelewali bez końca krew, by wymazać z pamięci ludzi ich własne niepowodzenia w zarządzaniu Strefą Gazy.

Wszystko to jest przerażające i już nie ze względu na przelaną krew, „śmieszne” 60, czy tam 100 trupów. Przerażające jest to, że w dobie informacji, biegnącej szybciej niż błyskawice, w dobie kamer on line i pełnej dokumentacji zbrodni żydowskiej na cywilnej ludności Palestyny, Żydzi z niebywałą bezczelnością i z pomocą USA, sprzedali światu nazizm swoich ofiar. Dopiero to pokazuje, że wciśnięcie Polsce odpowiedzialności za holokaust, gdy pomarli świadkowie i spłonęły albo zostały przekazane do „właściwych rąk” dokumenty, jest dla żydowskiej perfidii i propagandy zwykłą igraszką.

Piotr Wielgucki (Matka Kurka)