PiS zaproponował nowy projekt ustawy pod kryptonimem „jawność” i ruszyła stara machina z jazgotem: olaboga będzie faszyzm i sygnaliści. Kocham te relatywistyczne wywody mędrców PRL-u, którzy pochylają się nad „złamanym życiem” kapusiów sprzedających za pieniądze i karierę kolegów, a często bliskich. Ileż to takich rzewnych wywodów słyszeliśmy, z tym rytualnym zawołaniem, że kto nie żył w ciężkich czasach komuny, ten nie ma prawa oceniać innych. Dokładnie taką obrzydliwą technologią z kapusia Boniego czy Wałęsy, zrobiono męczenników, natomiast ich ofiary, o ile jeszcze żyją, są albo anonimowe, albo klepią biedę z metką oszołoma.                                                     

Dziś ci sami relatywiści alarmują i unoszą się moralnie po jednym słowie – sygnalista. Językoznawcą nie jestem, trudno mi się zatem wypowiadać czy to określenie, opisujące człowieka zgłaszającego przestępstwo korupcji, jest trafne, piękne, właściwe. Wiem natomiast ponad wszelką wątpliwość, że ochrona prawdziwych kapusiów esbeckich, których działania nierzadko doprowadzały do tragedii, przy jednoczesnym atakowaniu „sygnalistów” powiadamiających właściwe organa o złodziejstwie, to klasyka esbecka. Obrzydzenie postaw godnych uczciwego człowieka i wyświęcenie podłości stworzyło fundament nowego rozdania po 1989 roku. Jedyną właściwą odpowiedzią na podobne „traktaty moralne” jest tylko i wyłącznie krótki komunikat we właściwym języku – poszli won!

Wyrażam głęboką nadzieję, że czasy, w których złodziej był bohaterem, a ścigający złodzieja wrogiem liberalnej demokracji, definitywnie się skończyły. Nie tylko nie ma żadnego wstydu w zapobieganiu przestępstwom i ich ujawnianiu, ale istnieje prawny i moralny obowiązek każdego człowieka, co więcej obwarowany odpowiednimi przepisami. Człowiek, który biernie przygląda się czynom karalnym lub posiada wiedzę i chroni przestępców, w każdym cywilizowanym porządku prawnym podlega odpowiedzialności i to karnej. Jeśli sekretarka widzi, że burmistrz bierze w łapę albo dzieli się zyskami ze szwagrem po ustawionym przetargu i w żaden sposób nie reaguje, to nie ma w takiej postawie cienia przyzwoitości i mamy do czynienia ze złamaniem prawa.  

Zastępy moralnych szantażystów, usiłujących zrobić z porządnych ludzi donosicieli, działają z oczywistym zamiarem. Stygmatyzowanie właściwych postaw obywatelskich, które i tak są rzadkością w polskich realiach, ma na celu stworzenie przyjaznej atmosfery dla złodziei i zlinczowanie walczących ze złodziejstwem. Za każdym razem, gdy ktokolwiek odważy się nadepnąć na odciski patologicznemu systemowi wytworzonemu przy okrągłym stole, dostaje obuchem w łeb. Od samego początku gnojono i wskazywano placem: „oszołomów”, „chorych z nienawiści”, a potem „frustratów” i „prawdziwych Polaków”. Przybicie takiej pieczątki wrogom systemu przez bardzo długi czas załatwiało sprawę. Wszystko się zmieniło, gdy Internet trafił pod strzechy.

Dziś kazania esbeckie nie robią większego wrażenia, bo w powyższym wywodzie nie odkryłem żadnej Ameryki. Pierwsze skojarzenia wielu Polaków są dokładnie takie same, jak moje. Nie z nami te numery Brunery, kpicie i wytykacie paluchami sygnalistów z tych samych powodów, co zawsze. Próba powołania do życia nowego „oszołoma”, nowej „sekty smoleńskiej”, nowego „mohera”. Nazwie się takiego raz po imieniu i będzie miał prze… kichane na całe życie. Na szczęście to już nie ta siła i nie ten monopol, mamy więcej źródeł informacji niż jedna upadająca Gazeta Wyborcza, która swego czasu zastępowała sądy i kościoły. Co więcej mamy Interaktywny Internet, gdzie od ręki można zareagować, wyśmiać i obnażyć prymitywne manipulacje.

Panowie Kamiński i Wąsik swoim projektem ustawy o jawności życia publicznego wbili kij w mrowisko i długo nie trzeba było czekać na bezwarunkowy odruch obronny „mrówek”. Nie tym razem i nie w tych czasach. Jestem w stu procentach przekonany, że pierwszy sygnalista, czyli demaskator złodziejstwa na dużą skalę, dla większości Polaków będzie bohaterem, nie kapusiem i to jest oznaka, że społeczeństwo zdrowieje. 

Piotr Wielgucki (Matka Kurka)