Wystarczy spełnić dwa warunki: posiadać kawałek rozumu i odrobinę odwagi, a właściwie jak pisał Herbert, odrobinę dobrego smaku, aby nazwać po imieniu Hollywood. Siedlisko dewiacji, cynizmu, karier robionych za usługi seksualne, w takiej czy innej formie. Wszyscy, dosłownie wszyscy posiadacze kawałka rozumu i odrobiny dobrego smaku albo wiedzieli, albo domyślali się, co się dzieje poza planem filmowym, ale bardzo niewielu o tym mówiło. W zasadzie niespecjalnie się temu dziwię, kto chciałby zadzierać z takimi gwiazdami, jak Dustin Hoffman? Sztaby prawników, popularność i sympatia widzów, na stracie definiuje i stygmatyzuje dowolną ofiarę krytykującą świętą krowę srebrnego ekranu – hejter i tyle.

Z tych przyczyn, starszych od świata, nikt z zarzutami się nie wychylał, a nie wspomniałem jeszcze o jednym bardzo ważnym czynniku, którym jest zmowa milczenia. W środowisku aktorskim i jemu podobnych, przyjmuje się pewne warunki albo się ginie. Nikt nie uwierzy, że jedna czy druga aktoreczka, przechodząca przez gabinety producentów i reżyserów, nie wiedziała w co się pakuje. Doskonale wiedziały młode aktorki i młodzi aktorzy, i co więcej mieli to w kalkulowane w kariery. Z grona świadomych wykluczyłbym jedynie ofiary pedofilów hollywoodzkich, ale już nie ich rodziców. Całymi latami panowała zmowa milczenia i w dodatku szły z „fabryki snów” dokładnie przeciwne do stanu faktycznego komunikaty. Ileż to mieliśmy akcji z udziałem gwiazd sprzeciwiających się molestowaniu, mobbingowi, itd.? Pełna hipokryzja, przecież brali w tym udział molestujący reżyserzy i „molestowane” aktoreczki. Wszystko zostało wyciszone gigantycznymi pieniędzmi, sławą, karierami.

Po latach zaczęły się odzywać boginie i bogowie z plakatów, których przeciętny widz raczej nie kojarzy. Dzięki takim zabiegom przypominają się widowni, czyli potencjalnym klientom i w żadne uwolnione traumy oraz inne ciężkie przeżycia nie wierzę. Człowiek nie pozwala się upodlać, w warunkach swobodnej decyzji, a przecież wystarczyło nie wchodzić do gabinetów dewiantów i chamów lub z nich wyjść w odpowiednim momencie. Gwiazdy i gwiazdeczki dokonały innego wyboru, zostały, zarobiły pieniądze, zdobyły sławę, potem wszystko zaczęło przemijać i znów postanowiły się sprzedać. Jednak cały ten „sprytny” plan nie byłby możliwy do zrealizowania, gdybyktoś i toktoś bardzo mocny, nie przestawił przysłowiowej wajchy. Prędzej uwierzę w garbate aniołki niż w tłumaczenia, że mamy do czynienia ze spontaniczną akcją, która pociągnęła za sobą inne. Tyle lat ciszy z nieba nie spadło, ale było wynikiem działania potężnej machiny, która zgniatała każdego niepokornego, dość wspomnieć Mela Gibsona i jego zmagania z Hollywood.

Kto przestawił wajchę i dał przyzwolenie nie demaskowanie hollywoodzkich tuzów? Szanujący się spiskowiec i sygnalizator nie może odpuścić takiej okazji i nie zabrać głosu. Prawdę powiedziawszy na 100% i na 70% też nie wiem kto dokładnie, ale gdybym miał wskazać faworyta, to tylko tytułowego Trumpa. Powody są oczywiste, przegniłe środowisko Hollywood niemal od zawsze było zapleczem demokratów, ale w kampanii wyborczej ostatecznie zakończonej zwycięstwem Trumpa, przekroczyli wszelkie granice. Wszyscy ci moralizatorzy, którzy opowiadali o szacunku dla kobiet i z takim obrzydzeniem cytowali „łapanie za ci.ę” zostali pokazani w pełnej krasie, jako dewianci seksualni, którzy swoje ofiary traktowali jak seksualne mięso armatnie.

Według rzymskiej zasady „cui bono”, nie ma większego beneficjenta niż Donald Trump. Inna rzecz, że sam Trump raczej się tym nie zajmował, od takich spraw są odpowiednie służby. Biorąc pod uwagę, że od początku prezydentury w amerykańskich służbach wrze, poszły dymisje i inne spektakularne akcje, daleko nie szukając ujawnienie akt zamachu na Kennedyego, jest to kolejna mocna przesłanka wskazująca na ludzi Trumpa. Kompletnie mnie ten obrót sprawy nie martwi i chociaż jest to element brudnej polityki, to paradoksalnie ten brud oczyszcza. Cieszę się także dlatego, że skojarzenia z polskimi moralizującymi „artystami” budują się same, no i właśnie ruszył proces dealera białych proszków, który w notesie miał zapisanych 200 nazwisk celebrytów. Oj będzie się działo! 

Piotr Wielgucki (Matka Kurka)