Firma spożywcza, z obcym kapitałem, bo w Polsce ze świecą szukać polskich firm, wypuściła „reklamę” napoju chemicznego, który budzi w człowieku zwierzę, no i rzeczywiście wzbudził. Swoim zwyczajem nie reklamuję czegoś, czemu ręki bym nie podał, nie mówiąc o spożyciu. W reklamie zobaczyliśmy wyciągnięty środkowy palec przewiązany kokardką i podpis: „1 sierpnia DZIEŃ PAMIĘCI. CHRZANIĆ TO, CO BYŁO. WAŻNE TO, CO BĘDZIE!”

Która to już tego typu akcja ma rynku medialnym i handlowym? Nie da się tego policzyć, a na pewno policzenie wymagałoby syzyfowego wysiłku. Po każdym takim wybryku pojawiają się te same pytania i praktycznie padają te same odpowiedzi. Pytania postawię raz jeszcze, jednak nieco zmodyfikuję odpowiedzi. Czy można być aż tak głupim i nie wiedzieć, co się robi? Naturalnie, że można, średnia IQ pracownika reklamowej korporacji to jest poziom dokładnie taki sam, jak ich produkty. Tam nie pracują giganci intelektu, ale osobniki po marketingu i zarządzaniu, ewentualnie samouki po kursach internetowych z programowania i obsługi narzędzi graficznych. Czy można być aż tak podłym? Jak nie, skoro gołym okiem widać, że tak. Analogiczna sytuacja, w agencjach reklamowych prócz braków edukacyjnych mamy do czynienia z totalnym relatywizmem moralnym, który w dodatku jest modą. Wszystko, co się odnosi do wartości, zwłaszcza narodowych i religijnych, uznaje się za „wiochę”. W dobrym guście jest wyśmiać obrzędy religijne, opowiedzieć setkę „dowcipów” w stylu Maćka Stuhra, porównać „Żołnierzy Wyklętych” do pijaków i zaśpiewać po libacji „Janek Wiśniewski padł”. Czy oni nie wiedzieli co robią? Pytanie proste, ale odpowiedź złożona. Biorąc pod uwagę kto się zajmuje takimi produkcjami nie da się wykluczyć, że poziom głupoty i cynizmu składają się na brak świadomości. Znam kilku freelancerów, którzy robią wielkie oczy, gdy padają daty: 1410, 1918, 1944, że o 1956 i 1970 nie warto wspominać. Jeśli ktoś ma rozumu tyle, co kot napłakał, a kręgosłup moralny zastępuje gumą do żucia, to na jakiej podstawie mam snuć podejrzenia, że on zdaje sobie sprawę z własnej małości?

Dotyczy to jednak podrzędnych korporacyjnych wyrobników, szefowie mają do dyspozycji sztaby prawników i badaczy rynku, którzy każdą treść badają pod kątem strat i zysków. Mimo to zdarzają się wpadki, ale one nie są wynikiem premedytacji, tylko czynników obiektywnych, ewentualnie konkurencyjnych kampanii. Szefowie doskonale wiedzą, co robią i z dużą precyzją przewidują skutki. Dlaczego oni to robią? Tutaj prochu nie wymyślę i nie chcę wymyślać, ale nieco pomieszam składniki, bo to nie takie proste, żeby jednym argumentem odpowiedzieć.

Proces jest złożony z co najmniej kilku elementów. Po pierwsze i w założeniu im się to opłaca! Wszelkie wyrazy oburzenia i bojkoty skończą się jak zawsze, jedno, góra kilkudniową deklaracją nie kupuję tego czy tamtego. Od 27 lat słyszę, że powinniśmy kupować polskie produkty i na deklaracjach się kończy, potem zaczyna się codzienne życie i pakowanie towaru do reklamówki według ceny i potrzeb. Oburzenie i „bojkot” minie, a w pamięci zapadną nazwy, na zasadzie „nie ważne, co się mówi...”. Po drugie, wolno im to robić! Przyzwolenie na opluwanie polskiej tradycji, polskich świętości, symboli narodowych i religijnych jest powszechne. Ba! Takimi zachowaniami, które profanują świętości zdobywa się sławę i pieniądze, a w najgorszym razie status męczennika i bojownika o wolność słowa. Po trzecie, konkurencja w opluwaniu tego, co polskie i katolickie rośnie każdego dnia i poprzeczka postawiona jest coraz wyżej. Nie wystarczy dziś zakpić z „moherowej babci” czy skinami nazwać uczestników „Marszu Niepodległości”. Takimi zabiegami posługują się wszyscy „nowocześni” twórcy i artyści. Dziś trzeba naprawdę mocno przypier..ć, jak się mówi na kolegiach w agencjach reklamowych, żeby zostać zauważonym. W związku z tym, po czwarte! Przekraczanie granic jest mile widziane, ponieważ spełnia wiele funkcji naraz. Robi się szum i wraz z nim obrót, prowokuje się „ciemnogród” i potem pokazuje „hejt”, wylewający się z komputerów „ciemnogrodu”. Po piąte! Wszystkie powyższe działania możliwe są wyłącznie wobec narodów i środowisk z gatunku „podludzie”. Wyśmiać, wyszydzić, sponiewierać można wyłącznie Polaków, katolików, narodowców, patriotów, czyli w „nowoczesnym” postrzeganiu świata „podludzi”. Przenigdy takich samych zabiegów nie zastosuje się wobec Żydów, Murzynów, homoseksualistów, buddystów czy ostatnio muzułmanów. Ostanie pytanie. Do kiedy ta zabawa będzie trwała? Do czasu, w którym Polacy i katolicy nie zaczną się zachowywać tak, jak Żydzi, Murzyni, homoseksualiści! Oni się nie bawią w dyskusje z „artystami” i korporacjami, ale biorą prawników, zaprzęgają media i puszczają z torbami każdego, kto nadepnie choćby na odcisk, o podeptaniu świętości nie wspominając.

Przekładając to na konkluzję, powtórzę treść z tytułu. Za holokaust te zdemoralizowane nieuki poszłyby siedzieć i to nie w teorii, ale w praktyce mieliby wytoczony proces karny. Za sponiewieranie polskich wartości nie stanie się im nic, poza wygłupami na Twiterze i innych Facebookach, gdzie pojawi się setki akcji „Nie kupuję „g”, bo antypolskie”. Za profanację pamięci ofiar niemieckiego ludobójstwa jedyną odpowiedzią jest wyrok, tak zrobiliby przedstawiciele szanującego się narodu, na przykład Żydzi i takich reakcji oczekuję ze strony Polski.  

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)