Zacznę od archiwum publicystycznych tez, które nie wytrzymały zderzenia z rzeczywistością. Całymi latami słyszeliśmy mantrę, że PiS nie ma kadr, co miało być związane z „ciemnogrodem” i polityką Jarosława Kaczyńskiego sprowadzoną do wycinania, co bardziej inteligentnych. Szczególnie ta druga mantra brzmi dziś zabawnie jeśli sobie przypomnimy, że ci „co bardziej inteligentni” to Kazek Marcinkiewicz, Misiek Kamiński, Kluzik-Rostkowska, czy ostatnio Michał Ujazdwoski. Zaklinanie rzeczywistości skończyło się wyborem Andrzeja Dudy na prezydenta, chociaż i tutaj PiS miało nie mieć żadnych szans.

Za to doskonale zadziała ów wymyślony problem w przypadku PO i polityki Tuska. W PO Tusk rzeczywiście wyciął wszystkich mądrzejszych od siebie, poczynając od śp. Macieja Płażyńskiego, przez śp. Zytę Gilowską, kończąc na Janie Rokicie. Była jeszcze wojna ze Schetyną, ale ten ani mądrzejszy nie jest, ani nie dał się wyciąć. Tak, czy owak sprawy przedstawiają się następująco. „Ubogi kadrowo” PiS jest w stanie wystawić najmniej trzech kandydatów w najbliższych wyborach prezydenckich. Naturalnie na pierwszym miejscu znajduje się Andrzej Duda i szkoda sobie zawracać głowę dawnymi żalami i deklaracjami, a sam takowe wygłaszałem. Nie będzie innego kandydata, wszyscy to wiemy, ale mogą być. Drugim wyborem są jednocześnie Beata Szydło i Mateusz Morawiecki. Znalazłoby się jeszcze kliku innych, na pewno rozsądniejszych niż Kopacz i Komorowski, ale ta trójka wystarczy.

Jakie wybory ma PO? Poza jednym jedynym Trzaskowskim absolutnie nic, bo przecież poważni ludzie dawno przestali się bawić w siodłanie osła dla Tuska. Gdyby nawet jakiś zbieg okoliczności sprawił, że Tusk wystartuje w wyborach, to mamy do czynienia z odgrzewanym kotletem, co przerabialiśmy z Lechem Bolesławem Wałęsą i innymi „powrotami” do polityki. PO nie ma kogo wystawić w wyborach prezydenckich i nie ma kim grać w polityce bieżącej. Poszukiwanie „peowskiego” Andrzeja Dudy albo Mateusza Morawieckiego kończą się na kompromitacji Arłukowicza i czekającego w kolejce do kompromitacji Brejzie. Stąd też rodzą się takie desperackie pomysły, jak próba lansowania ludzi znikąd i tak oto w felietonie pojawia się w końcu tytułowa Aleksandra Dulkiewicz.

 

W felietonie Dulkiewicz pojawiła się bez niespodzianek, ale w polityce to zupełnie nowa „gwiazda”. Pewnie Gdańszczanie wcześniej coś tam o niej słyszeli, jednak dla wyborcy ogólnopolskiego, że się tak brzydko wyrażę, jest to osoba znikąd. Wypłynęła wyłącznie na fali krótkiej histerii związanej z tragiczną śmiercią Pawła Adamowicza. Potem zaczęła biegać po mediach i wypowiadać coraz durniejsze frazy. Było tego sporo i nie mam zamiaru przytaczać wszystkich, napiszę tylko tyle, że największe brednie Dulkiewicz porównywały specustawę o Westerplatte do działań stalinowskich i zarzucały PiS wzrost samobójstw wśród młodzieży szkolnej. Pytanie podstawowe brzmi, po co Dulkiewicz odstawia takie szopki, przecież może sobie spokojnie żyć w Gdańsku i odcinać kupony.

Bardziej odważni publicyści widzą w medialnej ofensywie przygotowanie pod wybory prezydenckie, ale prawdę powiedziawszy uważam tak brawurowe tezy za syndrom okresu urlopowego. I to pierwsza rzecz, drugą jest charakterystyka postaci, w zasadzie przedstawiona w pierwszym zdaniu. Jeśli polityk idzie drogą Hartwich, Petru i Jażdżewskiego jednocześnie, to wiadomo gdzie dojdzie. Szczególnie kandydat na prezydenta RP nie może biegać po mediach i opowiadać tak skrajnych głupot, chyba że jest kandydatem niszowej partii i promuje jej działalność. Należy jednak podejrzewać, że PO przynajmniej w teorii ma ambicje, aby z Andrzejem Dudą realnie powalczyć, a Dulkiewicz byłaby w wyborach prezydenckich kolorytem, nie poważnym rywalem dla obecnego prezydenta.

Cały szum, jaki się wokół nowej nadziei PO wytworzył wynika wyłącznie z głupich zachowań Dulkiewicz i na takim patencie prezydenckiego chleba się nie upiecze. Kadry PO przedstawiają się dokładnie tak, jak się przedstawiają i jeśli rzeczywiście komuś przyszło do głowy, że mieszanina Hartwich, Petru i Jażdżewskiego ma być, nie wie którym już, liderem PO, to lepszego podsumowania nędzy kadrowej nie ma i nie będzie. Gdzie nie spojrzysz tam bida z nędzą i żenada podpierana desperacją – cała opozycja.

Matka Kurka/kontrowersje.net