Pod każdą szerokością geograficzną pewne gesty i czynności polityczne są czytelne i podlegają prostym interpretacjom. Cechą charakterystyczną małych i niewiele znaczących partii są zachowania populistyczne. Często się nadużywa tego pojęcia, w Polsce jest to nagminny komentarz do każdej inicjatywy politycznej destabilizującej zastany po PRL-u układ sił. Niemniej co do zasady populizm nie jest wymysłem, ale narzędziem stosowanym dla uzyskania wymiernych korzyści politycznych. Oczywiście im mniejsza partia, tym więcej populizmu i środków nadzwyczajnych przykuwających uwagę opinii publicznej. Poważne ugrupowania, aspirujące do sprawowania władzy, nie pozwalają sobie na inicjatywy, które mogłyby zdegradować ich status do poziomu partyjki populistycznej. Innymi słowy mali i usiłujący przetrwać robią wokół siebie wielu krzyku, z pełną świadomością, że poza krzykiem nie są w stanie niczego więcej dokonać. Więksi muszą unikać podobnych zachowań, aby nie wylądować na marginesie politycznym. W praktyce wygląda to tak, że partyjka X krzyczy ile wlezie, że wsadzi premiera do więzienia, a prezydentowi odbierze obywatelstwo i tyle co sobie pokrzyczy, to jej. Partia Y, w której posiadaniu jest odpowiednia liczba głosów, predestynująca do przejęcia władzy również może wytoczyć podobnej wielkości działo, ale po pierwsze musi to być działo nie pistolecik na kapiszony, po drugie muszą istnieć racjonalne podstawy. Na przykład w Niemczech jak najbardziej wysadzono ze stołków paru ważnych gości i to za przestępstwa pospolite. Najgłośniejszy przypadek dotyczył właśnie impeachmentu Christiana Wulffa, byłego prezydenta Niemiec, oskarżonego o korupcję.

Christian Wulff to chadek związany z CDU, której liderem jest Angela Merkel i w chwili gdy procedura została wszczęta władzę sprawowała partia pana Christiana Wulffa i jego partyjnej szefowej. Siłą rzeczy niemieckim socjaldemokratom i zielonym natychmiast przyszedł do głowy polityczny plan. Wysadzić ze stołka Christiana Wulffa i pokazać, że władza kradnie, ale oni mieli do tego i podstawę i okazję. Czarną robotę za opozycję niemiecką odwaliła prokuratura. Ciężko mi powiedzieć o jakie polityczne rozgrywki chodziło, fakt pozostaje faktem, że w trakcie sprawowania prezydenckiego urzędu, Christian Wulff musiał komuś bardzo przeszkadzać i z urzędu wyleciał. Największej partii opozycyjnej w Niemczach w odniesieniu do tej sytuacji nie sposób nazwać populistyczną, przeciwnie, socjaldemokraci zachowali się racjonalnie i wykorzystali swoją polityczną szansę. W taki sposób funkcjonują poważne ugrupowania. Margines polityczny działa odwrotnie, dla marginesu podstawy nie są ważne. Polityczny watażka nie wierzy w sens głoszonych przez siebie postulatów i wie doskonale, że nie wrzuci króla Hiszpanii do lochów, ani z papieża nie zrobi rabina. Świadomość ta towarzyszy nie tylko populistycznej partyjce, ale zdecydowanej większości elektoratu, tym samym takie działania z definicji uniemożliwiają przejęcie władzy.

Biorąc pod uwagę przytoczone zachowania polityczne wyznaczające polityczną klasę, warto sobie na spokojnie, bez emocjonalnego stosunku do poszczególnych ugrupowań, odpowiedzieć na jedno pytanie. Jaką partią w tej chwili jest PO i jakim liderem Grzegorz Schetyna? Wczoraj na zjeździe PO Grzegorz Schetyna zaproponował wszczęcie procedury impeachmentu wobec Prezydenta Andrzeja Dudy. Czy ta propozycja ma cokolwiek wspólnego z impeachmentem niemieckiego prezydenta i działaniami socjaldemokratów? Gdyby tak było, to Grzegorz Schetyna i poważna partia PO zostałaby królem wszystkich serwisów informacyjnych, wszystkie partie rzuciłby się na sensacyjny temat, a elektorat porzuciłby grille i rzuty karne w meczu Niemcy – Włochy. Tymczasem o impeachmencie można przeczytać gdzieś na 7 stronie Google, elektorat obraca kaszankę na ruszcie, konkurencyjne partie nie zająknęły się jednym słowem nad populizmem PO.

Wszystko to są obiektywne wskaźniki wyceniające Grzegorza Schetynę i jego partię. U kresu swojej politycznej drogi PO podejmuje działania w stylu „Samoobrony”, ale nie tej na fali, z rekordowym poparciem i wicepremierem Lepperem, ale tej schyłkowej. Jednym z ostatnich desperackich ruchów śp. Andrzeja Leppera było dodanie do nazwy „Samoobrona” nazwiska Lepper. Musiał tak przemalować swoją partię, bo się narobiło kilka „Samoobron”, a ta, której nadal był liderem miała dokładnie taką samą pozycję jak nowo powstające „Samoobrony”. PO jest o krok od tego etapu dziejowego. Schetyna marudził o impeachmencie, gdy w kuluarach Niesiołowski i Kopacz budowali włąsną „Samoobronę”. Nic z tej populistycznej partii już się sensownego nie wykrystalizuje, no może poza jednym „Platforma Obywatelska Grzegorza Schetyny”.

Matka Kurka/kontrowersje.net