Wytłumaczę się, bo jest z czego. W swojej dotychczasowej karierze internetowej dorobiłem się rozmaitych ciekawych zarzutów i tytułów, których dla higieny ciała i duszy nie przytoczę. Jest jednak taka rzecz, którą ciężko mi przypisać, a mianowicie, że dałem się poznać jako miłośnik „lajków” i uczestnik zabaw internetowych. Znacznie częściej jestem postrzegany jako sztywniak, niż facet rozrywkowy, co to kliknie podaj dalej. Za stary jestem na takie wygłupy i w zasadzie nigdy nie przejawiałem specjalnej ochoty, żeby się bawić w rozmaite głuche telefony i inne ciuciubabki. Aż tu nagle! No, nie tak nagle, raczej zupełnie spokojnie przeczytałem sobie, jak zwykle durny wypis Radka Sikorskiego, zmieszczony na portalu Twitter. Nie ma co udawać twardziela, człowieka rusza głupota i podłość, choćby się zapierał, że nie zwraca na to uwagi. W pierwszej reakcji też chciałem machnąć ręką, bo i cóż było robić w obliczu takiego szczeniactwa:

Po chwili pomyślałem jednak, że nie wolno tego zostawić, zwłaszcza, że istnieje pewien fundamentalny powód, aby dać temu i wielu innym sztubakom po łapach. Nie chodzi, ani o zabawę, ani o samego Sikorskiego, chodzi o permanentne gnojenie człowieka, któremu należy się pomnik. Przyjęło się i utrwaliło, że byle gówniarz może bezkarnie nazwać Antoniego Macierewicza świrem, wariatem, psycholem i co mu ta jeszcze do pustego łba przyjdzie. Po akcji, która przeszła do annałów „kryminalistyki”, a mam na myśli „kolesiów” lądujących w prokuraturze, wypowiedzieli się kumple małego Radka, między innymi mały Grześ. Doskonale się wszyscy razem bawili, do głowy im nie przyszło, że jeszcze dwa tygodnie temu uznali za Białoruś nazywanie sędziów SN „kolesiami”. Co z takimi zachowaniami człowiek dorosły i poważny może zrobić, żeby samemu nie zostać gówniarzem? Jedynym skutecznym sposobem na przywrócenie powagi jest przerwanie lub popsucie głupiej zabawy. Stąd też nie tylko ja, ale wielu ludzi wpadło na prosty pomysł, żeby odwrócić wynik głosowania, który z góry wydawał się pewny. Radek Sikorski do swojego konta twitterowego dopuszcza wyłącznie swoich zwolenników. Resztę blokuje, nawet jeśli nie wchodzą w interakcję, ale są kojarzeni z obozem przeciwnika. Na tej bazie doszedł Sikorski do wniosku, że durnej zabawie nic nie zagraża. Tymczasem jak widać na załączonym obrazku Radek zaliczył totalną skuchę, dzięki prawej stronie Twittera, która ominęła „bany” wchodząc bezpośrednio na link Radkowej sondy.

Tylko pozornie ta popsuta zabawa nie ma większego znaczenia. Nic bardziej błędnego i wystarczy rozumieć w jaki sposób zrobiono z Antoniego Macierewicza świra, aby wiedzieć, że dokładnie takimi durnymi metodami. „Diagnozowanie” Macierewicza nie ma żadnych racjonalnych podstaw, opiera się wyłącznie na bezmyślnym powtarzaniu inwektyw, co w dodatku pozostaje całkowicie bezkarne. Kto sobie jest w stanie wyobrazić, że po nazwaniu Antoniego Macierewicza „kolesiem” dochodzi do ogólnopolskiego oburzenia z powodu znieważania konstytucyjnego ministra? Łatwo za to sobie wyobrazić, że po wylaniu dowolnej ilości pomyj i nawet gówna na głowę Macierewicza, w medialnych serwisach będzie „beka” i żadnego oburzenia. I tak się będzie kształtować rzeczywistość, jeśli nie będziemy reagować na zachowania sztubaków, którzy z uśmiechem na ustach i z gwoździem w łapie rysują karoserię samochodu sąsiada. Nie ma nic wstydliwego i infantylnego w tępieniu świrów w gatunku Radka Sikorskiego i całego tego towarzystwa, które nieustannie żyje w przekonaniu, że im wszystko wolno i za nic nie odpowiadają. Przetrenowanie i ośmieszenie jednego gówniarza jest więcej warte niż 100 rozpraw socjologicznych, czy pedagogicznych. Dlatego bodaj pierwszy raz w życiu wziąłem udział w internetowej zabawie i namawiałem innych do zabawy, z czego jestem wybitnie zadowolony, bo efekcie prawdziwe świry klęczą na grochu.

Matka Kurka/kontrowersje.net