Parę miesięcy temu napisałem, że komisja sejmowa w sprawie „Amber Gold” powstanie z bardzo prostego powodu. Chodzi oczywiście o bat na Donalda Tuska i frakcję PO z nim związaną. Tuskowi komisja ma skutecznie wybić z głowy marzenia o powrocie do polskiej polityki, PO trzymać ręce na gardle. Cudów się nie należy spodziewać i nie o cuda lecz o konkrety tu chodzi. Komisja ma niewielkie szanse, aby dopaść Tuska, proszę wybaczyć, ale musiałbym zobaczyć zupełnie nowiusieńkie sądy i do tego media w Polsce, aby uwierzyć we wszystkie naiwności głoszone przez rozochoconych teoretyków. Najmniejszej szansy na wsadzenie „prezydenta Europy” do więzienia z powodu Amber Gold nie ma, no i to jest właśnie bezpośrednia przyczyna powstania komisji. Do czego w założeniu służą takie ciała sejmowe? Nie potrzeba sięgać do materiałów fachowych, w telewizji mówili, że komisje powołuje się wówczas, gdy wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie ze sprawami. Gdyby Tusk miał zostać zakuty w kajdany, to zająłby się nim Ziobro, ewentualnie CBA, a nie skądinąd urocza, piękna i inteligentna Pani Małgorzata Wassermann. W świetle tych paru faktów szczerze mnie śmieszą egzaltacje marzycieli, którzy widzą Tuska na pryczy, w ciemnej celi bez telewizora i dostępu do Internetu. Z drugiej strony jestem bardzo zadowolony z powołania komisji, ponieważ to akurat ma głęboki sens z co najmniej kilku powodów. W przeciwieństwie do prokuratury Pani Wassermann będzie miała znacznie większe możliwości, by pokazać Polakom, co się naprawdę w tym przekręcie działo.

Kto pamięta jak wyglądały posiedzenia poprzednich komisji może lekceważąco pukać się w głowę, ale przed wykonaniem takich gestów polecam archiwum i nie te cyrki, które wdzieliśmy za czasów PO. Komisja Rywina, ale też Orlenu, napsuła krwi grubym rybom, aż się zrobiły sine. Taki też jest podstawowy cel pomysłu, który w moim przekonaniu zrodził się albo w głowie Jarosława Kaczyńskiego albo kogoś bliskiego z jego otoczenia. Drugi istotny element nadający sens komisji odnosi się do jej składu i osoby przewodniczącej. Małgorzata Wassermann to nie jest Marzena Wróbel, czy Beta Kempa, ale rzadkie połączenie urody, inteligencji i kompetencji. Ona została gwiazdą zanim komisja ruszyła. W składzie natomiast większość będzie miało PiS, co oznacza, że żadnych przemówień do pustych krzeseł w stylu Sekuły nie zobaczymy. Komisja z przewodniczącą Małgorzatą Wassermann, która ma osobiste powody, aby się zająć PO i pod pełną kontrolą PiS, będzie mogła poprowadzić śledztwo w takim kierunku, w jakim zechce. No i wreszcie jeszcze jeden atut tego przedsięwzięcia. O ile Tuska będzie ciężko ustrzelić, a jak sądzę również wezwać na posiedzenie, bo zawsze się będzie mógł zasłonić europejskimi obowiązkami, to w tej sprawie istnieje miękkie podbrzusze. Na upartego można powiedzieć, że cały miękki sześciopak by się znalazł, a w nim najważniejszy jest Józef Bąk.

Kto pamięta Józefa Bąka niech stuknie w enter! Nikt nie pamięta? A jak podpowiem, że chodzi o Michała Tuska, brata słynnej Kasi Tusk, to stanie się jasność? Tak myślałem i już wyjaśniam, jak bardzo cenny to „świadek”. Na starego Tuska dowodów nie było za PO i prawdopodobnie nie ma za PiS, ale na „Józka Bąka” kwity pojawiły się jeszcze za rządów ojca Donalda. Z pajęczyny lewych interesów wyciągnęły Józka długie macki ojca, sięgające prokuratury i sądów, ale ślady wielkości tira po aferze zostały. Inny poważny trop to trójmiejscy działacze PO, ci sami, którzy na lotnisku im. „Bolka” ciągnęli linę z przytroczonym samolotem OLT Express, czyli kolejną pralnią mafii, zarządzaną przez słupa i jego żonę. Chyba wystarczy powodów, które sprawiają, że komisja śledcza „Amber Gold” ma wybitnie mocne argumenty, żeby trzymać PO za twarz, ale jest jeszcze jeden. Fakt, że prokuratura, CBA i inne służby, słusznie nie pakują się w sprawy, które procesowo mogą się skończyć, jak uniewinnienie męczennicy Sawickiej, nie oznacza paraliżu.

Tylko z tego i ubiegłego tygodnia mamy kilkanaście akcji na wysokim szczeblu i postawione zarzuty grubym rybom. O dziwo nie ma wielkiego krzyku medialnego, ale to tylko dlatego, że te grube ryby nie były medialne, bo kto na przykład kojarzy takiego Krzysztofa Jana Kurzydłowskiego? Przyznam, że i mnie nic to nazwisko do wczoraj, czyli do pojmania Krzysztofa K. przez CBA, nic nie mówiło. Jednak obok anonimowych połowów mamy sprawy wybitnie medialne, dość wspomnieć kolegę Kwiatkowskiego z NIK, kolegę Burego z PSL, czy dzisiejsze doniesienia medialne. Były szef CBA Wojtunik miał przekazywać tajne informacje ze śledztwa byłemu Sikorskiemu, który jest teraz mężem swojej żony. Znacznie łatwiej będzie stawiać zarzuty medialnym rybom, gdy za osłonę będzie robić komisja „Amber Gold”, która pokaże bez ograniczeń przypisanych służbom i prokuratorze, z czego żyła PO. Jednym zdaniem, komisja „Amber Gold” to strzał w 10, same zalety i żadnej wady, wystarczy podpalić grilla i wrzucać na ruszt kolejnych członków partii miłości.

Matka Kurka/kontrowersjenet