Uczciwie chciałbym zacząć felieton, dlatego muszę przyznać, że byłem jednym z tych, którzy wmawiali Schetynie talent polityczny. Był taki czas, że wielu popełniło ten sam błąd, głównie dotyczyło to starcia Schetyny z Tuskiem. Ostatecznie Grzegorzowi „Zniszczę Cię” udało się pokonać Tuska, ale umówmy się, że to był walkower. Gdy PO na chwilę przejęła Ewka Kopacz i Misiek Kamiński, wydawało się, że każdy następca będzie poważniejszy i przynajmniej powstrzyma degrengoladę Platformy. Przyszedł Schetyna i praktycznie od pierwszej chwili wziął się ostro do roboty na rzecz Polski. Praca ta polega na systematycznym kompromitowaniu i dobijaniu PO.

Śmieszna rewolucja dobiega końca, w takim stylu, że szkoda się powtarzać, widzi to każdy, kto ma oczy, a nawet ślepy słyszy, co się dzieje. Kaczyński całą sytuacją już się tylko bawi. Prezes przygotował kilka grubych wariantów, tymczasem okazuje się, że rozegranie opozycji to robota dla przedszkolaka. Po ogłoszeniu castingu na lidera opozycji, sprawy nabrały ostrego tempa. Obojętnie jak będziemy oceniać strategię Kaczyńskiego, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mały Grzesio został niepierwszy raz przyłapany z rączkami pod kołdrą. Wystarczyło na niego popatrzyć, jak odpowiadał na pytania dziennikarzy, czy przyjdzie na spotkanie w gabinecie marszałka senatu, aby stwierdzić, że ta sytuacja kompletnie go zaskoczyła, chociaż wcześniej sam się podobnego dialogu domagał. Schetyna może już nie pamiętać, ale na początku „rewolucji” krzyczał, że konieczne jest posiedzenie wszystkich szefów i przedstawicieli klubów, z Kaczyńskim na czele.

Dokładnie coś takiego odbyło się dziś u Karczewskiego, a kolega Grzesiek w żaden sposób nie potrafił z własnej pułapki wyjść. Wybąkał coś o „niepoważnej formie zaproszenia” i tyle wszystkiego. W efekcie PO została sama, jak palec w…. wiadomo w czym. Z politycznego punktu widzenia byłoby to genialne posunięcie, bo właśnie o to chodzi, aby partia pokazała swoją odmienność, gdyby nie pewien detal. Otóż PO została sama w najbardziej skompromitowanym politycznie miejscu – na Ciamajdanie. Dotąd trwała rywalizacja kto pierwszy pęknie i jak w ogóle z tego bałaganu wyjść. Petru i Schetynie ubzdurało się, że wyborcy dołożą 10% tej partii, która ostatnia wyjdzie z sejmu. Jest dokładanie odwrotnie, im dłużej opozycja tkwi w sejmie, tym większe ponosi straty. Pierwszy, o dziwo, zrozumiał to nie Schetyna, ale Petru.

Pomógł w tym Ryśkowi Adam Bielan posłany przez Kaczyńskiego. Wystarczyło Petru połechtać i podpowiedzieć, żeby „postawił warunki” PiS-owi, w postaci przegłosowania poprawek w senacie, a ten się poczuł liderem opozycji. Takim oto sposobem Nowoczesna pierwsza wyrwała się z kompromitacji sejmowej i natychmiast skorzystała z propozycji spotkania u Karczewskiego. Po spotkaniu wyszedł Kaczyński i spokojnie oznajmił, że wszystkie obecne kluby zadeklarowały powagę, odstąpienie od blokowania mównicy i stołu marszałka. Jednocześnie Rysiek „pogroził”, że złoży skargę do TK na formę, w jakiej został uchwalony budżet. Na ile się dało Petru ze swoją partią wyciągnęli nogę z krowiego placka i dyskretnie wytarli w trawę. Od tej chwili można mówić, że wyjście Nowoczesnej z sejmu nosi cechy zachowania twarzy.

Zupełnie inaczej wygląda położenie PO i Schetyny. Zostali sami i z niczym, co oznacza, że drepczą w krowim placku i nie mają jednej kępki trawy, w którą mogliby się wytrzeć. Będzie Grzesiek ze swoją staczającą się partyjką musiał się zdecydować, czy jako jedyni w sejmie staną na mównicy, a potem zaczną grzebać w torebkach posłanek i aktówkach posłów PiS. Czy może grzecznie usiądą na tyłkach i przyjmą warunki ustalone bez ich udziału. Obie wersje to porażka, z tym, że pierwsza to porażka absolutna. Obojętnie na co się zdecyduje Schetyna i PO, scenariusze zachowań rozpisał im Jarosław Kaczyński. Najistotniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że cały czas mówimy o jakiś pierdołach, nie o wielkiej polityce, do której Schetyna zwyczajnie nie dorósł i nie dorośnie.

Matka Kurka

ZA: KONTROWERSJE.NET

dam/kontrowersje.net