Istnieją dwie teorie niekoniecznie ze sobą sprzeczne. Pierwsza głosi, że polityczna konkurencja PiS jest nieskończenie głupia. Druga mówi, że oni nie mają innego wyjścia, ponieważ dostają jasne polecenie od „liberalnej międzynarodówki”. Jak wspomniałem, jedno nie wyklucza drugiego i sam jestem zwolennikiem teorii mieszanej. Oni są nieskończenie głupi i dodatkowo realizują, co im każą. Aby nie pomylić powyższej tezy ze zwykłymi inwektywami, śpieszę z dostarczeniem argumentów i zaczynam od nowości, które chyba i do opozycji dotarły.

Po dwóch wyborczych przygodach stało się jasne, że stara „prawda” jak to wysoka frekwencja działa na niekorzyść PiS, upadła z hukiem. W wyborach samorządowych i europejskich rekordowa frekwencje dały zwycięstwo PiS. Szczególnie wybory europejskie pokazały, co znaczy siła elektoratu. W tych wyborach poszło do urn prawie dwa razy więcej wyborców niż kiedykolwiek wcześniej. Efekt? PiS wziął 45%, wyeliminował całą konkurencję na prawo i zdeklasował koalicję „antyPiS”, a trzeba pamiętać, że do tego wora Schetyna wrzucił Gretkowską i Sawickiego. Po doświadczeniach i liczbach uzyskanych przy urnach, stało się jasne, że PiS potrzebuje wysokiej frekwencji do wysokiej wygranej.

Inna baśń polityczna, aktualna do dziś, opowiada o złym Kaczyńskim dzielącym Polaków. Sprowadza się to bajdurzenie do jednego zdania: „PiS szuka i potrzebuje wroga”. Prawda od zawsze wyglądała inaczej, to druga strona na wyjątkowo upadlających prowokacjach uprawiała politykę według zasady: „rządź i dziel”. W tym celu Tusk zatrudnił do brudnej roboty takie upadłe jednostki jak Palikot, Niesiołowski, Kutz i można by wymieniać jeszcze długo. Obecnie pojawili się nowi zadymiarze od obywateli RP, przez nieboszczyka KOD, aż po tęczową falę neobolszewicką. Kaczyński choćby nie wiem jak się starał, nie dałby rady zmusić tej czeredy do urządzania tak tandetnych spektakli i w ogóle nikt w PiS nie ma pojęcia o pisaniu podobnych scenariuszy.

 

Nie zmienia to faktu, na miejscu sztabu PiS wymyśliłbym symbol „Polski Walczącej” na tęczowym prześcieradle, podsunąłbym Dulkiewicz pomysł, aby 1 września zatańczyła i zaśpiewała z Niemcami i zapłaciłbym takim „dziennikarzom”, jak Szułdrzyński, żeby wypisywali brednie o śpiewaniu na grobach Powstańców. Tytułem wyjaśnienia, bo nie wszyscy śledzą losy ćwierćinteligentów, w tej ostatniej głupocie chodziło „dziennikarzowi” o wspólne śpiewanie piosenek powstańczych w rocznicę wybuchu Postania. Prawda, że to pokazuje skalę, nie tylko głupoty, ale i mobilizacji elektoratu PiS i to zupełnie za darmo mobilizowanego. Jarosław Kaczyński i nikt inny, nie musi niczego wymyślać, „dzielić Polaków” i płacić prowokatorom. Całość sponsoruje koalicja lewicowa i koalicja obywatelska.

Nic nie zastąpi poziomu motywacji, który zapewnia adrenalina. Mężowi można mówić tysiąc razy, aby przykręcił półkę, ale dopiero, gdy mu deska spadnie na głowę i po drodze stłucze kufel piwa z talerzem golonki, to sprawy nabierają tempa. Mobilizacja elektoratu PiS ma jeszcze większą siłę i polega na nieustannym machaniu płachtą przed spokojnym, ale do czasu, bykiem. Wyborcy PiS przyzwyczaili się do dobrego i łatwych zwycięstw, co zawsze rozleniwia i ceduje odpowiedzialność na innych, uruchamia się zabobon:„mój głos niewiele znaczy”. Brak rozsądku zmienia się w determinację, gdy człowiek widzi, co go może spotkać, jacy ludzie i jakie „wartości” są alternatywą dla obecnej władzy.

Jedna „impreza” Dulkiewicz, jest warta więcej niż dwa burzliwe przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, z całym szacunkiem dla Prezesa. Jedna profanacja „Polski Walczącej” to siła 5 porywających do boju mów Mateusza Morawieckiego. Cała seria prowokacji ulicznych, pomysłów na edukację seksualną dzieci, opluwanie świętości, tradycji, historii i naturalnego ładu, to ekwiwalent wszystkich wyjazdów działaczy PiS do wszystkich gmin w Polsce. Oczywiście estetycznie, w formie i treści, nie da się tego znieść, ale politycznie to są dary niebios nie do przecenienia. Nałożyć odpowiednie filtry i modlić się, aby w okopach wroga nic się nie zmieniło.

Matka Kurka/kontrowersje.net