"Mamy do czynienia ze strukturą przegniłą na wskroś, wystarczy sobie sprawdzić w Wikipedii, kto był ojcem założycielem „prawa karnego” Polski Ludowej, a był nim przywieziony z Moskwy Igor Andrejew, autor podręcznika „Prawo karne Polski Ludowej”. Komu się wydaje, że to przeszłość, niech sobie wejdzie na portal orzeczeń sądowych i poczyta orzecznictwo, o doktrynie, czyli nauce prawa, nie wspomnę"-pisze Piotr Wielgucki "Matka Kurka" na swoim blogu w serwisie Kontrowersje.net

"Schemat wygląda mniej więcej tak, zapada jakiś idiotyczny wyrok, bez żadnego umocowania w prawie albo i wbrew prawu. W następnym kroku „eksperci” mówią o niezależności sądów i zakazują komentowania prawomocnych wyroków, a „zwykli ludzie” rzucają inwektywami w stronę „bandytów”. Całość trwa dwa, trzy dni, czasami zapada na dłużej w pamięci i jest okazjonalnie odkurzane. Potem cykl znów się powtarza i tak w kółko od X lat. Na tle tego rytuału powtarza się jedno pytanie i jedno diagnoza. Kiedy z tym zrobimy porządek? – tak brzmi pytanie. Wszyscy won – tak brzmi diagnoza"-ocenia bloger, który odnosi się do kwestii reformy sądownictwa. Politykom Prawa i Sprawiedliwości w ciągu czterech lat rządów nie udało się przeprowadzić dogłębnych zmian w wymiarze sprawiedliwości, przez co wielu komentatorów zarzuca Zjednoczonej Prawicy nieskuteczność. 

"Bardzo mi przykro, ale muszę wszystkich oczekujących cudów pozbawić złudzeń i napisać wprost, pytanie jest naiwne, natomiast diagnoza to czysta utopia. Mamy do czynienia ze strukturą przegniłą na wskroś, wystarczy sobie sprawdzić w Wikipedii, kto był ojcem założycielem „prawa karnego” Polski Ludowej, a był nim przywieziony z Moskwy Igor Andrejew, autor podręcznika „Prawo karne Polski Ludowej”. Komu się wydaje, że to przeszłość, niech sobie wejdzie na portal orzeczeń sądowych i poczyta orzecznictwo, o doktrynie, czyli nauce prawa, nie wspomnę. Znajdziecie tam morze cytatów z Andrejewa i wielu innych „prawników” z okresu komunistycznego, co zresztą wynika z samego faktu, że innej doktryny po prostu nie było, z wyjątkiem tej przedwojennej, ale jak łatwo się domyślić po tę nikt nie odważył się sięgać"-ocenia publicysta. 

"W takich warunkach i przez takich ludzi zostały wyszkolone najwyższe kadry w sądach, które potem awansowały kolejnych sędziów. Dodam, że Andrejew, jako sędzia SN, wydał wyrok śmierci na gen. Augusta Fieldorfa "Nila", to co będziemy mówić o jakimś Tueyi lub innej Gersdorf. Z powyższego opisu wynika, że wszystko zaczyna się od szkolenia kadr, przez określonych „prawników” i to się w najmniejszym stopniu nie zmieniło. Tak się składa, że moja Córka rozpoczęła studia prawnicze i na pierwszych ćwiczeniach prawa konstytucyjnego dostała do ręki „podręcznik”, w którym stoi, że po 2015 roku umarła w Polsce demokracja i nastąpiła uzurpacja z łamaniem konstytucji. Absolutnie nie przesadzam, tekst całkowicie publicystyczny, czytałem osobiście, nie pamiętam tytułu i autora „dzieła”, ale jak się ktoś będzie upierał to z łatwością ustalę. Zaczyna się od kadr i kończy się na kadrach"-pisze bloger. Zdaniem "Matki Kurki", kilka zmian personalnych tak naprawdę nic nie da, bo przecież nikt z sędziów "nie spadł z nieba", ale wszyscy "przeszli przez ten sam toksyczny system".

"Efekt jest taki, że „nasz sędzia” robi sobie „porno-selfie” i romansuje z alkoholiczką, wypisując zwierzenia na poziomie wczesnego licealisty. Powtarza się tę również bzdurną tezę, że większość sędziów jest uczciwa i mądra. Nie, większość to kompletna degrengolada, może 20% nadaje się do pozostania w zawodzie i orzekania i biorąc tylko tę jedną okoliczność po uwagę, a jest znacznie więcej trwałych problemów i pozostałości po „systemie”, wiem jedno. Między bajki można włożyć cudowne reformy sądownictwa i „wszystkich won” też. Tego się nie da zrobić, w każdym razie nie w cztery i nie w osiem lat, to jest proces na lata, żeby nie powiedzieć pokolenia, bo tak powstała obecna patologia w „wymiarze sprawiedliwości”-pisze Piotr Wielgucki.

"Czy da się zrobić coś konkretnego tu i teraz? Owszem, ale mało komu się to spodoba, zwłaszcza się nie spodoba wszystkim w gorącej wodzie kąpanym i są to przede wszystkim tacy reformatorzy, którzy w życiu na sali sądowej nie byli. Sądy należy potraktować jak PZPN, łącznie z kultową przyśpiewką. Cała siła tego środowiska polega na dyscyplinowaniu ludzi, wspomniany zakaz komentowania wyroków, to nie przypadek, ale jedna z form dyscypliny, z prawnego punktu widzenia kompletnie idiotyczna, wszak każde zażalenie, przez apelację, aż po kasację, jest kwestionowaniem wyroków, również prawomocnych. Wszechwładztwo i bezczelność „nadzwyczajnej kasty” polega głównie na wywołanym strachu, który trzeba pokonać"-podkreśla. 


"Patologię musimy nazywać po imieniu, ze wskazywaniem konkretnych sędziów, aby zbudować obraz „leśnych dziadków”, co zresztą nie wymaga wielkiego wysiłku, praktycznie samo się robi. Ludzie się boją sądów, bo nie widzą śmieszności sędziów i ciągle uznają za święte „prawomocne wyroki”, które w znacznym stopniu są gwałtem na prawie i człowieku. Przede wszystkim odczarujmy „prestiż”, „niezawisłość” i „niepodważalność” tej patologii, ponieważ bez tak zwanej świadomości i presji społecznej nic się nie da zrobić. Sądownictwo w Polsce ma status pani dyrektor, której boją się dzieci i dopóki przez Polaków nie będzie traktowane, jak PZPN, żadna naprawa systemu się nie powiedzie"-podsumowuje bloger.

Kontrowersje.net