Polityka bezlitośnie demaskuje gówniarzy i palcem wskazuje błaznów, którzy w polityce znaleźli się przypadkiem albo zostali wynajęci do prostych zadań. Dopóki PO miało władzę i pełną osłonę medialną nie musiała się niczym przejmować. Dowolny bzdet był przerabiany na debatę publiczną i publika żyła takimi tematami jak: kastrowanie pedofilów, wojna z dopalaczami, wojna z kibolami, czy też inne liczenie kilometrów autostrad. W takich warunkach nie potrzeba żadnej tęgiej głowy, wystarczający był ten poziom, który PO sobą reprezentowała. PiS wbrew patologicznym realiom musiał wykonać gigantyczną pracę, bo wygrana w wyborach wiązała się z pokonaniem nie tylko politycznych przeciwników, ale ściany medialnej propagandy. Od początku do końca była to walka nieuczciwa, ale paradoksalnie to właśnie brak uczciwości i ustawiony pojedynek sprawił, że PiS nauczył się politycznej strategii.

Różnic między tymi dwoma partiami jest mnóstwo, ale jedna z ważniejszych polega właśnie na tym, że PiS jest zaprawione w twardych politycznych bojach, a PO prochu nie powąchała nigdy, zawsze była prowadzona za łapkę. Skutkiem tego jest nie brak doświadczenia, ale też całkowite pogubienie. Średnio rozgarnięty, nawet nieco przytępiony, człowiek wie, że wpakować się w kłopoty to żadna sztuka, gorzej z kłopotów wyjść. Zgadzam się i nie zgadzam, że „opozycja” miała plan, ale po pierwsze nie był to plan przejęcia, tylko przestraszenia i sparaliżowania władzy, po drugie plan sprowadził się do impulsu. Polityczni nieudacznicy wymyślili sobie, że zrobią taką zadymę, która doskonale się sprzeda w usłużnych mediach i w efekcie doprowadzi do masowych protestów społecznych. Wszystko, cały misterny plan, nic innego nie mieli w zanadrzu i niczego innego nie chcieli osiągnąć.

Narzędziem do osiągnięcia celu było przejęcie sejmu, od początku nie miało to wyglądać tak, jak wyszło, ale wyszło, jak wyszło. Problem w tym, że dobór narzędzi i celu nie pozostawiał „opozycji” żadnej drogi ewakuacji, mówiąc inaczej, nie było ani planu „B”, ani nawet wyjścia awaryjnego. W jakich warunkach ten tragikomiczny pucz mógł się udać? Udałby się włącznie wówczas, gdyby zrealizował wszystkie założenia, czyli PiS musiałby się naprawdę przestraszyć i wycofać ze wszystkich politycznych zamierzeń, no i Polacy musieliby w sile setek tysięcy wyjść na ulicę. Analizując przywołany pakiet pobożnych życzeń z całą odpowiedzialnością i przekonaniem można powiedzieć, że tę polityczną „strategię” przygotowali kompletni idioci. Nie trzeba być politykiem, wystarczyło trochę znać ludzkie emocje, aby wiedzieć, że ani PiS nie odpuści, ani Polacy z powodu wygłupów smarkacza Szczerby nie pozostawią Świąt i nie wyjdą na ulice.

Skoro się planowało, że przy pomocy żałosnego zajęcia mównicy sejmowej doprowadzi się do przełomu i wywoła burzę społeczną, a następnie z projektu zostają dyżury w ciemnej opuszczonej sali plenarnej, to jest jasne na kogo się wyszło. Polityczny przeciwnik osiągnął cele, które sobie postawił, PIS przegłosowano obie ważne ustawy, no i sprzed sejmu zniknęły ostatnie niedobitki. Media nie bardzo wiedzą czego się teraz uchwycić, aby nadać farsie choćby skrawki powagi. Cóż pozostaje? Siedzieć w pułapce i udawać, że ma się cokolwiek pod kontrolą. Wyjście z sejmu tu i teraz oznaczałoby spektakularne przyznanie się do porażki, która tak naprawdę nie była wynikiem znaczącej wyższości przeciwnika, ale skutkiem całkowitej autokompromitacji „opozycji”. Kaczyński nic wielkiego nie zrobił, przeciwnie, wykonał to, co wykonałaby każdy profesjonalny polityk.

Jest oczywiste, że pod naporem hucpy urządzonej przez „opozycję”, władza nie mogła się cofnąć, bo stworzyłaby precedens i ukręciła powróz na własną szyję. Gdy się ta oczywistość zrealizowała, Schetyna i Petru zostali z rękami w nocnikach po łokcie i wzajemnie się przekonują, że jeden jedyny plan A był doskonały, tylko PiS i Polacy do niego nie dorośli. Siedzą w sejmie z bardzo prostego powodu – nie mają innego wyjścia. I to nie koniec dramatu domorosłych puczystów, oni i tego nie wiedzą, że im dłużej będą siedzieć, tym bardziej będą się w porażce pogrążać. Wyjść głupio, ale siedzieć jeszcze głupiej! No to co robimy? Siedzimy, zobaczymy, co będzie dalej. Dokładnie tyle i nic więcej w tej chwili się nie dzieje, oni o nic nie walczą, oni po prostu nie godzą się z porażką, w najgłupszy możliwy sposób.

Matka Kurka

ZA: KONTROWERSJE.NET

dam.kontrowersje.net